Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 02:24
Reklama KD Market
Reklama

Rosyjskie cyberstrachy

Aż 21 stanowych systemów wyborczych w USA zostało w 2016 roku zaatakowanych przez rosyjskich hakerów. Na szczęście tylko w wyjątkowych przypadkach doszło do ich penetracji, a wyniki wyborów nie zostały zmanipulowane.

Te informacje podała kilka dni temu Jeanette Manfra, szefowa biura cyberbezpieczeństwa w Departamencie Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) w wywiadzie dla telewizji NBC. Z kolei Jeh Johnson, który był w czasie wyborów w 2016 roku sekretarzem DHS uważa, że ślady prowadzą prosto na Kreml. Ponieważ trwa ciągle śledztwo, wciąż nie znamy szczegółów, choć wiemy, że hakerzy uderzali w najliczniejsze stany, takie jak Teksas, Kalifornia, czy nasze Illinois. Poszczególne stany z kolei nie ukrywają pretensji, że aż tak długo zwlekano w Waszyngtonie z informacjami o cyberatakach.

Między atakami a manipulacją

Przedstawiciele organów ścigania twierdzą jednak, że nie ma żadnych dowodów, aby ataki zaważyły na wynikach wyborów. Oficjalnie fakt włamania do systemów wyborczych potwierdził jedynie Illinois Board of Elections. Ale podatne na włamania są niemal wszystkie stany. Ponad 40 z nich posiada elektroniczne systemy głosowania, które liczą sobie co najmniej 10 lat. W epoce komputeryzacji to cała epoka.
Ale obecność Rosjan w cyberprzestrzeni to nie tylko ataki hakerskie. Z raportu specjalnego prokuratora Roberta Muellera wynika, że Kreml próbował wpływać na poglądy Amerykanów za pośrednictwem mediów społecznościowych, wypełniając je informacjami, które służyły jego własnym interesom. Wpływ, jaki wywarły konta kolportujące fałszywe informacje na Facebooku, YouTube, Instagramie, czy Twitterze jest nie do oszacowania. To Władimir Putin udzielił schronienia Edwardowi Snowdenowi, który ujawnił wiele tajemnic wykradzionych z systemów komputerowych amerykańskiego wywiadu.

Element wojny naszych czasów

Użycie hakerów w celu osiągnięcia konkretnych celów, lub choćby “nękania” i sprawdzania szczelności systemów komputerowych innych krajów lub wielkich korporacji nie jest niczym nowym. Od lat robią to Chińczycy, Rosjanie, Koreańczycy z Północy, czy sami Amerykanie. Często cyberwłamywacze na usługach rządów osiągają spektakularne sukcesy. Kilka lat temu Izraelowi udało się skutecznie zainfekować irańskie komputery kierujące wirówkami do uszlachetniania paliwa nuklearnego, blokując postępy Teheranu w budowie własnej broni atomowej.
O włamaniach do sieci handlowych takich jak Target, czy Home Depot i kradzieży milionów numerów kart kredytowych słyszeliśmy wszyscy. Te numery sprzedawano wówczas za pośrednictwem internetu i wykorzystywano do zakupów na koszt klientów. Przyzwyczailiśmy się do tego, że świat zaawansowanych technologii nie tylko ułatwia życie, ale potrafi stanowić poważne zagrożenie. Internet i technologia stały się frontami walki o dominację nad światem.

"Użycie hakerów w celu osiągnięcia konkretnych celów, lub choćby “nękania” i sprawdzania szczelności systemów komputerowych innych krajów lub wielkich korporacji nie jest niczym nowym"



Haker zastąpił rosyjskiego niedźwiedzia

Rosyjskim hakerom udało się zaatakować w przeszłości komputery Białego Domu oraz Departamentu Skarbu. Częścią grupy przestępczej bazującej w Rosji okazali się cyberprzestępcy, którym udało się wykraść z systemu komputerowego amerykańskiej skarbówki szczegółowe dane ponad 100 tys. podatników. W imieniu wielu z nich wypełniono fałszywe rozliczenia PIT, wyłudzając od IRS co najmniej 50 milionów dolarów. Włamania dokonano w stosunkowo prosty sposób, atakując serwis Get Transcript, pozwalający na ściągnięcie z komputerów IRS odpisów zeznań podatkowych za poprzednie lata.
Te przykłady można mnożyć w nieskończoność, bo komputery nie znają zmęczenia i nieprzerwanie testują bezpieczeństwo poszczególnych systemów, szukając w nich słabych punktów. A rosyjskiego niedźwiedzia zastąpił dziś, jako straszak, rosyjski haker.

System bez dofinansowania

Już za dwa tygodnie zacznie się nowy cykl wyborczy – prawybory do Kongresu. 6 marca będą głosować mieszkańcy Teksasu, a 20 marca – Illinois. Mimo braku szczegółów dotyczących rosyjskich ataków w poszczególnych stanach zaczęto podejmować dodatkowe środki ostrożności. Na przykład niektóre z nich zdecydowały się na wprowadzenie systemów szyfrujących przesyłane dane. Powołano komisje i specjalne zespoły testujące zabezpieczenia. Często na własny koszt, bo procedowany w Senacie Secure Elections Act przewidujący zasilenie stanowych systemów dotacjami w wysokości 386 milionów dolarów, ugrzązł w jednej z komisji. A nie brak głosów, że na dziewięć miesięcy przed listopadowymi wyborami wciąż nie mamy pewności, że odbędą się one w bezpieczny sposób. Lewicowy think tank Center of American Progress pokusił się o wydanie szkolnych cenzurek poszczególnym systemom wyborczym. Żaden z niech nie zasłużył na A, czyli na naszą piątkę. Tylko 11 stanów otrzymało notę B, 23 – C, 12 – D, a pięć otrzymało najniższą z możliwych not – F. Może oceny są zbyt surowe, ale bez wątpienia pokazują, że do rozwiązania problemów ciągle bardzo daleko. Trzeba działać, bo w przeciwnym wypadku, po wyborach będziemy zadawać sobie pytanie – czy rządzą nami ludzie, których rzeczywiście wybraliśmy w wolnych, demokratycznych wyborach?

Jolanta Telega

[email protected]

fot.Julian Stratenschulte/EPA

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama