Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 15:39
Reklama KD Market

Marcin P.: z perspektywy czasu mogłem stwierdzić, że był parasol ochronny nad Amber Gold



Patrząc z perspektywy czasu, mogłem stwierdzić, że był parasol ochronny nad Amber Gold, ale ja o jego istnieniu w ogóle nie wiedziałem - mówił Marcin P. we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold.

Zasiadający w komisji Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) pytał świadka, czy miał on zapewnioną "nietykalność, a wręcz ochronę" ze strony organów podatkowych lub konkretnych urzędników, pozwalającą mu na "kompletne ignorowanie przepisów podatkowych, karno-skarbowych, a także zapisanych w Kodeksie karnym".

"W tamtym momencie nic mi na ten temat nie było wiadomo. Patrząc z perspektywy czasu mogłem stwierdzić, że taki parasol był, ale ja o jego istnieniu w ogóle nie wiedziałem" - odpowiedział Marcin P. Zaznaczył, że nie ma wiedzy, że taki "parasol" istniał, ale patrząc z perspektywy czasu widzi, że ze strony m.in. pomorskiego urzędu skarbowego było dla niego "wiele szczęśliwych zbiegów okoliczności", a on w takie nie wierzy.

"Patrząc na to, jakie osoby były wysyłane do kontroli, zarówno z pomorskiego urzędu skarbowego, jak i pierwszego urzędu skarbowego - ja nie chcę powiedzieć, że to było żałosne, ale tak to wyglądało" - powiedział Marcin P.

"Dopiero w momencie gdy została wyznaczona pani Jarmułowska - chyba tak się nazywała - można powiedzieć, że wtedy zaczęło to wyglądać jak kontrola skarbowa, ale to był lipiec czy sierpień 2012" - dodał.

Według świadka na kontrolę "panie z urzędu przychodziły kawy się napić". "Ja bym kontroli tak nie prowadził" - zaznaczył Marcin P.

Na pytanie Małgorzaty Wassermann (PiS) o to, czy wie jak się zakończyły postępowania pomorskiego urzędu skarbowego, Marcin P odpowiedział: "Tak, wiem i moim zdaniem są śmieszne". Jak poinformował, postępowania zostały zakończone "umorzeniem postępowania i zwrotem zapłaconego podatku".

Wassermann dopytywała, czy "jedyne, co zrobił urząd po 5 latach kontroli, to przerżnął pół mln zł". W odpowiedzi usłyszała, że tak, bo m.in. nie było "badania biegłego rewidenta z zakresie prawidłowości prowadzenia ksiąg". Marcin P. zaznaczył, że należność była nałożona słusznie, ale doszło do zaniedbań ze strony urzędu. (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama