Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 18:19
Reklama KD Market

Samozaoranie

Słowo, którego użyłem w tytule, zyskuje w ostatnim czasie sporą popularność nad Wisłą. Samozaoranie – cóż to właściwie znaczy? Słownik PWN podpowiada, iż jest to „zjawisko występujące w dyskusji”, gdy jej uczestnik dobiera argumenty „kompromitujące jego samego lub stanowisko, którego próbuje bronić”. Ja chciałbym jednak poszerzyć nieco ramy tej definicji. Samozaoranie może wszak odnosić się także do sytuacji, w której jegomość dokonuje czegoś na kształt wizerunkowej autodestrukcji. Przykładowo poprzez wykazanie się skrajną hipokryzją. Może to być np. pijany Jean-Claude Juncker, o którym pisałem tydzień temu, ale też polityk, który wzywając do przestrzegania konstytucji, sam ordynarnie łamie prawo szmuglując ludzi na teren Sejmu w bagażniku swojego samochodu. W trakcie niedawnych protestów przy ul. Wiejskiej w Warszawie, dwie byłe posłanki Nowoczesnej – Joanna Schmidt oraz Joanna Scheuring-Wielgus – wwiozły w ten sposób na teren polskiego parlamentu dwie osoby. Chodzi o działaczy organizacji „Obywatele RP” – Pawła Kasprzaka i Wojciecha Kinasiewicza. Posłanki, które rzekomo walczą o praworządność, same ordynarnie łamią nie tylko kodeks drogowy – narażając w ten sposób życie i zdrowie pasażerów. W obliczu takiej kpiny z prawa czas na uchylenie poselskich immunitetów. Samozaoranie będzie w tym przypadku miało poważne konsekwencje prawne i nie mam na myśli tylko zwykłego mandatu. W ostatnim czasie grzech samozaorania popełnił także szef Platformy Obywatelskiej – Grzegorz Schetyna. Skrytykował polską policję za to, że jej funkcjonariusze nie noszą na mundurach naszywek z nazwiskami. Najwyraźniej musiał zapomnieć, że będąc ministrem MSWiA sam wydał takie rozporządzenie. Tłumaczył to wtedy koniecznością ochrony prywatności policjantów. Dziś doznał amnezji. Zapewne z przepracowania – tyle biedaczek zrobił już dla Polski. Moim oczom ukazuje się zdjęcie byłego przywódcy Komitetu Obrony Demokracji. Mateusz Kijowski pozuje na nim ubrany w koszulkę z napisem „wspieram niezawisłych sędziów”. Doprawdy to absolutny majstersztyk sztuki samozaorania. Zapytacie Państwo jakim cudem? Przecież jest to hasło piękne – swoista esencja demokracji. Zgadza się, a mimo wszystko cały czas mamy w tym przypadku do czynienia z bezdyskusyjnym samozaoraniem. Kijowski to złapany na gorącym uczynku domniemany oszust finansowy, który miał bezpardonowo wyłudzać pieniądze KOD-u – organizacji, której swego czasu sam przewodził. Pieniądze te wpłacane były przez jej sympatyków w formie dobrowolnych składek. Jak wyłudzał? Wystawiając faktury na zawyżone kwoty za świadczenie usług informatycznych. O dziwo wszystkie opiewały na identyczną kwotę. Taki zbieg okoliczności… Słowo samozaoranie przywodzi mi również na myśl wystąpienie posła PiS Stanisława Piotrowicza – jednego z głównych architektów kontrowersyjnej reformy sądownictwa. W 2016 roku z mównicy sejmowej wykrzyczał za opozycją słowa „precz z komuną”. I znowu, tak jak w przypadku koszulki Kijowskiego, na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego. Ba, jest to wręcz chwalebne zawołanie, bo z komuną faktycznie precz, precz, precz! Mimo wszystko pan Piotrowicz dokonał w ten sposób bezlitosnego wobec swojej osoby samozaorania. W mrocznych czasach PRL-u Piotrowicz był przecież członkiem PZPR. To jednak mało! Pracował jako prokurator w stanie wojennym i oskarżał opozycjonistów z Solidarności! Jak taka osoba może w wolnej Polsce reformować sądownictwo? Jako konserwatysta, republikanin i radykalny antykomunista nie jestem w stanie tego pojąć, a tym bardziej zaakceptować. Reforma sądownictwa jest absolutnie konieczna. I nie chodzi tylko o ulepszenie procedur, zmianę mentalności i podejścia do ludzi. Niezbędne jest również oczyszczenie wymiaru sprawiedliwości z byłych komuchów, którzy wciąż niestety zalegają w jego strukturach. To granda, by w wolnej Polsce pracował choć jeden sędzia z komunistyczną przeszłością. Bez znaczenia czy orzekał w PRL-u, czy „tylko” zapisał się do PZPR. Jeżeli trzymał z czerwonymi, to dzisiaj nowa Polska nie może mieć do niego zaufania. Koniec kropka. Ale usuwaniem postkomunistów z wymiaru sprawiedliwości nie może zajmować się także były komuch – Stanisław Piotrowicz. Inaczej dokonujemy samozaorania! Halo, czy mnie słychać w PiS-ie? Pokażcie PO, PSL, SLD i Nowoczesnej, że w przeciwieństwie do nich wobec byłych komunistów stosujecie zasadę zero tolerancji – wszystkich won! Nie. Mamy. Do. Nich. Zaufania! Tomasz Winiarski Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.   fot.Radek Pietruszka/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama