Zmiany w układzie NAFTA wynegocjowane w niedzielę pozwolą Meksykowi i Kanadzie na uniknięcie groźby wyższych amerykańskich taryf celnych na produkty motoryzacyjne. Groźba taka nie zniknęła jednak wobec produktów tego typu eksportowanych do USA z krajów UE.
Zmiany w historycznym układzie NAFTA (North American Free Trade Agreement) między Stanami Zjednoczonymi, Kanadą i Meksykiem, który wszedł w życie 24 lata temu, pozwolą Kanadzie i Meksykowi na uniknięcie drakońskich 25-procentowych taryf celnych na samochody i części motoryzacyjne eksportowane do USA.
Nazywane oficjalnie UMCA (United States, Mexico, Canada Agreement), a potocznie NAFTA 2.0 nowe porozumienie przewiduje, że w przypadku gdyby Waszyngton - jak groził prezydent USA Donald Trump - wprowadził 25-procentowe taryfy celne na wszystkie produkty motoryzacyjne, które Stany Zjednoczone sprowadzają z zagranicy, takie taryfy nie będą obejmowały samochodów i produktów sprowadzanych z tych dwóch krajów.
W ubiegłym roku wartość samochodów i produktów motoryzacyjnych sprowadzanych do USA z zagranicy przekroczyła wartość 360 mld USD.
Samochody i części samochodowe sprowadzane z Kanady i z Meksyku - głównie z kanadyjskich i meksykańskich oddziałów tzw. wielkiej trójki, czyli trzech największych amerykańskich producentów samochodów (General Motors, Ford i Chrysler-Fiat) - stanowiły w ubiegłym roku ponad połowę tego importu wartości ok. 178 mld USD. Na pozostałych miejscach największych eksporterów samochodów i produktów motoryzacyjnych do USA znajdowały się kraje Unii Europejskiej (z eksportem do USA o wartości 62 mld USD), Japonia (55 mld USD) oraz Korea Południowa (24 mld USD).
Jak wynika z obliczeń ekspertów Center for Automotive Research (Ośrodek Badań Motoryzacji, CAR) - niezależnej, niekomercyjnej placówki badawczej przemysłu motoryzacyjnego z siedzibą w Ann Arbor w stanie Michigan - w przypadku zrealizowania przez administrację Trumpa groźby wprowadzenia 25-procentowych taryf celnych na wszystkie samochody i produkty motoryzacyjne przeciętna cena samochodu na rynku amerykańskim wzrosłaby o 4,4 tys. USD, powodując utratę pracy 715 tys. zatrudnionych w gospodarce amerykańskiej i spadek wartości PKB o 60 mld USD rocznie.
Nic dziwnego, że kiedy ministerstwo handlu przeprowadziło konsultacje w sprawie takiego drakońskiego kroku, z 43 grup zaproszonych na konsultacje tylko jedna - przedstawiciele związków zawodowych przemysłu motoryzacyjnego United Auto Workers - poparła taką koncepcję pod warunkiem, że ewentualne "taryfy celne będą miały precyzyjne cele".
Przedstawiciele United Auto Workers ostrzegli zarazem, że "wszelkie pośpieszne działania mogą mieć nieprzewidywalne konsekwencje, w tym masowe zwolnienia w przemyśle motoryzacyjnym".
Podobnie bez entuzjazmu zarówno związki zawodowe, jak i producenci samochodów przyjęli zawarcie układu USMCA. Nowa umowa przewiduje m.in. wzrost płac zatrudnionych w meksykańskim przemyśle motoryzacyjnym do poziomu płac w USA w tym sektorze - o 40 procent wyższych od obecnych przeciętnych pensji w Meksyku.
Taki wzrost uposażeń oczywiście zwiększy koszty produkcji w Meksyku i może spowodować ucieczkę producentów samochodów z tego kraju. Układ USMCA nie jest także rozwiązaniem dla takich dużych producentów jak Toyota USA, która sprowadza najważniejsze podzespoły do samochodów produkowanych w USA z Japonii i innych państw.
Układ USMCA nie oddala także groźby wprowadzenia 25-procentowych taryf celnych na produkty motoryzacyjne sprowadzane z państw UE na podstawie artykułu 232 amerykańskiej ustawy o rozwoju handlu (US Trade Expansion Act) z 1962 roku. Artykuł ten pozwala na wprowadzenie wyższych taryf celnych w przypadku "zagrożenia interesów bezpieczeństwa narodowego".
Biały Dom polecił resortowi handlu przestudiowanie do lutego przyszłego roku, czy import samochodów do USA stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Szef zespołu doradców ekonomicznych Białego Domu Larry Kudlow, cytowany w środę przez dziennik "Wall Street Journal", powiedział, że możliwość wprowadzenia wyższych, 25-procentowych ceł na produkty motoryzacyjne sprowadzane z zagranicy - poza Kanadą i Meksykiem - "nadal jest badana".
Zdaniem ekspertów CAR wprowadzenie 25-procentowych ceł na samochody i części z państw UE oraz innych krajów poza Meksykiem i Kanadą będą miały nieco mniejszy wpływ na gospodarkę amerykańską, niż objęcie takimi taryfami całego eksportu produktów motoryzacyjnych do USA. W przypadku obłożenia nimi eksportu z państw poza Meksykiem i Kanadą eksperci CAR przewidują przeciętny wzrost ceny samochodu sprzedawanego w USA o 1,76 tys. USD i utratę pracy przez 197 tys. zatrudnionych w USA.
Oczywiście krok taki będzie miał o wiele większe konsekwencje dla europejskich eksporterów samochodów i ich podzespołów do USA, przede wszystkim dla Niemiec. Samochody i części zamienne są główną kategorią niemieckiego eksportu do USA. W roku 2017 stanowiły one 25 procent niemieckiego eksportu do USA, wynoszącego ponad 28 mld euro.
Wprowadzenie wyższych taryf celnych na niemieckie samochody i produkty motoryzacyjne odbiłoby się negatywnie także na polskim eksporcie, ponieważ Polska jest ważnym producentem części zamiennych do samochodów produkowanych w Niemczech oraz ważnym bezpośrednim eksporterem części samochodowych do USA.
Na razie - jak uspokajają amerykańscy eksperci ekonomiczni - spełnienie przez amerykańską administrację takiej groźby jest mało prawdopodobne. Równie przedwczesne są przechwałki prezydenta Trumpa dotyczące doprowadzenia do radykalnych zmian układu NAFTA, który w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi nazywał "najgorszym układem w historii". Aby układ USMCA wszedł w życie, musi być ratyfikowany przez Kongres.
Tymczasem Kongres nie ma obecnie czasu na zajmowanie się ratyfikacją nowego układu z Meksykiem i z Kanadą z powodu zbliżających się wyborów. Z kolei po wielce prawdopodobnym (ale nie pewnym) zdaniem ekspertów zwycięstwie Demokratów w wyborach, Kongres nie będzie miał ochoty na ratyfikowanie wynegocjowanego przez administrację Trumpa USMCA, tym bardziej, że NAFTA 2.0 nie wzbudza entuzjazmu ani amerykańskiego wielkiego biznesu, ani związkowców.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
fot.pxhere.com
Reklama