Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 01:54
Reklama KD Market

Opłatek i kitesurfing, czyli święta po australijsku


Konrad Arsenowicz po dziewięciu latach spędzonych w Chicago w 2011 roku z żoną Niną wyjechał z Chicago do Australii. Mieszka w Perth, gdzie prowadzi firmę malarską. Spełniony mąż, ojciec, z zamiłowania podróżnik i kitesurfer. Jest synem zmarłego w 2008 r. znanego polonijnego radiowca i społecznika Jerzego Arsenowicza.

„Kilka lat temu, z żoną Niną wyjechałem z Chicago do Australii. Mieszkamy w Perth, która określana jest najdalej oddaloną od cywilizacji metropolią świata; od najbliższego większego miasta dzieli nas 2800 kilometrów. W Australii koniec grudnia to środek lata. W Boże Narodzenie przyzwyczajony jestem do chłodu i śniegu, a w Australii temperatury w grudniu przekraczają 30 stopni Celsjusza. Wszyscy chodzą w krótkich spodenkach, koszulkach z krótkim rękawem i w… czapkach Mikołaja.

Święta spędzane w Chicago przede wszystkim kojarzą mi się z rodziną i przyjaciółmi, ze wspólnym spędzaniem czasu i cieszeniem się bliskością, świąteczną atmosferą. Pierwsze, co uderzyło nas w Australii, to właśnie brak rodziny. Święta spędzamy w międzynarodowym gronie znajomych. Wigilię organizujemy u siebie, polską, tradycyjną, z dwunastoma potrawami. Znajomi, którzy niewiele wiedzą o polskiej kulturze, są niezmiennie zadziwieni ilością jedzenia, jaka ląduje na stole. Kuchnia polska nie pasuje zbytnio do tutejszego klimatu, ale tradycja zobowiązuje. Półprodukty, kiszoną kapustę i ogórki kupujemy w jedynym polskim sklepie w Perth, u polskiego rzeźnika dostępne są smaczne polskie wędliny. Nina zajmuje się kuchnią, ja pomagam, ile mogę, lepimy pierogi i uszka.


Choinkę ubieramy tradycyjnie na dzień przed Wigilią. My mamy sztuczną, ale w Australii bez problemu można kupić prawdziwe drzewko; myślę, że sprowadzają je ze Wschodniego Wybrzeża. W tym roku mamy dylemat, w jaki sposób choinkę ubrać i gdzie ją postawić. Nasza córeczka Zoe ma już rok i dwa miesiące, jest bardzo mobilna, a kolorowe bombki i łańcuchy z pewnością bardzo ją zainteresują.

Po tradycyjnej polskiej Wigilii, Boże Narodzenie spędzimy po australijsku. Tutejszą tradycją jest wyprawa na plażę. Bierzemy ze sobą jedzenie i ze znajomymi jedziemy nad ocean. Zaczęliśmy uprawiać kitesurfing, zabieramy nasze latawce, jemy, pływamy i latamy. Tak spędzamy pierwszy dzień świąt. W Australii, podobnie jak w Polsce, obchodzimy dwa dni świąt, drugi to tzw. boxing day, przypominający amerykański czarny piątek, czyli szaleństwo zakupów, przecen i wyprzedaży. Raczej ignorujemy ten zwyczaj i ten dzień spędzamy w domu lub na plaży. Jest zatem choinka, polskie jedzenie i grono znajomych. Jest sianko pod obrusem, dzielenie się opłatkiem i świąteczne życzenia. Jedyne czego mi brak w święta to rodzina i… śnieg. Boże Narodzenie w lecie to trochę dziwne przeżycie, w radio lecą kolędy, ale ja nie do końca czuję atmosferę tych świąt. Brakuje mi śniegu i mrozu. W świątecznym okresie najchętniej przyjechałbym do Chicago. Na dwa tygodnie, ale nie na dłużej”.



2-3

2-3

1-3

1-3

_dsc0261

_dsc0261

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama