Obrońcy tytułu Golden State Warriors pokonali Cleveland Cavaliers 104:89 w pierwszym meczu finału ligi koszykarzy NBA. W rywalizacji do czterech zwycięstw zespół z Oakland prowadzi 1:0.
Oba zespoły spotykają się w finale po raz drugi z rzędu. Rok temu Golden State wygrał z Cleveland 4-2, zdobywając mistrzostwo po 40 latach przerwy.
W czwartek w nieco słabszej dyspozycji był najlepszy zawodnik sezonu zasadniczego ligi (MVP), gwiazda Warriors, Stephen Curry. Wpływ na to zapewne miały wcześniejsze kontuzje stawu skokowego i kolana.
- Nie można wygrać mistrzostwa, jeżeli cały zespół nie ma wpływu na grę. Dzięki grze zespołowej jesteśmy w tym miejscu - powiedział Curry, który w czwartkowym spotkaniu zdobył 11 punktów. Zaledwie dziewięć oczek zanotował natomiast Klay Thompson.
Najskuteczniejszy w zespole "Wojowników" okazał się z kolei Shaun Livingston, który zdobył 20 punktów - tyle ile razem Curry i Thompson.
W trakcie spotkania nerwy puściły trenerowi "Wojowników". Steve Kerr swoją złość wyładował na tablicy, służącej do rysowania wskazówek dla swoich zawodników.
- Destrukcja może pomóc w złagodzeniu gniewu. Więc staram się wyładować na tablicy, zamiast na zawodnikach. To chyba lepsza metoda. Jednak to był dla nas dziwny mecz - mówił po spotkaniu Kerr.
W zespole "Kawalerzystów" najskuteczniejszy był natomiast Kyrie Irving, który zdobył 26 punktów.
- Spodziewałem się, że nasi chłopcy wykonają dobrą robotę przy blokowaniu rywali. Jednak dobrze zagrali rezerwowi drużyny przeciwnej. Musimy wrócić do tablicy z wykresami i spróbować dowiedzieć się, jak nawiązać rywalizację z tym zespołem - przyznał trener Cleveland Cavaliers Tyronn Lue.
W swoim pierwszym występie w meczu finałowym dobrze zaprezentował się Kevin Love. 27-letniego zawodnika "Kawalerzystów" zabrakło w ubiegłorocznym finale z powodu urazu barku. W czwartek natomiast zdobył 17 punktów i zaliczył 13 zbiórek.
Drugi mecz odbędzie się w niedzielę.
(PAP)
Reklama