Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 6 października 2024 22:30
Reklama KD Market

„Bal w operze“ – to po prostu trzeba przeżyć!

„Bal w operze“ – to po prostu trzeba przeżyć!
Andrzeja Krukowskiego znałem jako aktora od dawna. A tu nagle Krukowski jako reżyser. No, no, pomyślałem. Na warsztacie „Bal w operze“ Juliana Tuwima. Duże wyzwanie. I co? Byłem, widziałem, oniemiałem. Świeże, dopracowane pod każdym względem, teatralnie dojrzałe, wciągające. Brawo Panie Andrzeju! A do tego awangarda, prawdziwa awangarda. Na scenie, scenograficznie prostej, lecz spełniającej w całości potrzeby sztuki, z klimatem – feeria kostiumowych kolorów, fantastycznie uzupełniających treść, wykreowanych przez Marylę Pawlinę. Radość ogromna! Aktorzy, stosownie do poszczególnych scen, przebierali się błyskawicznie i niezauważalnie. Bałem się trochę tego, bo przebierankami można położyć każde przedstawienie. A tu proszę, pełen profesjonalizm, żadnych dłużyzn, żadnych przerw, spektakl płynął jak w bajce. Dwanaście aktorek i aktor, sam reżyser. Dziesięć z nich to aktorki z zamiłowania i z pasji – amatorki. Ale czy tylko? Po obejrzeniu sztuki stwierdziłem, że pasja, jak zwykle zresztą, no i oczywiście zdolności i predyspozycje, a nade wszystko ciężka praca, może zatrzeć różnicę między amatorstwem a profesjonalizmem prawie całkowicie. W niektórych wypadkach nawet całkowicie. Tak więc panie aktorki, pozwólcie, że wymienię, bo warto: Elżbieta Kasińska, Marzena Liskowicz, Agnieszka Lubowicki, Magdalena Miśkowiec, Aldona Olchowska, Agnieszka Sarafian, Gosia Stopka, Iwona Szewczyk, Lilianna Toten, Kasia Żytkiewicz, udowodniły, że można. I oczywiście profesjonaliści – Andrzej Krukowski, Sara Krukowski i Agata Paleczny – to aktorstwo wysokiej klasy. No cóż, szkoleni, potrafią i czują zawód. Reżyser wykreował nowe dzieło, żadnych powtórek, zapożyczeń, nowatorskie od początku do końca. Świetnie zarysowane charaktery. Aktorzy trzymający grane postacie ogromnie przekonująco. Płynące wartką strugą słowa i obrazy powodowały, że widownia czasem śmiała się, a czasem zamierała w pół słowa, zawsze w tempie, zawsze w odpowiednim miejscu, prowadzona przez reżysera i aktorów jak na niewidzialnym sznurku. Jak w dobrym teatrze. Magia działa. A Tuwim jak Tuwim, zawsze wspaniały. Jednym słowem „chicagowski“, Krukowski „Bal w operze“ absolutnie warto zobaczyć. Widownia żywiołowa, niemilknące brawa na stojąco. Wspomnę jeszcze, że makijażami, jakże ważnymi w tej sztuce, z artystycznym profesjonalizmem zajęła się Anna Kraśnicki, a wszystko odbyło się w gościnnych progach Larch Inc. Mariusza Buczka. Do teatru, do teatru! Zachęcał gorąco – Piotr Kukuła Zdjęcia: Krzysztof Babiracki

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama