Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 19:15
Reklama KD Market

Spiker Ryan o możliwości tzw. spornej konwencji GOP w lipcu



Przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan przyznał w czwartek, że rośnie prawdopodobieństwo tzw. spornej, czy też otwartej konwencji Partii Republikańskiej (GOP) w lipcu, by nominować kandydata partii w wyborach prezydenckich 8 listopada.

Jest to możliwe, jeśli w trwających prawyborach prezydenckich żaden z kandydatów GOP nie zdoła do lipca zdobyć większości, czyli 1236 delegatów.

"Rośnie przeświadczenie, że tym razem to może być otwarta konwencja. Przygotowujemy się do myśli, że to może być rzeczywistością" - powiedział Ryan w czwartek na konferencji prasowej. To on jako najwyższy rangą Republikanin - przewodniczący Izby Reprezentantów - będzie miał za zadanie otworzyć i zamknąć konwencję GOP, która odbędzie się 18-21 lipca w Cleveland w Ohio.

Ryan został zapytany o możliwość "spornej" konwencji w związku z wypowiedzią lidera republikańskiego wyścigu prezydenckiego, miliardera Donalda Trumpa, który zagroził w środę "zamieszkami", jeśli lipcowa konwencja GOP odmówi mu nominacji w wyborach prezydenckich. Ryan powiedział, że takie groźby są "nie do zaakceptowania". Jak dodał, jako przewodniczący konwencji będzie czuwał, by przestrzegany był porządek i przyjęte zasady. "Moim celem będzie neutralność i bezstronność oraz upewnienie się, że delegaci podejmują decyzje zgodnie z zasadami" - powiedział.

Choć znienawidzony przez establishment GOP outsider polityczny Donald Trump prowadzi w wyścigu prezydenckim GOP (zagwarantował już sobie 673 delegatów), to nie jest pewne, czy zdoła uzbierać do końca prawyborów drugie tyle, by zapewnić sobie głosy większości z 2470 delegatów biorących udział w konwencji. Musiałby wygrać w większości zwłaszcza dużych stanów, które jeszcze nie głosowały, w tym w Kalifornii, Nowym Jorku i Arizonie.

Jeśli mu się nie uda, wówczas prawdopodobny staje się niezwykle rzadki scenariusz tzw. contested lub brokered convention (w wolnym przekładzie sporna lub ustawiana konwencja). Podczas takiej konwencji delegaci tylko w pierwszym głosowaniu są zobowiązani głosować lojalnie wobec kandydata, którego reprezentują, bo wygrał w ich okręgu. Ale jeśli Trump nie dostanie ponad 50 proc. głosów, to potrzebne będzie drugie, a może i trzecie głosowanie, przy czym delegaci mieliby już pełną swobodę w kwestii tego, jak głosować. Trudno przewidzieć, jak będą głosowali. Być może uznają, że lepiej uniknąć kontrowersji i poprzeć kandydata, który wygrał prawybory.

Ale - jak tłumaczył PAP kilka tygodni temu zawiłości spornej konwencji analityk GOP i były speechwriter prezydenta George'a W. Busha, David Frum - delegaci to zwykle wieloletni lokalni działacze GOP, którzy raczej nie przepadają za outsiderem politycznymi. Co ważne, w razie konwencji otwartej będą też mogli zupełnie swobodnie na nowo ustalić zasady, a nawet głosować na kompletnie nową osobę, która nie brała udziału w prawyborach.

Poprzednia sporna konwencja miała miejsce w 1976 roku, gdy nominowanym GOP został już po pierwszym głosowaniu Gerald Ford. Dopiero za trzecim podejściem udało się delegatom wyłonić nominowanego w 1948 roku Thomasa Deweya.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama