Dwudniowy kiermasz harcerski to przede wszystkim okazja do spotkania z młodością, zapałem i wiarą w przyszłość. Chicagowski Dom Harcerza przy ulicy Belmont przez dwa dni tętnił gwarem, śmiechem i harcerskimi piosenkami; przy okazji można było kupić wielkanocne przysmaki.
W tym roku Koło Przyjaciół Harcerstwa w Chicago obchodzi swoje 65-lecie istnienia. To właśnie przyjaciele polonijnego harcerstwa po raz kolejny zorganizowali dwudniowy kiermasz.
Teresa Wilczek, przewodnicząca Koła Przyjaciół Harcerstwa w Chicago, podkreśla, że każdego roku impreza jest sporym sukcesem i co roku przynosi zastrzyk finansowy organizacji. Drużyny poprzez zabawy i gry zbierają na swe bieżące potrzeby, a pieniądze ze sprzedaży ciepłych posiłków, słodkości i bibelotów, czy z wielkiej loterii wspomogą utrzymanie ośrodka harcerskiego w Crivitz w Wisconsin.
Pierwszy dzień kiermaszu stał pod znakiem młodzieży; w czasie niedzielnego spotkania więcej było gości, którzy zajrzeli do Domu Harcerza, by spotkać starych znajomych, pogawędzić, ale i obejrzeć przygotowane przez harcerzy występy.
W czasie sobotniego spotkania wystąpiły harcerskie zespoły Orlęta i Lechici. Było barwnie, tanecznie i ludowo.
Co przyciąga młodych Polaków do harcerstwa w Chicago? Zapytaliśmy o to Beatę Pawlikowską, komendantkę Chorągwi. – Dzieci to lubią, bo czym wyższe i trudniejsze wyzwanie, tym bardziej się angażują i zachęcają znajomych do wspólnego uczestnictwa w różnych społecznych przedsięwzięciach.
Młodzi zebrani pod znakiem lilijki wciąż są ponad politycznymi podziałami, postępując zgodnie z prawem harcerskim, w którym zostało zapisane, że „harcerz w każdym widzi bliźniego”.
Tekst i zdjęcia Dariusz Lachowski
Reklama