Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 października 2024 09:15
Reklama KD Market

Legia coraz bliżej tytułu, a Zagłębie europejskich pucharów



Piłkarze Legii Warszawa pokonali na własnym boisku Cracovię 4:0 (3:0) i zrobili kolejny duży krok w kierunku mistrzostwa Polski. W drugim piątkowym meczu Zagłębie Lubin pokonało pewnie Ruch Chorzów 4:1 i nadal liczy się w walce o europejskie puchary. 

Legia dobrze rozpoczęła spotkanie, bo objęła prowadzenie już w siódmej minucie. Grzegorza Sandomierskiego strzałem z ostrego kąta pokonał Prijovic. Goście mieli jednak sporo pretensji do arbitra Jarosława Przybyła i reklamowali faul Szwajcara przy przyjęciu piłki na jednym z obrońców Cracovii.

Chwilę później mogło być już 2:0, ale piłka po strzale z dystansu Nemanji Nikolica trafiła w poprzeczkę. Goście nie zamierzali się jednak poddawać, bo kilka minut później mogli wyrównać. Doskonałą okazję miał Mateusz Cetnarski, ale jego strzał z około siedmiu metrów był zbyt lekki i z trudem obronił go Arkadiusz Malarz. Aktywny w zespole „Pasów” był w pierwszej połowie Bartosz Kapustka.

W 25. minucie podopieczni Stanisława Czerczesowa prowadzili już 2:0. Na strzał z dystansu zdecydował się Michał Kucharczyk. Piłka odbiła się od Miroslava Covilo i przelobowała zdezorientowanego Sandomierskiego.

Po stracie drugiej bramki goście wyraźnie się pogubili. Sześć minut później powinno być 3:0. Po kontrataku Ondrej Duda podał do niepilnowanego w polu karnym Nikolica, ale ten będąc kilka metrów przed bramką nie opanował piłki. Do bramki trafił natomiast w 33. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Guilherme musnął piłkę głową. Przed zejściem do szatni reprezentant Węgier mógł strzelić swoją drugą bramkę w tym meczu, ale w dogodnej sytuacji przestrzelił.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Bliski pokonania bramkarza „Pasów” bezpośrednio z rzutu wolnego był Guilherme. Nieskuteczny przy dobitce był także Adam Hlousek.

Gospodarze kontrolowali przebieg spotkania i czekali na dogodne okazje, aby podwyższyć wynik. Goście natomiast nie potrafili poważniej zagrozić bramce Malarza.

W 77. minucie pierwszego gola w barwach Legii strzelił Kasper Hamalainen, który kilka minut wcześniej zastąpił Nikolica. Przy trafieniu Fina asystę głową zaliczył Prijovic. Tym samym Hamalainen ustalił wynik spotkania. Gospodarze efektownie wygrali 4:0.

W meczu Zagłębia Lubin z chorzowskim Ruchem przez pierwszy kwadrans, poza walką w środku pola, na boisku działo się niewiele, o czym może świadczyć fakt, że kibice oglądali tylko jedną sytuację podbramkową, ale piłka po strzale Krzysztofa Piątka poszybowała daleko w trybuny. Z czasem lubinianie zaczęli jednak uzyskiwać przewagę. Gospodarze wysoko podchodzili pressingiem pod rywali, którzy nie potrafili wyjść z własnej połowy. Podopiecznym trenera Piotra Stokowca z wielkim trudem przychodziło przebijanie się przez zagęszczoną defensywę Ruchu, ale wydawało się, że w końcu znajdą sposób na wypracowanie sobie sytuacji bramkowej.

W tym czasie goście wyprowadzili jeden z nielicznych kontrataków, po którym wywalczyli rzut rożny. Po dośrodkowaniu Tomasz Podgórskiego mocno zakotłowało się w polu karnym Zagłębia. Piłka odbijała się niczym w bilardzie aż w końcu spadła pod nogi Michała Koja, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.

Po stracie gola przewaga Zagłębia jeszcze bardziej wzrosła, a chorzowianie ograniczali się praktycznie tylko do wybijania piłki spod własnego pola karnego. W końcu w 34. minucie udało się gospodarzom swoją dominację udokumentować trafieniem do siatki, ale arbiter spotkania Paweł Raczkowski dopatrzył się faulu Arkadiusza Woźniaka. Trzy minuty później już nie było wątpliwości, że gol został zdobyty prawidłowo. Filip Starzyński, który jeszcze nie tak dawano bronił barw Ruchu, zagrał do Krzysztofa Piątka, a ten wbiegł w pole karne i płaskim strzałem nie dał szans bramkarzowi gości.

Lubinianie nadal przeważali, ale nie potrafili już do przerwy zagrozić poważniej bramce chorzowian. Szansę na gola miał za to nieoczekiwanie Ruch. Po świetnym zagraniu Mariusza Stępińskiego w dogodnej sytuacji znalazł się Łukasz Moneta, ale uderzył tak, że nie trafił nawet w bramkę.

Druga część spotkania zaczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy, a dokładnie Starzyńskiego. Rozgrywający Zagłębia popisał się fenomenalnym podaniem do wbiegającego w pole karne Woźniaka, który znalazł się sam przed bramkarzem gości i z kilku metrów nie miał problemu ze zdobyciem gola.

Zagłębie nie zwalniało i minęło pięć minut, a było już 3:1. Po dośrodkowaniu w pole karne o piłkę z dwoma obrońcami Ruchu walczył Krzysztof Piątek. Jednym z nich był Paweł Oleksy i właśnie od jego głowy piłka tak się odbiła, że poleciała pod poprzeczkę bramki gości.

Przy dwubramkowym prowadzeniu Zagłębie zwolniło tempo gry, nie stosowało już tak wysokiego pressingu i dzięki temu Ruch zaczął częściej wychodzić z własnej połowy, ale na boisku działo się już znacznie mniej. Aż do 71. minuty. Wówczas fatalny błąd popełnił bramkarz lubinian Martin Polacek, który zamiast wybić zagraną do niego piłkę, próbował minąć Stępińskiego i ją stracił. Próbując ratować sytuację powalił na ziemię napastnika Ruchu i mógł się cieszyć, że arbiter ukarał do tylko żółtą kartką.

Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł sam poszkodowany. Uderzył w prawy róg, lecz Polacek go wyczuł i obronił strzał. Zagłębie wyprowadziło natychmiast kontratak. Po dośrodkowaniu obrońcy Ruchu wybili piłkę przed pole karne, gdzie był Łukasz Piątek. Pomocnik gospodarzy zdecydował się od razu na strzał i Matus Putnocky mógł tylko wzrokiem odprowadzić piłkę do siatki.

Na tym emocje w Lubinie się skończyły. Ruch wyraźnie już stracił nadzieje na zdobycie choćby punktu, a usatysfakcjonowane wysokim prowadzeniem Zagłębie nie atakowało z takim zaangażowaniem.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama