Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 12 listopada 2024 09:45
Reklama KD Market

Wigilijny łosoś z Alaski


Karol Raszkiewicz z żoną Joanną przeprowadził się z Chicago do Anchorage na Alasce. Śnieg za oknem i rybę na świątecznym stole ma rok w rok stuprocentowo zapewnione.

„Wigilie zawsze spędzałem z rodzicami w Chicago, a po ich powrocie do Polski latałem do nich przez parę lat na święta. Później poznałem w Wietrznym Mieście moją przyszłą żonę Joannę i zacząłem spędzać święta z nią i jej rodziną w Chicago.

Z czasów, kiedy latałem do Polski na święta, pamiętam, że raz postanowiłem polecieć 24 grudnia, żeby zrobić rodzicom niespodziankę. Wtedy udało mi się niebywale tanio kupić bilet w klasie biznesowej za 500 dol. To było jakieś niesamowite "last minute". Poleciałem wygodnie do kraju i niespodzianka się udała.

W Chicago wigilia i święta były zawsze tradycyjnie polskie. Moja żona uwielbia święta i przygotowania do tego czasu.



W 2012 roku przeprowadziliśmy się na Alaskę. Na świat przyszły nasze bliźniaki – Patryk i Weronika. Wigilię i święta spędzamy tutaj w czwórkę. Rodzina Joasi świętuje w Chicago, moja w Polsce. Święta tutaj niewiele różnią się od tych w Chicago czy w Polsce. Na pewno widokiem z okna – bez wieżowców, za to z niesamowitą przyrodą w tle. Przygotowania zaczynają się na kilka dni przed. Tutaj też dowodzi nimi Joasia. Ja raczej na niewiele się przydaję. Ale jestem dobry w zabawach z dziećmi. Ubieramy wtedy choinkę. W wigilię na naszym stole pojawiają się pierogi z kapustą, czerwony barszcz z uszkami, krokiety z kapustą, ziemniaki z sosem grzybowym, kluski z makiem, kompot z suszonych owoców. Różnicę widać tylko po rybie. W Chicago i w Polsce na stole królował tradycyjny karp. W Anchorage na naszym stole są łosoś i olakon (ang. Hooligan), które sam co roku łowię. Większość polskich składników do przyrządzenia kolacji wigilijnej przylatuje na Alaskę razem z nami po wizytach w Chicago. O północy jest obowiązkowo pasterka. Archidiecezja w Anchorage ma na szczęście tradycję odprawiania tej mszy. No i na pewno możemy być w 100 procentach pewni, że jak co roku na święta będzie śnieżno i mroźno, jak to na Alasce.

Mamy jeszcze jeden rytuał wigilijny, który jest dobrze znany chyba wszystkim rodzinom emigrantów w Stanach – niezależnie od miejsca zamieszkania. Po Wigilii dzwonimy do rodziców Joasi w Chicago, a około 22.00 do moich w Polsce – u nich jest już wtedy 8 rano i pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia”.

Zdjęcia z archiwum Karola Raszkiewicza

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama