Chicagowscy podróżni odczuli skutki awarii prądu, do której doszło w niedzielę po południu na międzynarodowym lotnisku w Atlancie. Kilkanaście połączeń pomiędzy chicagowskimi lotniskami a Atlantą zostało odwołanych, a wiele poważnie opóźnionych.
17 grudnia po południu na międzynarodowym lotnisku Hartsfielda-Jacksona w Atlancie doszło do awarii systemu elektrycznego, w wyniku której na lotnisku zabrakło prądu. Tysiące ludzi wyjeżdżających w świąteczne podróże, czekających na krajowe i międzynarodowe połączenia, utknęło na lotnisku. Wszystkie starty zostały wstrzymane, a wieża kontrolna odsyłała lądujące samoloty na inne lotniska.
Awaria elektryczności trwała 11 godzin. 1,5 tys. lotów zostało wstrzymanych, a wiele z nich – odwołanych. Port lotniczy w Atlancie jest uważany za najruchliwsze lotnisko świata i główny węzeł lotniczy w Stanach Zjednoczonych. Skutki awarii w Atlancie odczuli zatem podróżni w całych Stanach Zjednoczonych, również w Chicago.
Chicagowskie lotnisko O’Hare odwołało osiem lotów do Atlanty. Tylko w trzech przypadkach samoloty wystartowały w końcu z kilkunastogodzinnym opóźnieniem. Z jedenastu samolotów, które miały w czasie awarii przylecieć z Atlanty na O’Hare, do poniedziałku dotarło zaledwie pięć. Na lotnisku Midway odwołano 18 lotów.
Eksperci oceniają, że skutki awarii elektryczności na lotnisku w Atlancie będą odczuwalne w całych Stanach Zjednoczonych przez najbliższe kilka dni.
(gd)
Reklama