Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 09:36
Reklama KD Market

Lucyna Migała: zawdzięczam Polonii, to kim jestem

Lucyna Migała: zawdzięczam Polonii, to kim jestem
/a> Lucyna Migala fot.arch. Lira Ensamble


 

Andrzej Kazimierczak: Jak zostaje się wicemarszałkinią chicagowskiej Parady 3 Maja?

Lucyna Migała: Ciekawe pytanie, choć odpowiedź wcale nie taka łatwa. W moim przypadku to 50 lat ciężkiej, ale i niezwykle satysfakcjonującej pracy dla Polonii. Dla chicagowskiej Polonii, ale i amerykańskiej Polonii. Właśnie w tym roku zespół Lira, który nie jest moim jedynym życiowym osiągnięciem, ale tym najważniejszym, obchodzi 50-lecie swego istnienia. To piękny gest ze strony komitetu organizacyjnego Parady, że wybrał mnie wicemarszałkinią w tym ważnym dla mnie roku. Doceniam to i jestem dumna, że będę mogła stanąć na czele tak ważnego dla Polonii pochodu.

Pełni Pani obowiązki dyrektora artystycznego Lira Ensemble niemal od chwili powstania zespołu w 1965 roku. Jak zrodziła się myśl utworzenia tej ciekawej grupy początkowo śpiewaczej, a później też tanecznej oraz orkiestry?

– Musimy pamiętać, że lata 60., ale i późniejsze to okres tzw. Polish jokes, czyli opowiadania niewybrednych dowcipów o Polakach. Wtedy nawet niewinne słowo „Poland” wywoływało szyderczy uśmiech na ustach Amerykanów. Wówczas z grupą koleżanek postanowiłyśmy założyć grupę, która mogłaby rozsławiać polską muzykę, polską kulturę, szczególnie wśród Amerykanów. Były to dziewczęta w wieku 14–19 lat. Już wtedy obowiązywała reguła, że przyjmujemy do zespołu tylko osoby z wykształceniem muzycznym. Nie musiały być polskiego pochodzenia, ale musiały pięknie śpiewać. Do tego powinny mieć szczupłą talię i smukłe nogi. Wiedzieliśmy, że jeśli członkinie zespołu będą spełniać te wymagania, to będziemy mogli koncertować na najwyższym możliwym poziomie, czym Amerykanom udowodnimy, że Polki są utalentowane i nie mogą być obiektem niezbyt ładnych dowcipów. Można powiedzieć, że fakt ten w pewnym stopniu udowadniamy do dzisiaj, ale antypolskie żarty szybko przestały być opowiadane. Częściowo dzięki naszemu zespołowi zmarły śmiercią naturalną.

Przyjechała Pani do Chicago w wieku 3 lat. Jak udało się Pani utrzymać znajomość języka polskiego na tak dobrym poziomie?

– Poziom znajomości polskiego u mnie może nie jest tak dobry jak u czwórki mojego rodzeństwa, ale jednak potrafię konwersować w tym języku i w razie potrzeby służyć jako tłumacz członkom zespołu niemówiącym po polsku. Rodzice wprowadzili zasadę: w domu mówimy tylko po polsku, poza domem po angielsku. Zasada ta była rygorystycznie przestrzegana, dzięki czemu znajomość polskiego w rodzinie nie zanikła, a my mogliśmy w pierwszej etnicznej radiostacji w Chicago prowadzić audycje w języku polskim. Nie chodziliśmy nigdy do polskiej szkoły sobotniej. Rodzice byli zbyt zajęci pracą radiową, żeby nas tam wozić, więc przychodził do nas „pan profesor”, który zaznajamiał nas z językiem, historią i kulturą Polski.

Przez wszystkie lata była Pani głęboko zaangażowana w pracę społeczną?

– Wiele zawdzięczam harcerstwu, do którego wstąpiłam jako dziecko. Byłam zuchem, a później harcerką, która z dumą w mundurze harcerskim maszerowała każdego roku w Paradzie 3 Maja. W harcerstwie nauczyłam się dyscypliny i nabyłam zmysłu organizacyjnego, który później przydał się w mojej pracy zawodowej i społecznej w wielu różnych dziedzinach.

Co zawdzięcza Pani Polonii?

– Wszystko to, kim jestem. Zawdzięczam swojej rodzinie i naszej społeczności to, że znam polski język, polską kulturę i wszystko, co się z Polską wiąże. To rodzina i Polonia ukształtowały moją osobowość i zaszczepiły dumę z ojczyzny moich rodziców, z dawnych i obecnych osiągnięć i sukcesów Polski. To Polonia nauczyła mnie, by zawsze i wszędzie dbać o dobre imię Polaków i rozsławiać tradycje i kulturę kraju, z którego pochodzą nasi ojcowie.

I chyba taki cel przyświeca Paradzie, która 7 maja przejdzie po ulicy State w śródmieściu Chicago?

– Tak kiedyś, jak i teraz cel przemarszu nie uległ zmianie. Chicagowska Polonia po raz kolejny musi pokazać się Wietrznemu Miastu i światu. Weźmy więc liczny udział w pochodzie, by pokazać swą siłę, różnorodność, a przede wszystkim naszą jedność. Niech inne grupy etniczne zobaczą nasz ogromny wkład w życie miasta, które znajduje się w czołówce listy najbardziej liczących się metropolii w świecie. Niech zobaczą, że Polonia w Chicago znaczy wiele, aby nawet przez myśl im nie przeszło, żeby z nas żartować, jak to miało kiedyś miejsce. Nasza polonijna społeczność w najbliższą sobotę po raz 125 pokaże, że Chicago jest polskim miastem i polskim pozostanie.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia 7 maja w śródmieściu.

Andrzej Kazimierczak

[email protected]



Lucyna Migala jest absolwentką dziennikarstwa na Northwestern University oraz Washington Journalism Center. Studentka nauki śpiewu w Chicago Conservatory College i tańca w Northwestern University i Stone-Camryn School of Dance.

Od 1965 r. dyrektor artystyczny i menedżer The Lira Ensemble. Dyrektor programowa i gospodyni programu w radiostacji WCEV Radio. W latach 1966–1979 producentka i reporterka NBC News w Chicago, Cleveland i Waszyngtonie.

Członkini rady krajowej Związku Polek w Ameryce oraz zarządu Polish Arts Club of Chicago. Współzałożycielka i b. wiceprezes Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej. Współzałożycielka Ethnic and Folk Arts Panel of the Illinois Arts Council.

migala1

migala1

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama