Prezydent USA Donald Trump wyraził w czwartek zadowolenie z wyników szczytu NATO. Zaznaczył, że kraje zobowiązały się do zwiększenia wydatków na obronność, i zapowiedział, że na zbliżającym się spotkaniu z prezydentem Rosji zamierza poruszyć kwestie Ukrainy.
Szczyt w Brukseli został zdominowany przez kwestię wydatków państw Sojuszu na obronność. Trump uważa, że część krajów wydaje na ten cel za mało, podczas gdy USA wypełniają swoje zobowiązania. Ten temat podniósł już w środę, kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu, krytykując na spotkaniu z szefem NATO Jensem Stoltenbergiem Niemcy. W czwartek, na prośbę Trumpa, zwołane zostało dodatkowe spotkanie przywódców w sprawie wydatków Sojuszu, które zakończyło dwudniowy szczyt.
Tuż po nim Trump zorganizował konferencję prasową. Powiedział dziennikarzom, że szczyt osiągnął sukces, bo kraje NATO uzgodniły zwiększenie wydatków na obronność. "Osiągnęliśmy ogromny postęp dzisiaj" - wskazał. Po wzroście wydatków na obronę do 2 proc. PKB - jak mówił - należy zacząć rozmawiać o bardziej ambitnych celach. "Myślę, że 4 proc. PKB to właściwy poziom" - oświadczył. Dodał, że taki przekaz wysłał do innych przewódców podczas szczytu.
Według dwóch źródeł cytowanych przez agencję Reutera, Trump miał powiedzieć na spotkaniu z przywódcami, że jeśli kraje członkowskie nie zwiększą wydatków na obronę do 2 proc. PKB do stycznia 2019 roku, to USA zaczną działać samodzielnie. Agencja pisze o "ultimatum", choć zastrzega, że Trump nie zagroził wprost formalnym wyjściem Stanów Zjednoczonych z Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Na konferencji prezydent USA podkreślił, że choć wydatki Sojuszu na obronność rosną, to ciągle są za małe. Jego zdaniem Stany Zjednoczone płacą za dużo na Sojusz, co - w jego ocenie - jest niesprawiedliwe. Powiedział przy tym, że Sojusz pomaga bardziej Europie niż USA.
Podkreślił jednocześnie, że wierzy w NATO, a zobowiązanie USA na rzecz Sojuszu pozostaje bardzo silne. Jego zdaniem po dwudniowym szczycie NATO jest silniejsze niż przed szczytem. Zaznaczył, że NATO jest silnym paktem, silniejszym niż indywidualne kraje.
Trump zastrzegł też, że zwiększenie wydatków NATO na pewno nie będzie czymś pomocnym dla Rosji.
To właśnie Rosja i zaplanowane na poniedziałek spotkanie Trumpa z prezydentem Władimirem Putinem w Helsinkach było drugim ważnym tematem konferencji.
W tym kontekście Trump krytycznie wspomniał m.in. o projekcie budowy gazociągu Nord Stream 2. Jak mówił, sprawa tego projektu musi zostać rozwiązana.
Podkreślił, że choć nie spodziewa się przełomu po spotkaniu z Putinem, to może się ono okazać pozytywne. Dodał, że ma nadzieję, iż możliwe będzie "porozumienie się" z Rosją.
Wskazał, że pojawią się na nim lub mogą pojawić takie kwestie, jak ingerencja w wybory, Syria, kontrola zbrojeń, traktaty, Ukraina i amerykańskie ćwiczenia w państwach bałtyckich. Zaznaczył, że to może być jego "najłatwiejsze" spotkanie podczas jego podróży po Europie. Powiedział też, że celem w rozmowach z Putinem jest to, aby na świecie nie zwiększała się ilość broni jądrowej ani nie było więcej konfliktów.
Amerykańskiego prezydenta zapytano, czy jest gotów uznać aneksję Krymu przez Rosję. W odpowiedzi Trump przypomniał, że Krym został anektowany za prezydentury jego poprzednika, Baracka Obamy. "Ja bym na to nie pozwolił" - zaznaczył.
Trump przyznał, że nie potrafi powiedzieć, co się stanie z Krymem. Podkreślił jednak, że nie podoba mu się to, co się stało z tym regionem.
Zaznaczył również, że nie chce, by Putin był zagrożeniem dla Europy lub USA. Dlatego - dodał - mamy NATO. Prezydent USA podkreślił, że "być może kiedyś Putin będzie przyjacielem". Określił go przy tym jako konkurenta, a nie wroga. W jego ocenie Putin przekona się też, że wśród krajów NATO panuje jedność.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
fot.CHRISTIAN BRUNA/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama