Marta Mironiuk – po 13 latach w Chicago przeprowadziła się do Chin, gdzie mieszka od 2,5 lat. W Chicago pracowała m.in. w chicagowskim radiu 1030AM, jednocześnie studiowała pedagogikę. Obecnie pracuje w międzynarodowej szkole w Shenzhen jako nauczycielka nauczania początkowego.
„Święta w Chicago były zawsze bardzo polskie i z mnóstwem dobrego jedzenia. Było też bardzo uroczyście. Na pasterkę chodziłam do kościoła św. Józefa Robotnika w Wheeling.
Chińczycy nie obchodzą świąt Bożego Narodzenia, więc musimy bardziej się postarać o stworzenie świątecznej atmosfery. Będą to na pewno szczególne święta, bo po raz pierwszy spędzimy je z naszą urodzoną w Chinach dwumiesięczną córką. Do wigilijnego stołu zasiądziemy z zaprzyjaźnioną polską rodziną, a na Boże Narodzenie wybieram się do kościoła katolickiego w Hong Kongu, gdzie jest stosunkowo blisko, ponadto jest tam wiele kościołów, w których świętuje się Boże Narodzenie.
Mieszkam w Shenzhen, mieście kilkakrotnie większym niż Chicago. Niektórzy nazywają je miastem bez historii, gdyż w ciągu 30 lat zmieniło się z miasteczka rybackiego z 30-tysięczną populacją w megametropolię, którą zamieszkuje obecnie kilkanaście milionów ludzi.
Najbliższa polska placówka dyplomatyczna to konsulat generalny w Kantonie (znanym tutaj jako Guangzhou), oddalonym około 140 km. Tam co roku organizowany jest opłatek dla Polonii. Jednak Polacy mieszkający w Shenzhen sami organizują sobie spotkanie świąteczne, w tym roku wzięło w nim udział około 30 osób. Były kolędy, polskie potrawy. Oczywiście niektóre polskie dania są trudne do odtworzenia w Chinach. Niektórzy przywożą sobie z Polski niezbędne składniki do przygotowania wigilijnych potraw, inni musieli improwizować. Co nieco można też kupić w międzynarodowych sklepach. Ja miałam przygotować kompot z suszonych owoców, które na szczęście można tu kupić. Menu naszego świątecznego spotkania pozwalało na wiele ustępstw. Był barszcz z uszkami, pierogi z kapustą, ale też kiełbaski i chrzan, kotlety mielone, bigos i oczywiście wódka.
Bardzo tęsknię za Chicago, za polską dzielnicą, za różnorodnością tego miasta i łatwością poruszania się w nim. Tutaj wybierając się gdzieś, trzeba dobrze zaplanować czas, wyjść dużo wcześniej i uważać, by się nie zgubić. Korki są jeszcze większe niż w Chicago, również więcej się buduje i remontuje.
Co Chińczycy wiedzą o Polsce? Przeciętny Chińczyk niewiele. Natomiast ci, którzy coś wiedzą, z reguły zaskakują mnie czymś nietypowym – że byli kiedyś w Pucku, że jedli kiedyś bigos, że chcieliby pojechać do Żelazowej Woli. Wiedzą, że jest bardzo zimno, że był tam system komunistyczny, często też spotykam ludzi, których krewni lub znajomi studiowali w Polsce”.
fot.arch. Marty Mironiuk
Reklama