Z rosnącym bólem serca obserwuję przedłużający się sejmowy pat w sprawie protestu rodzin osób z dużą niepełnosprawnością. Ich problemy są realne, poważne i pilnie wymagają długofalowego, równie poważnego i realnego rozwiązania. I żeby wszystko było jasne – to nie jest tak, że tylko PiS należy tutaj winić – wszystkie poprzednie ekipy rządzące także zawodziły osoby niepełnosprawne. Skąd to wiem? Ano stąd, że gdyby ktoś im kiedyś porządnie pomógł, to dzisiaj nie mieliby po co protestować.
Sytuacja w całej swej tragiczności jest zarazem niestety również lekko komiczna. Oto bowiem jesteśmy świadkami groteskowego wręcz odwrócenia ról, wraz z czym doszło również do zmiany samej narracji, tak w PiS jak i w PO – niemalże o równe 180 stopni! Nomen omen taką wartością mógłbym opisać temperaturę sporu politycznego, który dzisiaj, niczym nieokiełznany pożar, trawi polski parlament. I nie chodzi mi tu o budynek sensu stricte, lecz o instytucję tworzoną przez ludzi. Ludzi, w których rękach znajduje się obecnie los osób niepełnosprawnych. Gdy w 2014 roku rządy w Polsce sprawowała koalicja PO-PSL, niepełnosprawnych do Sejmu wprowadziło Prawo i Sprawiedliwość, domagając się, by ówczesny rząd odpowiedział na postulaty rodziców. To PO znalazło się wówczas w ogniu krytyki. Obiecywało reformy i pomoc, dokładnie tak, jak dzisiaj obiecuje je rząd PiS. Teraz role się odwróciły i to politycy Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej kreują się na wspaniałych obrońców osób niepełnosprawnych. Dlaczego im nie wierzę?
Coraz trudniej jest nie odnieść wrażenia, że w całej sprawie niepełnosprawny jest sam Sejm RP. Wszak z trudem nie do opisania przychodzi mu rozwiązywanie prostych problemów.
Każdorazowo przegłosowanie jakiejkolwiek większej pomocy dla niepełnosprawnych poprzedzać muszą desperackie protesty rodziców tych osób. Bez znaczenia, czy przy władzy znajduje się akurat PO czy PiS.
Przestańmy się oszukiwać, że problem niepełnosprawnych jest specjalnie trudny do rozwiązania. Możemy się tak umówić? Wystarczyłoby jedną ustawą znieść wszelkie podatki dla rodziców, którzy na co dzień opiekują się swoimi ciężko niepełnosprawnymi dziećmi. Wszystkie! Zerowy dochodowy, zerowy VAT i zerowa akcyza na paliwo. No i skoro rolnikom dajemy przywilej w postaci KRUS, to coś podobnego powinno funkcjonować również dla osób z ciężką niepełnosprawnością oraz ich rodzin. Natomiast rządowy pomysł dodatkowego, kolejnego już, opodatkowania zarobków osób najbogatszych, czyli tzw. „danina solidarnościowa”, cokolwiek to ma znaczyć, to pseudorozwiązanie rodem wyjęte z pustych socjalistycznych czerepów. Nazwa „prawica” do czegoś Was zobowiązuje! Można by również najzupełniej w świecie zreformować obecny program 500+, w taki sposób, by przestał on obejmować wyjątkowo zamożnych Polaków. Obecnie zdarza się, że rodziny, w których dorośli wypracowują miesięcznie 20 – 30 tyś. złotych (a czasem znacznie więcej), pobierają zasiłek na dzieci! O ile jeszcze mogę częściowo zrozumieć tych, którzy biorą – bo wiadomo – skoro kasę dają, to się nie odmawia. O tyle mam pretensję do tych, co ślepo dają. Drogi rządzie, zamiast dawać zasiłki bogatym, zmniejsz im opodatkowanie! Wyjdzie taniej dla podatnika. Znacznie taniej!
Dostrzegam także sporą dawkę hipokryzji wśród przeciwników PiS-u. No bo skoro ci z nich, o najbardziej zasobnych portfelach, domagają się od rządu pomocy finansowej w formie bezpośredniego zasiłku dla rodzin osób niepełnosprawnych (nomen omen w wysokości 500 zł.), a sami pobierają od państwa (czyli z kieszeni podatników) zasiłki z programu 500+, to coś tu jest mocno nie tak! Skoro PiS nie chce im tych pieniędzy zabrać, mogliby zawsze przekazać je na niepełnosprawnych dobrowolnie. Plus u Pana Boga gwarantowany. Niestety krzyczeć i pouczać z trybuny jest łatwo. Znacznie trudniej samemu dać przykład, zamieniając słowa w czyny.
Hipokryzją wieje z obu stron nadwiślańskiej sceny politycznej. A kiedy wiatr jest silny i podcina tak z lewa jak z prawa, wówczas mówimy na to huragan. Należy się wtedy spodziewać raczej zniszczeń i kłopotów, aniżeli konstruktywnych rozwiązań. Tego się właśnie obawiam. Politycy w Sejmie chcą realizować partykularne interesy partyjne i nie obchodzi ich to, że w całej tej politycznej grze, pełnej zimnokrwistego i wyrachowanego cynizmu, zakładnikami są ci najsłabsi. Z drugiej strony wielkimi krokami zbliża się kampania do wyborów samorządowych, a to z kolei sprawia, że protest rodziców osób niepełnosprawnych jest bezpardonowo wykorzystywany przez środowiska opozycyjne. Do protestujących rodziców mam prośbę i radę zarazem. Nie dajcie się wciągnąć w protest o charakterze politycznym (chociaż widzę, że niektórzy już to zrobili), bo stracicie wtedy swoją wiarygodność, a politycy, którym naiwnie zaufacie i tak was później pozostawią samym sobie. Przecież nie urodziliśmy się wczoraj! Jesteście cenni i ważni tylko przed wyborami. Zresztą tak, jak my wszyscy.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.Leszek Szymański/EPA
Reklama