Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 18:19
Reklama KD Market
Reklama

Obamy grzechy i czyny chwalebne



W przyszłym tygodniu będziemy świadkami historii. Pierwszy czarny prezydent USA przekaże władzę w ręce człowieka, który nigdy wcześniej nie ubiegał się o wybieralny urząd. To zawsze okazja do podsumowań. Z zastrzeżeniem, że odchodzący prezydent będzie jeszcze musiał poczekać na osąd historii.

Barack Obama kończy swoją kadencję z ponad 50-procentowymi wskaźnikami popularności. O takich wynikach jego poprzednik George W. Bush na koniec swoich rządów mógł tylko pomarzyć. Ale trzeba pamiętać, że prezydentura Obamy zaczynała się w okresie głębokiej zapaści gospodarczej, po której mogło być już tylko lepiej. I – co w historii USA zdarza się rzadko – okazała się wolna od różnego rodzaju skandali i afer. Pod tym względem, z medialnego punktu widzenia, była wręcz nudna.

Gospodarczy sukces

Jednak popularność Obamy nie przełożyła się na sukcesy wyborcze jego własnej partii. Demokraci są dziś mniejszością w obu izbach Kongresu, co oznacza, że wszystkie reformy wprowadzone w ciągu minionych 8 lat są dziś zagrożone. W Białym Domu zasiądzie przecież prezydent republikanin, który na dodatek będzie nominował do Sądu Najwyższego kandydatów o poglądach prawicowych.

Miliony Amerykanów w czasie wielkiej recesji straciły złudzenia o spełnieniu się nie tylko ich własnej wersji American Dream, ale marzeń ich własnych dzieci. To chyba jeden z sekretów wyborczego zwycięstwa Donalda Trumpa"



Obama rozpoczął rezydencję w Białym Domu w samym środku wielkiej recesji. To traumatyczne doświadczenie, będące udziałem całego społeczeństwa po latach prosperity i wielkiej spekulacyjnej bańki na rynku nieruchomości, pomogło mu w wyborczym zwycięstwie. W hasło „Change” (zmiana) uwierzyły miliony wyborców. Pod rządami nowej administracji Ameryka uniknęła osunięcia się w depresję gospodarczą, porównywalną do lat 30. XX stulecia. Zrobiła to jednak w kontrowersyjny sposób – udzielając (za pożyczone na koszt przyszłych pokoleń pieniądze) gigantycznej pomocy największym instytucjom finansowym oraz koncernom samochodowym. Plan ratowania samochodowej Wielkiej Trójki okazał się sukcesem. Tymczasowa nacjonalizacja General Motors i Chryslera (Ford podążył trochę inną drogą) wymusiła na amerykańskich producentach lepsze dostosowanie się do globalnej konkurencji. Ale ratowanie wielkich banków, współodpowiedzialnych za wpędzenie całego świata w wielki kryzys gospodarczy, budzi do dziś ogromne kontrowersje.

Utracony American Dream

Biały Dom chwali się dziś, że w czasie prezydentury Obamy gospodarka utworzyła 11 milionów miejsc pracy i że przez rekordowe 75 miesięcy wskaźniki zatrudnienia w USA nieprzerwanie rosły. Wskaźnik giełdowy Dow Jones jest dziś o 10 tys. punktów wyżej niż osiem lat temu. Spadły wskaźniki ubóstwa. Nie zmieniło to jednak nastawienia milionów mieszkańców USA, którzy w czasie wielkiej recesji stracili złudzenia o spełnieniu się nie tylko ich własnej wersji American Dream, ale marzeń ich własnych dzieci. To chyba jeden z sekretów wyborczego zwycięstwa Donalda Trumpa.

Najbardziej kontrowersyjnym spadkiem po odchodzącym prezydencie pozostaje Obamacare – reforma systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Dla jednych to niewątpliwy polityczny sukces, bo wprowadzenie tak radykalnych zmian nie udało się w przeszłości politykom żadnej partii. Dzięki Obamacare ok. 20 milionów osób uzyskało dostęp do ubezpieczeń zdrowotnych.

Czas autorytaryzmu i terroryzmu

Waszyngtońska Heritage Foundation, stanowiąca intelektualne zaplecze konserwatywnego skrzydła Partii Republikańskiej, nie pozostawia na prezydenturze Obamy przysłowiowej suchej nitki. Przypomina o naciąganiu konstytucji i próby omijania Kongresu za pomocą rozporządzeń wykonawczych (ang. executive orders). Efektem były zacierające się różnice między kompetencjami władzy wykonawczej i ustawodawczej.

Ale krytyka odchodzącego prezydenta przede wszystkim dotyczy polityki zagranicznej. Co prawda to Barack Obama dopadł i wymierzył sprawiedliwość wrogowi USA nr 1 – Osamie bin Ladenowi. Biały Dom miał swój udział w zaprzepaszczeniu zdobyczy „arabskiej wiosny”. W efekcie mamy do czynienia z destabilizacją sytuacji w tym regionie świata. Przykładem rozminięcia się szczytnych zamierzeń z rzeczywistością było przyłączenie się do Wielkiej Brytanii oraz Francji przy podjęciu działań na rzecz obalenia reżimu Muammara Kadafiego. Dziś Libia znajduje się w stanie wojny domowej.

Administracja Obamy nie przewidziała także wzrostu aktywności ugrupowań terrorystycznych związanych z tzw. Państwem Islamskim, zwłaszcza po wycofaniu się wojsk amerykańskich z Iraku. Nie zapobiegła też eskalacji wojny domowej w sąsiedniej Syrii, czego efektem było nie tylko zniszczenie tego kraju, ale też ogromna fala uchodźców, która zalała Europę. Ostatnie lata przyniosły kryzys wartości demokratycznych w wielu krajach i wzrost trendów autokratycznych. Dla Polaków symbolem tego procesu jest przede wszystkim Rosja, która nie zaprzestała uprawiać neoimperialnej polityki, prowadząc wojnę hybrydową w Gruzji, na Ukrainie i w innych krajach byłego obozu komunistycznego.

Tych zmian z pewnością nie da się zapisać po stronie sukcesów odchodzącej administracji, choć oczywiście odpowiedź na pytanie, czy można było ich uniknąć, pozostaje kwestią otwartą.

Mimo wysokich wskaźników popularności, Obama jako pierwszy Afroamerykanin w historii piastujący najwyższy urząd w państwie, nie przyczynił się do załagodzenia konfliktów rasowych. Incydenty i zamieszki w różnych częściach kraju nasiliły się szczególnie podczas jego drugiej kadencji.

W swoim pożegnalnym przemówieniu w Chicago Obama przypomniał Amerykanom o korzyściach wynikających z wcielania w życie idei wolnego handlu oraz społeczeństwa otwartego na imigrantów. Te przesłanie można odebrać także jako formę ostrzeżenia dla kolejnej administracji przejmującej kontrolę nad Białym Domem. To przywilej każdego z odchodzących prezydentów – udzielenie ostatnich rad następcom. Nie znaczy to jednak, że kolejny lokator Białego Domu się do nich zastosuje. W przypadku Donalda Trumpa wydaje się to więcej niż wątpliwe.

Zdaniem wielu obserwatorów 8-letnią prezydenturę Baracka Obamy należy zaliczyć do przeciętnych. Ale wielu prezydentów doceniono dopiero po latach. Tak było na przykład z Ronaldem Reaganem. Na to jak historia oceni pierwszego Afroamerykanina na najwyższym stanowisku w USA, trzeba więc będzie trochę poczekać.

Jolanta Telega

[email protected]



Pożegnalne przemówienie Baracka Obamy w Chiago

Zdjęcia Jacek Boczarski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama