Stosowanie podwójnych standardów nie powinno nas już dziwić. Polityczna hipokryzja stała się bowiem definicją liberalnych elit Europy. Nie od dziś wiadomo, że Niemcom, czyli tym którzy w UE rozdają karty (i pieniądze!) wolno po prostu znacznie więcej niż innym. Dajmy na to takim Polakom. Tym z zasady wolno najmniej! A gdyby któryś ośmielił się jednak wychylić przed szereg i urwać ze smyczy – wtedy oskarżą skubańca o łamanie demokracji, solidarności europejskiej lub o niszczenie środowiska. Gdy zasady tej samej demokracji łamane są przez polityków w Berlinie, wtedy panuje prosta zasada: cicho sza! Kiedy to Niemcy sprzeniewierzają się fundamentalnym zasadom unijnej, a co więcej również natowskiej solidarności, brukselskie elity milczą. Odwracają swój wzrok nieświadomie obnażając ogrom swojej hipokryzji. Dla jasności, nie twierdzę, że obecne lub poprzednie władze w Polsce zawsze działały w zgodzie z zasadami demokracji. Co to, to nie! Jednak rządy innych unijnych państw również mają swoje za uszami, często znacznie więcej aniżeli nasi rodzimi politycy. I co? I nic! Nazbyt często stolicom innych krajów, głównie Berlinowi, te swawole uchodzą na sucho.
Niedawno, ulicami Berlina przemaszerowało kilkuset neonazistów. Upamiętniali w ten sposób 31. rocznicę śmierci Rudolfa Hessa, jednego z przywódców III Rzeszy oraz najbliższych współpracowników Adolfa Hitlera. Uczestnicy wymachiwali czerwono-biało-czarnymi flagami Niemiec z okresu początków rządów partii NSDAP. Wszystko odbywało się legalnie. Gdzie teraz jest Parlament Europejski i pan Guy Verhofstadt, przywódca zasiadających w nim europejskich liberałów? Ten sam, który w przypływie zatroskania o losy demokracji w Polsce, wszystkich uczestników marszu niepodległości nazywał nazistami. Ten, który mówił, że w Polsce budzą się brunatne demony przeszłości. Gdzie są lewicowe media i liberalne elity RP, które tak ochoczo krytykowały Polskę PiS po tym, jak dziennikarze jednej ze znanych stacji telewizyjnych nagrali w polskim lesie kilku poukrywanych neonazistów odstawiających jakieś chore cyrki? Kilka osób przyłapanych na świętowaniem urodzin Adolfa Hitlera stało się dla niektórych pretekstem do postawienia tezy, jakoby Polska brunatniała. Co więcej, twierdzili oni, że ten proces ma przyzwolenie polskich władz! Słychać było ostrzegające komentarze, że oto w naszym kraju łeb podnosi nazizm i nie wolno tego bagatelizować! Doprawdy? Prawdziwy problem z radykalizmami jest w Niemczech, ale o tym cicho sza… I nie chodzi tylko o radykałów nazistowskich, czy islamskich. Na myśli mam również komunistów. Wszak to właśnie w kraju nad Renem, szef Komisji Europejskiej uroczyście odsłaniał pomnik Karola Marksa – głównego filozofa tej zbrodniczej ideologii.
Kolejny przykład podwójnych standardów – gdy prezydent Trump choćby poda rękę Putinowi na konferencji prasowej, natychmiast lewicowy establishment UE oskarża go o bycie ruskim szpiegiem. Nie zwracają uwagi na to, że chwilę później ten sam Trump nakłada kolejne sankcje przeciwko Moskwie. Gdy jednak Angela Merkel, zwana przez niektórych „Cesarzową Europy”, spotyka się z Władimirem Putinem w celu dogadywania finalizacji zdradzieckiego wobec Polski gazociągu Nord Stream II, wtedy wszystko jest cacy. Podobnie sprawa ma się w przypadku Austriaków. Pozwoliłem sobie wrzucić ich do jednego wora pod tytułem „Germanie” z uwagi na podobieństwa kulturowe, fakt szprechania tym samym językiem oraz chociażby to, że razem z Niemcami współtworzyli mroczny kraj znany pod nazwą III Rzesza. Pani minister w austriackim rządzie urządziła sobie niedawno huczne wesele. Nie byłoby w tym nic skandalicznego, gdyby nie fakt, że na przyjęcie zaproszony został nie kto inny, jak sam Władimir Putin! Obściskiwał się z nowożeńcami posyłając w kierunku „młodej” pary ciepłe słówka. Normalnie stary kumpel. Takie obrazki zapalają lampkę alarmową nad Wisłą. Szkoda natomiast, że są całkowicie ignorowane przez ogromną ilość polityków europejskich.
Uprzywilejowaną pozycję Niemców, którym wolno po prostu znacznie więcej, widać również na tak trywialnym przykładzie, jakim jest chociażby wycinka drzew. Kiedy rząd polski wysyłał drwali do Puszczy Białowieskiej, tłumacząc to koniecznością walki z kornikiem drukarzem, interweniowała sama Komisja Europejska. Potem pojawił się nieprzychylny Warszawie wyrok Trybunału Sprawiedliwość UE. Protesty organizował również Greenpeace. Tymczasem na dowody unijnej hipokryzji nie trzeba było długo czekać. Niemcy rozpoczęli niedawno wycinkę drzew w lasach Bawarii. Co ciekawe tłumacząc ją w dokładnie ten sam sposób – walką z kornikiem drukarzem. Komisja Europejska milczy, Trybunał Sprawiedliwości UE nie wydaje żadnych wyroków, a Greenpeace już zapowiedział, że nie zamierza protestować. Czyżby niemieckie drzewa były gorsze od polskich i z tego względu nie warte ochrony? A może Niemcom po prostu wolno więcej? Zapewne, ale o tym cicho sza!
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.pxhere.com
Reklama