Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 października 2024 09:19
Reklama KD Market

Kapitalne Blackhawks. W poniedziałek w St. Louis o wszystko



Broniące Pucharu Stanleya Chicago Blackhawks wygrały w United Center z St. Louis Blues 6:3, wyrównały stan serii na 3:3 i doprowadziły do decydującej konfrontacji, która odbędzie się w poniedziałek w St. Louis.

Hokeiści Blackhawks udowodnili w przeszłości, że mecze pod presją nie są dla nich problemem, że grają najlepiej wtedy, kiedy stoją na krawędzi. W czwartek wygrali po dwóch dogrywkach. W sobotę przegrywali po pierwszej tercji 1:3, później zdominowali wydarzenia na lodowisku, a druga tercja w ich wykonaniu była najlepsza w całym sezonie. Potwierdzili również, że nie ma na nich mocnych w szóstym spotkaniu play-off. W ostatnich piętnastu meczach wygrali aż czternaście razy, tylko raz ponosząc porażkę.

Bramkę otwarcia zdobył w trzeciej minucie Andrew Laad. Jednak trzy kolejne bramki były dziełem Blues. W ciągu pięciu minut celnie do bramki Coreya Crawforda strzelali Scottie Upshall, Alex Pietrangelo i Władimir Tarasenko. W tym momencie goście pewnie uwierzyli w to, że są w kolejnej rundzie i zdjęli nogę z gazu. Było to najgorsze co mogli zrobić w konfrontacji z Blackhawks.

Nie wiadomo co działo się w szatni podczas przerwy, wiadomo natomiast, że gospodarze powrócili z niej napełnieni taką dawką pary, że upust jej nie mógł inaczej się skończyć, jak tylko kolejnymi bramkami. Gole Artema Anisimova, Trevora van Riemsdyka i Dale Weisa były  druzgocącymi ciosami, po których Blues już nie powstali.

W trzeciej tercji Andrew Shaw, który powrócił po zawieszeniu w piątym meczu, wykorzystał idealne podanie Patricka Kane i podwyższył wynik na 5:3, a trafienie Mariana Hossy do pustej bramki było jak sztylet, który ostatecznie dobija.

„Czarne Jastrzębie” potrafiły się podnieść, przegrywając 1:3 w serii i w takim samym stosunku po pierwszej tercji sobotniego pojedynku. Zrobili to w wielkim stylu, tak jakby byli sprężyną, która odbiła się z wielką mocą i jest w stanie sprawić, że również jej skutki będą widoczne w siódmym meczu. Nie można jednak zapominać o tym, co powiedział trener Blues Ken Hitchcock na pomeczowej konferencji. „Blackhawks podniosły nam poprzeczkę i teraz pora by ją pokonać. Pracowaliśmy cały rok by dotrzeć do tego miejsca i przed własną publicznością będziemy mieli okazję wykonać kolejny krok”. Tylko, czy zespół Joela Quenneville na to pozwoli...

Dariusz Cisowski

 

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama