Dla osób lubiących maszerować miniony weekend obfitował w szeroką ofertę programową. Każdy mógł w stolicy znaleźć coś dla siebie i uniknąć miałkiego wylegiwania się przed telewizorem. Jedną z opcji był udział w sobotnim „Marszu Wolności”, zorganizowanym przez Platformę Obywatelską, Nowoczesną oraz Komitet Obrony Demokracji. No właśnie… Marsz Wolności? Brzmi pięknie, tylko czy za słowami idą również czyny? Czy organizatorzy faktycznie popierają i miłują idee wolnościowe? Śmiem w to wątpić. Szczególnie w świetle wydarzeń, do których dochodziło w czasach rządów koalicji PO-PSL. I nie chodzi mi już tylko o podnoszenie podatków, czy coraz to nowe regulacje i zakazy, np. zakaz gry w pokera poza kasynami, czy zakaz internetowych bukmacherów. To ma być ta ich definicja wolności? Zapewne korzystają z jakiegoś nieznanego mi słownika. Wiecie Państwo, jaką wolność ja popieram? Między innymi taką od malwersacji pieniędzmi obywatela. Proszę przypomnieć sobie aferę z fakturami, w którą po uszy umoczony był Mateusz Kijowski, ówczesny szef KOD-u. Toż to nie była wolność, tylko swawola!
W szeroką definicję wolności wpisują się także wolność prasy oraz wolność słowa. Trudno wyobrazić sobie brak tych wartości w cywilizowanym państwie prawa. A jednak wielokrotnie w nowej Polsce te swobody były w sposób bezpardonowy brutalnie łamane. Przypomnę tylko szturm funkcjonariuszy ABW na redakcję tygodnika „Wprost”, który publikował niewygodne i kompromitujące dla ówczesnej ekipy rządzącej stenogramy i nagrania z tzw. „afery taśmowej”. Gdzie wtedy byli obrońcy wolności? Czemu nie organizowali podobnych marszy? Może dlatego, że byli przy władzy, a dzisiaj nie są i potrzebują takich protestów, by powrót do tejże sobie umożliwić?
No bo czymże jest ta wolność, którą dziś tak ochoczo wynoszą na swoje sztandary? Niczym więcej niż tylko chwytliwym sloganem, który fajnie brzmi, a więc z pewnością porwie tłumy i dobrze sprzeda się w mediach. Albo te ich wszechobecne flagi UE. Przecież Bruksela co rusz wprowadza kolejne dyrektywy i regulacje, które w swej istocie są absolutnym zaprzeczeniem wolności. Nie mówię, żeby zaraz z Unii wychodzić. Co to, to nie! Warto ją jednak zdecydowanie reformować, zanim wielce oświeceni i wspaniale postępowi niebiescy dygnitarze pozbawią nas kolejnych praw i swobód obywatelskich. Zanim na siłę urządzą nam tutaj socjalistyczną pseudoutopię, w której nie będzie się już dało oddychać. Wielka Brytania chce zakazać wysyłania drogą pocztową kupionych w Internecie noży, już wcześniej wiele ich rodzajów uznając za zupełnie nielegalne. Nie można nawet nosić przy sobie scyzoryka, którego ostrze przekraczałoby długość 3 cali! A mówimy przecież o kraju, który zdecydował się na Brexit. Strach pomyśleć, czego niedługo mogą zakazać kraje, które w UE pozostały.
Niestety tak to właśnie wygląda. Usta mają pełne frazesów. Wolności pragną, lecz tylko w teorii. W praktyce, gdy obywatel upomni się o swoje prawa i swobody, sytuacja przestaje być już tak kolorowa. To wszystko wychodzi w praniu, kiedy naród woła – sprawdzam! Oni mówią: „wolność”! Ja odpowiadam: „czyli m.in. prawo do posiadania broni! Świetnie”! Niestety moja radość nie trwa długo. Tutaj ich pragnienie wolności się kończy. Natychmiast okazuje się, że w szeregach PO, Nowoczesnej, czy KOD-u nie ma chętnych, by liberalizować restrykcyjne polskie ustawodawstwo, ściśle reglamentujące dostęp do wszystkiego, co strzela amunicją scaloną. Wszelkie inicjatywy środowisk pro-strzeleckich były natychmiast zwalczane przez partie polityczne stojące za marszem rzekomej „wolności”. Brukselę również cechuje na tym polu skrajna niechęć do wolności. Potwierdzają to dyrektywy mające radykalnie ograniczyć prawo obywateli UE do posiadania broni palnej. PiS również ma na swoim sumieniu grzech w postaci braku stanowczych kroków zmierzających do umożliwienia praworządnym obywatelom posiadania broni palnej, a więc przywrócenia im podmiotowości. Polskie prawo musi jednak być zgodne z prawem UE, więc o prawdziwą wolność w stylu amerykańskim może być tutaj bardzo trudno. Proponuję zatem marsz w tej intencji. Miłujący swoje karabiny Szwajcarzy już zbierają podpisy pod petycją przeciwko dyrektywie UE, która ma jeszcze bardziej rozbroić Stary Kontynent.
Dzisiejsi obrońcy „wolności” nie mieli także problemu, gdy rząd Tuska rabował miliardy złotych z OFE. Co to za wolność bez prawa do częściowego chociaż gospodarowania filarami swojej przyszłej emerytury? Ja tego nie kupuję. Tak samo nie rozumiem, jak działacze KOD-u mogą twierdzić, że bronią wolności i jednocześnie dopuszczać na swoje ambony byłych ubeków, których uprzywilejowanej pozycji bronił m.in. rząd PO-PSL? Albo ta cała Nowoczesna – jeszcze nic nie osiągnęli, a już pożarli się o władzę. Oskarżenia pod adresem przewodniczącej Katarzyny Lubnauer o kneblowanie ust swoim koleżankom i kolegom z partii, to spór na zasadzie słowo przeciw słowu. Wydaje się jednak, że coś musi być na rzeczy, skoro w partii dochodzi do tak poważnego rozłamu. Mało to przekonujące, gdy takie persony wychodzą później na ulicę broniąc wolności słowa. Najwyższe standardy demokracji – nie ma co! Mam dla nich radę – niech najpierw uporządkują sprawy u siebie, na własnym podwórku, a dopiero później zabierają się za naprawianie Polski.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
Na zdjęciu: Marsz Wolności w Warszawie
fot.Radek Pietruszka/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama