Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 01:22
Reklama KD Market

W Santiago święta skromniejsze niż w Chicago


Krzysztof „Chris” Dąbrowski wyjechał z Polski do USA w 1972 roku. Najpierw mieszkał w Oklahomie, gdzie studiował, a od 1980 r. w Chicago. Dziewięć lat temu osiedlił się w Santiago. Mieszka blisko śródmieścia. Wykłada architekturę na tamtejszym uniwersytecie i prowadzi na internecie blog w trzech językach: angielskim, hiszpańskim i polskim. Wybrał stolicę Chile z powodów osobistych.

− Zakochałem się od pierwszego wejrzenia w Chilijce, którą poznałem przypadkowo podczas podróży. Moja żona jest lekarzem ginekologiem i moim rówieśnikiem. To moje drugie małżeństwo, pierwsze w Chicago nie przetrwało. Nie mieliśmy dzieci. Z moją obecną żoną jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Właśnie celebrowaliśmy dziewiątą rocznicę ślubu − zwierza się 60-latek.

Początki nowego życia w Chile nie były łatwe. Wzięty architekt z wieloma sukcesami zawodowymi miał nadzieję, że będzie pracował z Santiago w USA przez internet, ale okazało się to niemożliwe ze względu na słabe zaplecze technologiczne. Znalezienie pracy też było wyzwaniem z powodu dużego bezrobocia. W końcu udało mu się uzyskać etat na lokalnym uniwersytecie.

Dąbrowski przyznaje, że w Chile obchodzi się święta znacznie skromniej niż w Chicago. − Zawsze w wigilię zasiadaliśmy przy wspaniale zastawionym stole, na którym znajdowały się polskie tradycyjne potrawy, sianko i opłatek. Poprzednia żona, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych, artystka plastyk, wkładała wiele wysiłku w przygotowanie świątecznych dekoracji i ubranie żywego drzewka choinkowego. Natomiast w Chile używa się tylko plastikowych choinek, bo obowiązuje zakaz wycinania drzew z powodów klimatycznych. Opłatek mamy tylko wtedy, gdy przywiozę go z Chicago − opowiada.

Święta w Santiago Dąbrowski spędza z żoną i jej rodziną. W wigilię kolacja ma bardziej kameralny charakter, a w Boże Narodzenie jest spotkanie w większym gronie. Zarówno w wieczór wigilijny jak i następnego dnia na stole musi być indyk. − Inne tradycyjne dania na świątecznym stole to m.in. wołowina z grilla i ceviche, czyli ryba marynowana w soku z cytryny z odrobiną pieprzu, soli i cebuli. Popularna jest też sałatka z krabów. Obowiązkowo na stole musi się znaleźć kilka deserów, bo Chilijczycy uwielbiają słodycze, jak na przykład tort, ciasto kuchen i flan, budyniowa zapiekanka. Do tego pije się ogon węża, cola de mono, napój z kawy i mleka z dodatkiem alkoholu i przypraw oraz pisco, tutejszą słabą wódkę z winogron. Prezenty są otwierane późno wieczorem w wigilię, a w nocy wielu Chilijczyków udaje się na pasterkę, którą nazywają „mszą koguta”, bo kończy się o świcie − żartuje nasz rozmówca.

Dąbrowski lubi Boże Narodzenie w swej nowej ojczyźnie, choć nie ma ona tak bogatych tradycji świątecznych jak Polska, Europa i Stany Zjednoczone. Na pytanie, czy jest szczęśliwy w Santiago, Dąbrowski odpowiada twierdząco i dodaje: − Wydaje mi się, że szczęście osobiste nie polega na mieszkaniu w jakimś miejscu, czy robieniu pewnych rzeczy. Ważna jest miłość i osiągnięcie stanu wewnętrznego spełnienia.

fot. arch. Krzysztofa „Chrisa” Dąbrowskiego
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama