Urszula Kraśniewska, była dyrektorka Polskiej Szkoły Sobotniej im. Tadeusza Kościuszki w Chicago. Do Polski, do Wrocławia wróciła po blisko 30-letnim pobycie w Stanach Zjednoczonych.
„Wracając do Polski po blisko 30 latach miałam poczucie, że wracam na swoje, że tu są moje drzewa, moje choinki, że wszystko jest blisko mnie i czułam wewnętrzna radość, że jestem u siebie.
Choć moje amerykańskie święta były bardzo zbliżone do tych w Polsce, ponieważ grono, w którym się obracałam bardzo hołdowało polskim tradycjom i przestrzegało ich. Także niewiele w tej materii się zmieniło. Chociaż dostrzegam w Polsce wielką komercjalizację. To już nie te czasy, jak to drzewiej bywało, kiedy choinkę ubierało się w dzień Wigilii. Wszystkie reklamy, ozdóbki choinkowe – dziś w Polsce wygląda to podobnie jak w Stanach. Wrocławski rynek, jego świąteczny wygląd, nie różni się niczym od rynków niemieckich, czy austriackich. Może jedynie tym, że na straganach można kupić piękne ozdoby rodzimej produkcji.
Od powrotu ze Stanów na święta, jak co roku, wyjeżdżam do Międzygórza w Sudety z dwiema koleżankami i z kotem. Tam czuję naturę i piękno. Poza tym, można mieć wrażenie, że tam zatrzymał się czas. Kolację wigilijną robimy bardzo skromną. W zależności od pogody (głębokości śniegu) idziemy na pasterkę do barokowego kościółka na górze Igliczna (845 m n.p.m.) lub do drewnianego kościółka też barokowego w Międzygórzu. Po pasterce spacer z podziwianiem gwiazd i księżyca, jeśli jest dobra widoczność, jeśli pogoda nie sprzyja – wtedy: siusiu, paciorek i spać – jak przystało na starsze panie. Ostatnimi laty w górach leżał przymarznięty śnieg, więc bałyśmy się wspinaczki przy rozgwieżdżonym niebie (latarni na górskim szlaku nie ma) wobec tego chodziłyśmy na pasterkę we wsi. Ale to także ma niezwykły i niepowtarzalny urok”.
Zdjęcia z archiwum Urszuli Kraśniewskiej
Reklama