Burmistrz Chicago Rahm Emanuel zaszokował wszystkich – chicagowian, politycznych stronników i wrogów oraz rywali wyborczych – gdy 4 września oznajmił, że nie będzie się ubiegał o reelekcję. W Wietrznym Mieście zahuczało od spekulacji na temat motywów niespodziewanej decyzji burmistrza i tego, kto go zastąpi. Temperatura debaty podskoczyła, gdy Emanuel powiedział, że wśród aktualnych 12 kandydatów na burmistrzowski fotel nie ma nikogo, kto mógłby w nim zasiąść. W tej chwili jedno jest pewne – na nowego włodarza miasta czekają monumentalne problemy.
Na ad hoc zwołanej konferencji prasowej 4 września wyraźnie wzruszony Rahm Emanuel, któremu towarzyszyła żona Amy Rule Emanuel, nie wyjaśnił powodów swej decyzji, stwierdził tylko, że została podyktowana względami rodzinnymi. Zaznaczył, że kocha Chicago, a sprawowanie urzędu burmistrza Chicago ,,to praca jego życia, ale nie na całe życie''. Później, już bardziej zrelaksowany w licznych wywiadach medialnych mówił, że spędzi więcej czasu z rodziną. Jednak nie zdradził, w jakiej branży spełni się zawodowo.
Kapitulacja przed bitwą
Rahm Emanuel jest 55. burmistrzem Chicago i pierwszym przedstawicielem społeczności żydowskiej na tym urzędzie, na który po raz pierwszy został wybrany w 2011 roku. Wcześniej był kongresmanem oraz doradcą politycznym prezydenta Billa Clintona i szefem gabinetu prezydenta Baracka Obamy, a przed karierą polityczną bankierem, inwestorem i biznesmenem.
Od przynajmniej roku Emanuel prowadził kampanię reelekcyjną i gromadził wielomilionowe fundusze znacznie przewyższające to, co razem nazbierali jego rywale wyborczy. Finanse i wpływy wynikające z urzędu sprawiły, że Emanuel był – mimo problemów piętrzących się przed Chicago – faworytem wyścigu. Dlatego nikt się nie spodziewał, że skapituluje przed bitwą. David Axelrod, znany strateg polityczny i długoletni przyjaciel Rahma Emanuela, powiedział, że była to decyzja bardziej osobista niż polityczna. Tymczasem spekuluje się, że nie przypadkiem Emanuel ją ogłosił w przeddzień rozpoczęcia procesu Jasona Van Dyke'a, chicagowskiego policjanta oskarżonego o morderstwo i dzień po demonstracji przy autostradzie Kennedy.
Przelał się puchar goryczy?
W 2014 r. Jason Van Dyke szesnastoma strzałami zabił afroamerykańskiego nastolatka Laquana McDonalda uzbrojonego w nóż. Zdarzenie było utrzymywane przez władze w tajemnicy przez około rok. Upublicznienie drastycznego wideo z zastrzelenia nastolatka zapoczątkowało żądania o ustąpienie Emanuela z urzędu oraz położenie kresu brutalności policji i jej kompleksową reformę. Dodatkowo administrację Emanuela oskarżano o próbę zatuszowania okoliczności śmierci Laquana McDonalda i wspieranie zmowy milczenia w policji. Można się spodziewać, że podczas procesu zostaną ujawnione fakty demaskujące szereg nieprawidłowości w administracji Rahma Emanuela, które spowodowałyby niechęć elektoratu i zostałyby wykorzystane przez rywali wyborczych obecnego burmistrza.
Od upublicznienia wideo z zastrzelenia McDonalda uczestnicy kolejnych demonstracji przeciwko brutalności policji eskalowali żądania o ustąpienie z urzędu Rahma Emanuela. Burmistrz albo ignorował aktywistów, albo konsekwentnie ripostował, że pozostanie na stanowisku. Apel o złożenie dymisji powtarzali w ostatnich dniach demonstranci przed gmachem sądowym, gdzie rozpoczęła się rozprawa Jasona Van Dyke'a oraz 3 września (w amerykańskie Święto Pracy) uczestnicy protestu przy autostradzie Kennedy, którzy próbowali bez powodzenia ją zablokować w rejonie lotniska O'Hare. Następnego dnia Emanuel wycofał się z wyborów. Czyżby przelał się burmistrzowski puchar goryczy?
Mieszany dorobek
W 2011 r. obejmując urząd Rahm Emaneul przyrzekał poprawę w dziedzinie najbardziej deficytowego w kraju systemu emerytalnego pracowników miejskich. Obiecał podnieść poziom szkolnictwa, ustabilizować finanse i zredukować przemoc. Choć odniósł sporo sukcesów, głównie na polu gospodarczym – przyciągając inwestycje do śródmieścia, nowe firmy i podnosząc minimalną stawkę wynagrodzenia – w dalszym ciągu nierozwiązane pozostają problemy, które odziedziczył po swoim poprzedniku Richardzie M. Daley. Gdy Emanuel odejdzie w przyszłym roku, pozostawi je w spadku swojemu następcy, a są to m.in.: 28 mld dol. deficytu w systemie emerytalnym, rekordowa liczba strzelanin i ich śmiertelnych ofiar w liczbie 650 w 2017 r. – więcej niż w Nowym Jorku i Los Angeles razem wziętych oraz wielomilionowe koszty łamania przez policję regulaminu służbowego.
Pewne sukcesy odniósł Emanuel w dziedzinie oświaty, wydłużając dzień nauki, wprowadzając całodzienne przedszkole oraz różnorodne programy dla licealistów, które przygotowują do studiów wyższych, czy do podjęcia pracy w branży technologicznej. Ale poziom oświaty pozostaje w dalszym ciągu niski na południu i zachodzie miasta, gdzie mieszkają ubodzy Afroamerykanie i gdzie niemal codziennie w strzelaninach giną ludzie i kwitnie terror gangów.
Komu, komu Chicago...
Kto odziedziczy po Emanuelu tę schedę, pokażą przyszłoroczne wybory. Jego zdaniem, nowego burmistrza nie ma w gronie obecnych 12 kandydatów, co pozwala przypuszczać, że do wyścigu przyłączą się jeszcze politycy wielkiego formatu, jak na przykład były federalny sekretarz handlu Bill Daley, brat dawnego burmistrza, czy szefowa powiatu Cook Toni Preckwinkle.
Póki co w sondażu z 6 września – wśród zdeklarowanych pretendentów do urzędu – przed 11 rywalami prowadzi Garry McCarthy, były szef chicagowskiej policji, prawie 17 punktami procentowymi. Na drugim miejscu z wynikiem 15 proc. uplasował się Wille Wilson, afroamerykański multimilioner, biznesmen i filantrop, który zasłynął kontrowersyjnym rozdawaniem gotówki swoim ubogim pobratymcom. Dopiero na trzecim miejscu z 10 proc. znalazł się Paul Vallas, były szef chicagowskiego szkolnictwa. Pozostałych dziewięciu uczestników wyścigu uzyskało bardzo niskie wyniki.
Sondażownia We Ask America sprawdziła też wskaźniki akceptacji i dezaprobaty dla burmistrza Rahma Emanuela. Okazało się, że są one niemal identyczne; prawie tyle samo (43 proc.) respondentów wyraziło uznanie dla sposobu, w jaki sprawuje on urząd burmistrza i niemal tyle samo (42 proc.) przejawiło niezadowolenie.
Przypomnijmy, że wybory municypalne odbędą się w Chicago 26 lutego 2019 r. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska 50 proc. plus 1 głos, to 2 kwietnia odbędzie się dogrywka. Zmierzą się niej zdobywcy największej liczby głosów.
Alicja Otap
[email protected]
fot.TANNEN MAURY/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama