Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 20:41
Reklama KD Market

Odstawmy na bok zazdrość i politykę

Odstawmy na bok zazdrość i politykę
5 maja w centrum Chicago po raz 127. przejdzie polonijna Parada 3 Maja. O roli marszałka, pomaganiu, atutach Polonii i golfie z tegorocznym Wielkim Marszałkiem Parady, Tomaszem Startkiem – rozmawia Joanna Marszałek. Joanna Marszałek: Jest Pan znany Polonii jako biznesmen i filantrop. Pańska firma Star-Tech Glass Inc. jest sponsorem wielu polonijnych przedsięwzięć i wydarzeń kulturalnych. Przekazuje Pan nieodpłatnie produkty kościołom i fundacjom. Czy oznacza to, że dobrze się Panu powodzi? Tomasz Startek: Żeby można było coś dać, firma najpierw musi przynieść profit. A nie przyniosłaby go bez dobrych pracowników. Jako firma dajemy dużo, pewnie więcej niż powinniśmy lub możemy, ale wychodzę z założenia, że jeżeli sami sobie nie pomożemy, to nikt nam nie pomoże. Wierzę, że jak coś się da, to później to do nas wróci. Czy zwraca Pan w ten sposób pomoc, którą sam otrzymał na start w Ameryce? Jak wyglądały Pana początki w tym kraju? – Przyjechałem do Chicago w 1986 roku z 500 dolarami w kieszeni, praktycznie nie mówiąc po angielsku. Moja pierwsza praca polegała na czyszczeniu poręczy i wind w hotelu Palmer House w śródmieściu Chicago. Później trafiłem do firmy zajmującej się szkłem i aluminium. Po kilku latach zrezygnowałem i nie sądziłem, że kiedykolwiek wrócę do tej branży. Jednak koledzy architekci zaczęli podrzucać mi prace i w rezultacie otworzyłem własną firmę. W znalezieniu pierwszej pracy, nauce angielskiego, dopełnieniu formalności imigracyjnych pomogło mi Zrzeszenie Amerykańsko-Polskie. Nigdy nie zapomnę tej pomocy. Teraz to właśnie oni wraz z Society For Arts zgłosili moją nominację na marszałka parady. Skoro o Society For Arts mowa, od wielu lat jest Pan jednym z głównych sponsorów prestiżowego Festiwalu Filmu Polskiego w Ameryce. Czy wiąże się to z jakiś szczególnym zainteresowaniem kinem? – Kino polskie zawsze było wyśmienite. Udział w tym największym, poza Polską, festiwalu filmowym uważam za jedno z moich najlepszych i najważniejszych przedsięwzięć. Imprezę wspieram już od dziesięciu lat, choć zaczęło się jak to w życiu od przypadku – pomocy, której udzielił mi w życiu pomysłodawca festiwalu, Krzysztof Kamyszew. Przenieśmy się z festiwalu na tegoroczną paradę trzeciomajową. Tytuł „marszałka parady” brzmi bardzo poważnie i zaszczytnie, ale co tak naprawdę znaczy dla Pana osobiście? – To doskonała okazja, aby poznać jeszcze więcej ludzi i dać Polonii trochę mojego czasu w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Zarówno ja, jak i moja rodzina jesteśmy bardzo dumni, że zostałem wybrany. Proszę pamiętać, że nie jestem najważniejszą osobą na paradzie. Marszałków jest trzech, oprócz mnie jest Edward Cyran oraz Henryk Janik. Jest też nasz superprezes Jan Kopeć i jego żona Łucja Mirowska-Kopeć, a także bardzo pomocny Michelangelo Siracki. Nie zapomnijmy o naszej królowej, Magdalenie Tołwińskiej. Staram się, by tegoroczna parada była lepsza niż kiedykolwiek. Oznacza to przyciągnięcie większej liczby sponsorów i pieniędzy. Same pozwolenia kosztują prawie 30 tys. dol. W tej chwili w centrum Chicago ostały się tylko polska i irlandzka parada, i bardzo chcemy żeby ona tam została. Czy to znaczy, że przyszłość polskiej parady w śródmieściu stoi pod znakiem zapytania? – Zawsze jest takie ryzyko, nie z naszej winy, lecz przez wzgląd na bezpieczeństwo mieszkańców. Snajper, który w zeszłym roku zastrzelił w Las Vegas 58 osób, miał w Chicago wynajęte pokoje w hotelu z widokiem na festiwal Lollapalooza. Stąd wiemy, że strzelanina mogła wydarzyć się w Chicago. Władze miasta bardzo zaostrzyły przepisy dotyczące wszelkich zgromadzeń. W dniu parady już o godz. 8 cały teren będzie zamknięty; o 9 będzie przeszukiwany z psami. Dookoła parady muszą być specjalne bariery, kosze na śmieci tylko z siatki i z przeźroczystymi workami itp. Są przepisy dotyczące wnoszenia alkoholu. Polonia lubi świętować – z tego powodu jedna grupa motocyklowa straciła prawo do uczestnictwa w paradzie. Wymogi bezpieczeństwa biją oczywiście po kosztach. Jakie są Pana obowiązki w dniu parady? – Zaczynamy o ósmej rano od złożenia kwiatów przy pomniku Kościuszki, o dziewiątej jest wciągnięcie flagi na Daley Plaza, później jest uroczysty brunch w hotelu Hilton w South Loop, po południu uroczysty bankiet. Podczas brunchu będą również spotkania z mnóstwem polityków – miejskich, powiatowych, stanowych. Wszyscy przychodzą, żeby powiedzieć nam, że przez pół dnia kochają nas najbardziej w Ameryce. Tylko przez pół dnia, bo Polonia straciła już swoją silną niegdyś pozycję w Wietrznym Mieście. Nie mamy swoich przedstawicieli we władzach miejskich, powiatowych, stanowych? Dlaczego? Jak temu zaradzić? – Kiedyś o wiele bardziej trzymaliśmy się razem. Poza tym postsolidarnościowa emigracja była bardzo anty organizacyjna. Ten bagaż przywieźliśmy ze sobą z komunistycznej Polski. Dlatego też nie chcieliśmy chodzić do wyborów. To prawda, nie mamy swojego przedstawicielstwa, lecz mamy za to ogromny potencjał – młodych, zdolnych Polaków, a zwłaszcza Polek – adwokatów, lekarzy, biznesmenów i młodych profesjonalistów. Zadaniem starszej emigracji, do której w wieku 56 lat sam się zaliczam, a także starszych organizacji polonijnych jest przyciągnąć tych młodych, dwujęzycznych profesjonalistów i pomóc im w uzyskaniu pozycji politycznych. Każda polonijna organizacja powinna mieć młodzieżowy zarząd (ang. junior board). Młodym aktywnym ludziom, którzy chcą startować na różne stanowiska, trzeba pomóc, aby byli zauważani jako Polacy. Jakie są Pana zdaniem największe atuty Polonii? – Mamy wyśmienicie wykształcone młode pokolenie, w naszych rękach jest dużo nieruchomości, przez co płacimy dużo podatków. To też jest naszą siłą – jeśli płacimy, możemy wymagać. Moim zdaniem więcej Polaków głosuje niż się słyszy. Myślę, że zmotywowanie młodej, tu urodzonej Polonii do głosowania to nasz największy potencjał na pozycje polityczne. Gdybyśmy tylko potrafili odstawić na bok zazdrość i podziały, pomóc jeden drugiemu, wtedy razem moglibyśmy więcej osiągnąć. Kim jest prywatnie Tomasz Startek, tegoroczny marszałek Parady 3 Maja? – Osobą, która wstaje o piątej rano i lubi być w pracy wcześnie, zanim przyjdą inni. Jest również ojcem 13-latka, który jest tak naprawdę najważniejszym biznesem, jaki prowadzę; dopiero potem jest normalny biznes. Oprócz rodziny i pracy mam dwie pasje – golf i narty. Golf to świetne narzędzie do wybrania sobie przyjaciół i klientów – w ciągu paru godzin gry pozwala „przeczytać” człowieka – czy oszukuje, czy potrafi zachować zimną krew, czy potrafi odmówić alkoholu, jak się zachowa, gdy gra idzie nie po jego myśli. Podziały wśród Polonii nie są tajemnicą, lecz parada jest takim wydarzeniem, na którym pojawiają się wszyscy. Jakie jest Pana przesłanie do Polonii w przeddzień parady? – Zapomnijmy o naszych poglądach politycznych choć na jeden dzień, a może nawet na dłużej. Każda nacja walczy między sobą i ma różne zdania, ale większość z nich najpierw walczy o swoją pozycję jako całość. Walczmy najpierw, aby wybić się na tle innych grup etnicznych, a dopiero później między sobą. Spróbujmy spojrzeć na siebie jako całość, odstawmy podziały na bok, choćby na jeden dzień. Dziękuję za rozmowę. [email protected] fot.Ewa Malcher
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama