Spiker Izby Reprezentantów, republikanin Paul Ryan zdystansował się we wtorek od słów Donalda Trumpa, który prawie na pewno będzie kandydatem republikanów w amerykańskich wyborach prezydenckich, o zakazie wjazdu muzułmanów do USA.
W reakcji na masakrę w klubie gejowskim w Orlando, której sprawcą był dżihadysta, Trump powrócił do swojego pomysłu wprowadzenia czasowego zakazu wpuszczania muzułmanów do USA. A także do "zawieszenia imigracji" z krajów, w których istnieją już problemy z terroryzmem.
Miliarder wystąpił już z takim pomysłem w grudniu ubiegłego roku po dżihadystycznym zamachu w San Bernardino. W poniedziałek zaproponował, by taki zakaz znieść dopiero wtedy, gdy "imigranci będą właściwie i perfekcyjnie sprawdzani".
"Nie sądzę, że zakaz wjazdu muzułmanów leży w interesie naszego kraju" – powiedział dziennikarzom Ryan, który jest jednym z czołowych działaczy republikanów. Jego zdaniem osoby wjeżdżające do USA powinny być poddawane szczegółowej kontroli bezpieczeństwa, a nie religii.
Ryan po długiej zwłoce na początku czerwca poparł publicznie kandydaturę Trumpa na prezydenta, nie kryje jednak obaw z tym związanych. Chodzi o kontrowersje, jakie budzą niektóre wypowiedzi ekscentrycznego miliardera.
Polityk odciął się wcześniej od innej wypowiedzi Trumpa, który twierdził, że orzekający w jego sprawie sędzia Gonzalo Curiel jest stronniczy ze względu na swoje meksykańskie pochodzenie. Trump mówił, że sędzia ma mu za złe wielokrotnie powtarzany pomysł budowy muru na granicy USA z Meksykiem. (PAP)
Na zdj. spiker Izby Reprezentantów Paul Ryan fot.Jim Lo Scalzo/EPA