Małgorzata Tarasiewicz mieszkała w Chicago od 1990 do 1994 r., później w Prospect Heights do 2010 roku. Na wyjazd do RPA zdecydowała się znudzona przewidywalnością i rutyną amerykańskiego życia. Wraz z mężem – weterynarzem zajmuje się ratowaniem dzikich zwierząt, głównie lwów. Jej marzeniem jest zamieszkanie w afrykańskim buszu i organizowanie fotograficznych safari dla małych grup i osób dysponujących ograniczonym budżetem. Święta są dla niej okazją, by pomóc najuboższym i najbardziej potrzebującym.
„Boże Narodzenie w Afryce nie jest klasycznym "White Christmas", choć w Republice Południowej Afryki, gdzie mieszkam, śnieg wcale nie należy do rzadkości. W czerwcu tego roku wystąpiły tu całkiem pokaźne opady śniegu, które spowodowały prawdziwy chaos na drogach. Ale czerwiec, jak wiadomo, to zima. Grudzień to na południowej półkuli początek lata, więc Boże Narodzenie przypada na okres dużej ilości słońca, wysokich temperatur i roślinności w pełnym jej rozkwicie. To również czas wakacji, szkoły są pozamykane i wielu mieszkańców RPA wyjeżdża na urlopy.
Święta Bożego Narodzenia w Afryce na pewno nie są tak skomercjalizowane, jak w Europie czy Ameryce Północnej. Mniej tu przepychu, dekoracji świątecznych i klasycznej gorączki zakupów. Większość tradycji bożonarodzeniowych zostało przejętych z angielskich tradycji, co wynika z dwustu lat silnych wpływów Wielkiej Brytanii na tę część kontynentu afrykańskiego. Wigilia, którą tak uroczyście celebruje się w Polsce, ogranicza się jedynie do ostatnich przygotowań do Bożego Narodzenia i bardzo popularnego wieczornego wspólnego śpiewania kolęd przy świecach w domach lub okolicznych kościołach. Oczywiście w domach stoją przystrojone choinki z czekającymi na otwarcie prezentami, przy poręczach schodów wiszą „mikołajowe skarpety”, a przed pójściem spać pozostawia się na stoliku tradycyjny talerzyk z ciasteczkami i szklanką mleka dla Mikołaja.
Bożonarodzeniowy poranek wielu mieszkańców RPA rozpoczyna dzieleniem się prezentami i pójściem na mszę do pobliskiego kościoła. Po powrocie zasiada się do stołu, bardzo często ustawionego na zewnątrz domu. Ze względu na wysokie temperatury bardzo popularne jest tu świąteczne grillowanie, zwane „braai”. Do tradycyjnych potraw świątecznych zalicza się pieczonego indyka lub kaczkę, wołowinę i wieprzową szynkę, często owiniętą plastrami boczku, różnego rodzaju paszteciki z mielonym mięsem lub warzywami, żółty ryż i obowiązkowo – pudding, w tym klasyczny malva pudding. Malva pudding pochodzi z kuchni holenderskiej, która również jest tutaj popularna i wynika z wpływów holenderskich na historię RPA. Nie brakuje też tradycyjnych południowoafrykańskich boerewors – kiełbasy z mieszanki mięsa wołowego, wieprzowego i baraniny, z przyprawami i koniecznie goździkiem.
Trudno w to uwierzyć, ale większość tych potraw często jest przyrządzana właśnie na grillu. W uboższych afrykańskich domach jada się tradycyjna chakalakę z tzw. pap, czyli grysik kukurydziany o konsystencji i wyglądzie podobnym do naszej kaszy manny. Chakalaka to potrawa przyrządzona z gotowanej cebuli, papryki, marchewki, pomidorów i różnych pikantnych przypraw. Jeśli tylko finanse pozwolą, nie zabraknie shisa nyama, czyli pieczonego na grillu lub wprost w ognisku mięsa. Shisa nyama w języku Zulu oznacza wprost "palenie mięsa". I w tych zamożniejszych, i tych biednych domach jedzenie świątecznych potraw odbywa się przy muzyce, wspólnych śpiewach i tańcach, a dzielenie się jedzeniem z sąsiadami, czy przechodzącymi w pobliżu osobami, stanowi część tradycji.
Okres świąt nie jest jednak radosny dla wszystkich w Afryce, wciąż tkwiącej w głębokim ubóstwie i nędzy. Miliony sierot (samych tzw. „sierot AIDS” na kontynencie afrykańskim jest ok.12 milionów), często głodnych i chorych, miliony zbłąkanych ludzi uciekających przed lokalnymi wojnami, śmiercią i głodem. RPA jest czymś w rodzaju "nadziei na lepsze jutro" dla wielu uchodźców z całej niemal Afryki, choć w tym kraju nie istnieje żaden rodzaj pomocy socjalnej ze strony rządu: nie istnieją zasiłki, kartki żywnościowe, i jeśli nie pracujesz – nie jesz (procent bezrobocia w RPA wynosi w obecnej chwili 26,6). Żebracy na większości skrzyżowań Johannesburga to codzienność. Tutaj żebranie nie wynika z uzależnień czy chorób psychicznych, a rzeczywiście ze zwykłej desperacji i bezsilności.
Dlatego zrezygnowałam z wielu moich polsko-amerykańskich tradycji i wraz z mężem pieniądze normalnie wydawane na te okazje przeznaczamy na nakarmienie jak największej ilości osób na pobliskich ulicach. Na Boże Narodzenie zamawiamy w jednej z lokalnych i bardzo tu popularnych restauracji szybkiej obsługi Chesa Nyama gotowe zestawy: porcję pap, sztukę grillowanego mięsa, spory kawałek pieczonej kiełbasy boerewors, sałatki i sosy. Pakujemy to do torebek wraz z niewielkimi podarkami typu skarpety, środki toaletowe i słodycze. Przed południem ruszamy w miasto.To taki nasz prywatny sposób łamania się opłatkiem z innymi i niesienie wprost dodatkowego talerza „dla zbłąkanego wędrowca”.
Oczywiście nie zapominam o świątecznych dekoracjach i akcentach we własnym domu. Co prawda większość bombek wieszam na dużej akacji przed tarasem, ale maleńką sztuczną choinkę wstawiam między krzaki. Zawsze wzbudza to wielkie zainteresowanie ibisów, dzikich perliczek i innych ptaków, których gatunki trudno wymienić, tyle ich tutaj naokoło. Nie jestem pewna, czy ten rodzaj spędzania świąt nie przynosi mi więcej radości... Na pewno bardziej zbliża do ich sensu i przesłania”.
Na koniec mały słownik, czyli "Wesołych Świąt!" w paru lokalnych językach (oficjalnych urzędowych jest w RPA jedenaście):
Zulu – Sinifisela Ukhisimusi Omuhle!
Afrikaans – Geseënde Kersfees!
Swazi – Sinifisela Khisimusi Lomuhle!
Sotho – Matswalo a Morena a Mobotse!
Xhosa – Ikrismesi Emnandi
Świąteczna choinka:
Zulu – Isihlahla SikaKhisimusi
Afrikaans – Kersboom
Xhosa – Umthi weKrismesi
Sotho – Sefate sa Keresemese
Zdjęcia z archiwum Małgorzaty Tarasiewicz
Reklama