Senat Brazylii zdecydował w środę rano czasu polskiego o rozpoczęciu procesu zawieszonej w sprawowaniu władzy prezydent kraju Dilmy Rousseff, oskarżanej o ukrywanie złego stanu finansów publicznych. Jest to kolejny etap procedury impeachmentu.
Po długiej debacie za procesem Rousseff opowiedziało się 59 senatorów, a 21 było przeciw. Do przyjęcia wniosku w tej sprawie wystarczyła na tym etapie zwykła większość głosów w liczącej 81 osób wyższej izbie parlamentu.
Podczas debaty prezes Sądu Najwyższego Brazylii Ricardo Lewandowski powiedział członkom Senatu, że stoi przed nimi "jedno z najpoważniejszych zadań wynikających z konstytucji".
W ubiegłym tygodniu komisja Senatu, badająca zarzuty polityczne wobec Rousseff, zaaprobowała dokument, w którym prezydent została oskarżona o "dokonanie zamachu na konstytucję"; zaleca się w nim także dalsze postępowanie w celu pozbawienia jej urzędu.
Po środowym głosowaniu Senat przystąpi teraz do ostatecznego rozpatrzenia sprawy. Nastąpi to na przełomie sierpnia i września, a sesja plenarna może potrwać pięć dni.
Ostateczne złożenie Rousseff z urzędu nastąpi, jeśli za impeachmentem opowie się tym razem 2/3 Senatu, czyli 54 jego członków. Jeśli zostanie uznana za winną, Michel Temer z centrowej Partii Demokratycznego Ruchu Brazylijskiego, który pełni obecnie obowiązki prezydenta, będzie sprawował ten urząd do 1 stycznia 2019 roku.
Temer został powołany jako pierwszy wiceprezydent do pełnienia funkcji prezydenta po tym, gdy 12 maja Senat opowiedział się za kontynuowaniem procedury impeachmentu wobec Rousseff i kiedy została ona czasowo zawieszona w funkcjach szefa państwa.
O tym, czy Temer pozostanie na swym stanowisku do wyborów prezydenckich w styczniu 2019 roku, zadecyduje werdykt Senatu w sprawie odpowiedzialności Rousseff za zarzucane jej uchybienia, m.in. ukrywanie faktycznego stanu finansów brazylijskich, kiedy ubiegała się o drugą kadencję na stanowisku prezydenta.
Jeśli Rousseff zostanie oczyszczona z zarzutów, to będzie mogła odzyskać urząd prezydenta. Temer, którego zwolennicy Rousseff oskarżają o dokonanie "próby zamachu stanu", z powrotem objąłby urząd wiceprezydenta. Jednak - jak przewidują brazylijscy komentatorzy - w tym przypadku nie przyjąłby go i złożyłby natychmiastową rezygnację.
Autorzy oskarżeń wobec Rousseff, która w 2014 roku ponownie wygrała wybory jako kandydatka reformatorskiej, centrolewicowej Partii Pracujących, nie zarzucają jej udziału w wielkich aferach korupcyjnych wokół brazylijskiego giganta naftowego Petrobras. Oskarżenia dotyczą głównie ukrywania faktycznego stanu gospodarki, osłabionej w ostatnich latach wskutek kryzysu gospodarczego i korupcji. (PAP)
Reklama