W poniedziałek przed godz. 15. zakończyła się niejawna część przesłuchania b. premiera Donalda Tuska w procesie b. szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego i czterech innych urzędników. Tusk składał zeznania w trybie niejawnym przez prawie godzinę.
Były premier zeznawał w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Warszawie w procesie b. szefa jego kancelarii Tomasza Arabskiego oraz czterech innych urzędników.
Wcześniej po trzech godzinach jawnego przesłuchania byłego premiera, a obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz odczytaniu przez sąd zeznań złożonych przez Tuska, jako świadka w śledztwie na etapie postępowania prokuratorskiego - jeden z pełnomocników oskarżycieli prywatnych mec. Stefan Hambura złożył wniosek o wyłączenie jawności dalszej części rozprawy.
Jak argumentował mecenas, wynika to z konieczności odwołania się w pytaniach do tajnych materiałów tej sprawy. Chodzi - jak zaznaczył - m.in. o kwestie zawarte w aktach odnoszących się do b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego.
Sąd uwzględnił ten wniosek. Po kilkudziesięciominutowej przerwie rozprawa została wznowiona przed godz. 14. w innej sali sądu - przewidzianej do posiedzeń z wyłączeniem jawności.
Już wcześniej w procesie T. Arabskiego i pozostałych czterech urzędników odbywały się zeznania z wyłączeniem jawności. Sąd uznał, że zeznania wszystkich świadków związanych z BOR były niejawne. Zdecydował tak ze względu na konieczność zachowania tajemnicy działań ochronnych BOR. Przesłuchania te odbywały się w specjalnie zabezpieczonej sali sądu, do której dziennikarze nie mają wstępu.
W maju i czerwcu 2017 r. zeznania w tym procesie złożyli tam m.in. były szef BOR gen. Marian Janicki oraz gen. Bielawny.
Arabski został oskarżony przez niektórych bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej po umorzeniu śledztwa ws. organizacji lotów do Smoleńska przez prokuraturę.
Oskarżyciele zarzucili m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta RP. B. szefowi Kancelarii Premiera zarzucono niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem", a także niepoinformowanie "uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb". Ponadto wskazano, że Arabski "nie zapewnił sprawnego i terminowego" obiegu dokumentów niezbędnych do prawidłowego przebiegu lotu.
Pozostałym urzędnikom oskarżyciele zarzucili m.in. brak ustaleń w sprawie statusu lotniska, nieterminowe dostarczanie dokumentów oraz niezweryfikowanie aktualności tzw. kart podejścia do lotniska. "Ewidencja składanych zamówień i wykonywanych lotów przez Kancelarię Premiera była prowadzona w sposób niedokładny, nierzetelny i niekompletny, co utrudniało koordynację i monitorowanie wykonywania transportu specjalnego" - wskazali oskarżyciele. (PAP)
Na zdjęciu: Donald Trusk zeznaje przed sądem w Warszawie
fot.BARTLOMIEJ ZBOROWSKI/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama