Mundial zbliża się wielkimi krokami. Piłkarska gorączka zaczyna powoli dominować w przestrzeni publicznej, a perspektywa niezapomnianych emocji już teraz rozpala serca kibiców nad Wisłą. Mi też udzieliła się ta atmosfera piłkarskiej euforii, dlatego pozostańmy jeszcze chwilę w tych klimatach.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który swoją drogą zawsze lubił „haratnąć sobie w gałę”, strzelił niedawno gola samobójczego. Wbił go nie tylko do bramki drużyny Unii Europejskiej, którą będąc „królem Europy” reprezentuje na stadionie o nazwie Arena Międzynarodowa. Strzelił go swojej reprezentacji narodowej, czy własnej ojczyźnie. Ten przejaw nieodpowiedzialności i głupoty lub jak kto woli – stosując bardziej dyplomatyczny język – faux pa które popełnił, można by spokojnie oprawić w ramkę i powiesić na ścianie wstydu, głupoty i żenady. Tuż obok wulgarnego i haniebnego komentarza Radosława Sikorskiego – byłego szefa polskiego MSZ – oraz w najbliższym sąsiedztwie kretyńskiej i bezczelnej wypowiedzi Jean-Claude Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej. Ten pierwszy dał się nagrać (słynna afera taśmowa), gdy w sposób skrajnie prymitywny i absolutnie nietrafiony oceniał sojusz polsko-amerykański. Użył wtedy określenia „zrobiliśmy laskę Amerykanom”, wcześniej stwierdzając, że sojusz Warszawy z Waszyngtonem jest nie tylko „nic nie warty”, ale wręcz „szkodliwy”, ponieważ daje rzekomo „złudne poczucie bezpieczeństwa”.
Sikorski łgał. Kłamstwo nie było jednak jego jedynym grzechem. W sposób bezpardonowy obraził także wtedy najbliższego i najbardziej kluczowego sojusznika Polski. Jako obywatel RP poczułem wtedy wielki wstyd i zażenowanie. Osobiście przepraszałem wówczas ówczesnego ambasadora USA i wielkiego przyjaciela Polski – Stephena D. Mulla. Nie byłem na szczęście jedyny. Skandal był głośny, a życzliwe odpowiedzi szefa placówki dyplomatycznej USA w Warszawie, na moje oraz innych osób przeprosiny, wyemitowała jedna z głównych stacji telewizyjnych w kraju. Ten drugi, czyli pan Junkcer, na odbywającym się szczycie UE na Malcie w 2017 roku, dał wyraz swojej głupocie szantażując Amerykę. Tak, tę samą, która ratowała Stary Kontynent przed nazizmem i komunizmem. Zagroził, że zacznie wspierać tamtejsze ruchy separatystyczne, jeżeli prezydent USA Donald Trump nie wycofa swojego poparcia dla koncepcji Brexitu oraz nie przestanie krytycznie wypowiadać się pod adresem niebieskiej wspólnoty wiecznego szczęścia, czyli naszej umiłowanej Unii Europejskiej.
Najnowszym „hitem wstydu” jest jednak wspomniany przeze mnie w tytule tego felietonu samobój Donalda Tuska. Chodzi o jego niedawną wypowiedź pod adresem Stanów Zjednoczonych, będącą reakcją na nałożenie przez USA nowych ceł na stal i aluminium m.in. dla krajów wspólnoty UE oraz na wycofanie się Waszyngtonu z nuklearnego porozumienia z Iranem. „Patrząc na ostatnie decyzje prezydenta Trumpa, można pomyśleć: mając takich przyjaciół, nie potrzebujemy już wrogów” – powiedział Tusk. Niestety nie jest to pierwsza tak skrajnie antyamerykańska wypowiedź tego polityka. W 2017 roku Tusk wystosował list do przywódców europejskich, w którym wypunktował najważniejsze zagrożenia dla Unii Europejskiej. Obok Rosji, Chin i terroryzmu islamskiego wymienił także… administrację prezydenta Trumpa! Granda!
Kiedy słucham takich idiotycznych komentarzy i opinii, ciśnie mi się na usta tylko jedno: „kończ Waść, wstydu oszczędź!”.
Ktoś, kto nie potrafi odróżniać przyjaciół od wrogów, ktoś o tak buńczucznym podejściu, wreszcie ktoś, kto bezpardonowo obraża największego sojusznika Unii Europejskiej, nie powinien piastować tak ważnego urzędu. Takie wypowiedzi nie robią Europie dobrego PR-u. W dodatku, czy tego chcemy czy nie, Tusk w jakiś sposób nieoficjalnie reprezentuje także nasz kraj. Dla Polski przyjacielskie relacje z USA są fundamentem bezpieczeństwa narodowego. Naszą racją stanu! Takimi wypowiedziami Tusk co prawda nie osłabi polsko-amerykańskiego sojuszu. Z całą pewnością jednak nie przyczyni się również do jego umocnienia. A jako Polak powinien o to zabiegać!
Ameryka niczym nie zasłużyła sobie na takie komentarze ze strony unijnych dygnitarzy. USA były i nadal są najbliższym sojusznikiem Unii Europejskiej. Zarówno w aspekcie gospodarczym, jak i militarnym. Unia Europejska na czele z Donaldem Tuskiem zgrywa wielką zwolenniczkę wolnego handlu, demonstracyjnie manifestując swoje oburzenie wobec, jak to określają, „protekcjonistycznej decyzji USA”. Problem w tym, że jest to kolejny przejaw hipokryzji. Cła nakładane przez Brukselę na produkty z USA są średnio dwukrotnie większe niż te, które na towary z Unii Europejskiej utrzymuje Waszyngton. UE jest bardzo protekcjonistyczna w tych segmentach gospodarki, w których amerykańskie firmy mogłyby być dla niej dużą konkurencją. Warto o tym pamiętać, gdy ponownie usłyszymy bajkę o dobrej Europie i złej Ameryce.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Donald Tusk
fot.MATHIEU CUGNOT/EPA
Reklama