Majówka anno domini 2018. Siedzę sobie pod Warszawą i wypoczywam na plaży nad Zalewem Zegrzyńskim. Wielka polityka została w wielkim mieście, gdzieś daleko stąd. Tutaj tylko szum wody, śpiew ptaków i zapach grillowanych karkówek. Ta! Skądże znowu! Moją uwagę przykuwa czerwony nastolatek spacerujący z rodzicami. Jego czerwoność nie była jednak wynikiem zbyt długiego przebywania na słońcu, nie chodziło także o kolor jego koszulki, która nomen omen również była czerwona. W zasadzie to nawet podwójnie czerwona. Szkopuł tkwił w tym, co się na niej znajdowało. Wielki złoty sierp i młot, czyli „swastyka Związku Sowieckiego”. Nad nim rzucający się w oczy, również w kolorze złotym, napis złożony z dużych, drukowanych liter – CCCP (ros. ZSRR). Kto dzisiaj może chodzić z takimi paskudnymi symbolami na piersi?
W pierwszej chwili pomyślałem, że to mogą być turyści z Rosji, niestety prawda okazała się być dalece bardziej bolesna. To był Polak. Taki z krwi i kości, z matki i ojca, z dziada, pradziada. Polak jak się patrzy. No właśnie – patrzy się na to i chce się człowiekowi płakać. No bo jak to tak? Nasz, a zarazem tak bardzo „ich”? Czy ten dzieciak wraz z rodzicami przezimowali pod lodem ostatnie 30 lat? Rozumiem, że to była „zimna” wojna, ale żeby odmrozić sobie mózg do tego stopnia? Czy nie słyszał o Katyniu na lekcjach historii? Naprawdę nikt mu nie powiedział o okropnościach, których dopuszczali się na naszej ziemi komuniści? Przez całą swoją edukację nie otarł się o tragiczne losy ofiar komunistycznej bezpieki – Rotmistrza Pileckiego, „Inki”, gen. Fieldorfa „Nila”? Zupełnie nic mu nie mówią te osoby? Musiałem zareagować! Podbiegłem i zapytałem, czy nie wstyd mu tak paradować z symbolem zbrodniczej ideologii na piersi? Równie dobrze mógłby przecież założyć na siebie koszulkę z nazistowską wroną, lub swastyką. „Nie” – odwarknął ucinając dialog, choć po jego minie wnioskowałem, że był bardzo zaskoczony moją reakcją. To z kolei oznaczało, że nie łaził w tej koszulce po raz pierwszy, a wcześniej najwyraźniej nikt inny nie zwrócił mu z tego tytułu uwagi. Przykre.
Czy wszechobecne koszulki z podobizną Che Guevary – komunistycznego zbrodniarza kreowanego przez niektóre środowiska na „idola zbuntowanej młodzieży”, znieczuliły nas do tego stopnia, że nie oburza nas już sierp i młot? Gloryfikacja Związku Sowieckiego? Powiecie Państwo – toż to dzieciak. Młody i głupi. Komuny nie widział, nie wie co robi. A jego rodzice? Też młodzi i głupi? Też nie widzieli, o niczym nie słyszeli? Może urwali się z choinki? Choć nie jestem pewien, czy czerwoni stawiają choinki w swoich domach? Stawiają? Możliwe. Skoro widziałem ją na fotografii z wigilii Hitlera, to i choinkę w domu komuchów mogę sobie wyobrazić… Rodzice czerwonego nastolatka również byli zaskoczeni moją reakcją. „Ten kraj zamordował mi pradziadka!” – dodałem, próbując się nieco tłumaczyć, gdy wyraźnie dali mi do zrozumienia, żebym pilnował swojego nosa.
Trzeba się dziwić takim postawom i je piętnować. Skąd się jednak biorą? Te złe wzorce płyną z samej góry. Lewicowe elity Unii Europejskiej bezpardonowo tolerują komunizm. Wybielają i gloryfikują Karola Marksa, filozofa, który stworzył intelektualne podłoże pod najbardziej krwawy system w dziejach ludzkości. Nie przeszkadza im to, że wzywał do rewolucji, że jego poglądy były w istocie zaprzeczeniem wolności. Nie dostrzegają także tego, że marksizm zawsze prowadzi do gospodarczej katastrofy. Kuba i Wenezuela to najbardziej aktualne tego przykłady. Wreszcie pozostają absolutnie niewzruszeni na fakt, że Karol Marks był zapiekłym do czerwoności antysemitą.
Komunizm nigdy nie doczekał się swojej Norymbergi. Dzisiaj partie odwołujące się do tej zbrodniczej ideologii swobodnie działają w wielu krajach Europy Zachodniej. Komuniści nie tylko zasiadają w Parlamencie Europejskim, lecz także piastują wysokie stanowiska w strukturach UE. Marksowi buduje się pomniki, które uroczyście odsłania przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, a „New York Times” składa filozofowi komunizmu życzenia urodzinowe dodając, że Karol Marks miał rację! Ta granda musi się wreszcie skończyć!
W Polsce też należy się na coś zdecydować. Albo obchodzimy 1 Maja – święto wymyślone przez socjalistów i komunistów, albo celebrujemy dzień 3 Maja, czyli uchwalenie pierwszej w Europie Konstytucji – symbolu wolności, a nie zniewolenia. Wybór należy do nas. Nie można jednak tkwić w rozkroku. Podpowiadam zatem – niech się święci 3 maja!
Historia z czerwonym nastolatkiem, obecność komunizmu w Europie oraz skandaliczne zachowanie Junckera są najlepszymi dowodami na to, że nie powinno się dzisiaj likwidować, ani też chować w cieniu pomników przypominających o komunistycznych zbrodniach. Takich chociażby, jak Pomnik Katyński z Jersey City. Niech dzieci patrzą i się uczą. Niech zadają trudne pytania: „a co to za pan z karabinem wbitym w plecy”? Bo choć w swej istocie monument faktycznie jest brutalny i w jakimś stopniu epatuje przemocą, to przecież przypomina również o historii. A tym bardziej warto o niej pamiętać, im bardziej była ona brutalna i krwawa. Tak, by już nigdy się nie powtórzyła.
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.amazon.com
Reklama