Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 08:49
Reklama KD Market

Andrzej Fonfara w rozjazdach - Warszawa, Londyn, Nowy Jork...



Tak pracowitych, obfitujących w liczne podróże ostatnich dwóch tygodni Andrzej Fonfara chyba jeszcze nie miał. Rozpoczął od Warszawy, później poleciał do Londynu, by zakończyć w Nowym Jorku. Po powrocie do Chicago rozpoczął przygotowania do kolejnej walki, która odbędzie się na przełomie kwietnia i maja.

- Szkoda, że tak krótko trwało – mówi Andrzej Fonfara – bo był to czas, który przyniósł mi mnóstwo satysfakcji i świetnych wrażeń. Poleciałem na zakończenie 81. Plebiscytu na 10 Najlepszych Sportowców Polski 2015 roku organizowanego przez Przegląd Sportowy i TVP. Wprawdzie nie zostałem wybrany do najlepszej dziesiątki, ale 16 miejsce, które zająłem w gronie tak wspaniałych polskich sportowców, bardzo mnie cieszy. Dziękuję organizatorom, że dostałem nominację, dziękuję kibicom za to, że na mnie oddali swój głos. To dzięki nim mogłem brać udział w uroczystościach w Teatrze Polskim i gali, która miała miejsce w warszawskim w hotelu Hilton. Było miło i bardzo sympatycznie.



Po kilkudniowym pobycie w Warszawie niedawny pogromca Nathana Cleverly’ego odwiedził wyspy brytyjskie. Zwiedził Londyn oraz odwiedził mieszkającego w Bournemouth bramkarza reprezentacji Polski Artura Boruca.

- Byłem na spotkaniu Premier League, wprawdzie przegranym przez Bournemouth, ale Artur potwierdził swoją doskonałą formę. Bronił znakomicie, dzięki czemu został piłkarzem meczu. Mogłem także się przekonać jak dużą popularnością cieszy się wśród miejscowych kibiców i jak dobrze mu się tam powodzi.

W miniony piątek Fonfara powrócił do Chicago, by dzień później wczesnym rankiem polecieć do Nowego Jorku na walkę Artura Szpilki z Doentayem Wilderem.

- Poleciałem z nadzieją, że Artur wygra, że w końcu uda mu się zdobyć dla Polski pierwszy tytuł zawodowego mistrza świata w wadze ciężkiej. Nadzieja ta urosła prawie do pewności, kiedy po pięciu rundach Artur walczył jak równy z równym z silniejszym fizycznie Wilderem. Widać było, że wyszedł do ringu nie po to, by zainkasować czek, ale po to, by wygrać. Był konsekwentny, szybki, ładnie chodził na nogach, unikał ciosów, próbował kontrować. Wprawdzie w szóstej i siódmej rundzie Wilder kilka razy trafił, ale już w ósmym starciu Artur doszedł do siebie i wydawało się, że w końcówce przeważy szalę na swoją korzyść. Niestety w dziewiątej rundzie nadział się na potężną kontrę. Prawy-krzyżowy cios zadany z niewyobrażalną siłą zakończył walkę. Bardzo ciężki nokaut.

Fonfara nie zgadza się z opiniami, że Szpilka nie dorósł do walki o mistrzostwo świata, że doszło do niej stanowczo za wcześniej i że polski pięściarz jest jeszcze za słaby, by stawiać czoła tak wymagającemy przeciwnikowi, jakim jest Wilder.

- Przed moją walką z Adonisem Stevensonem też były takie głosy, wypowiadane z ust tych samych ludzi, którzy ostrzegali i prognozowali czarne scenariusze. Fakt, tej walki nie wygrałem, ale miałem Adonisa na deskach, z trudem dotrwał on do końca, pokazałem, że stać mnie na wiele. Zostało to dostrzeżone przez wpływowych ludzi zawodowego boksu, co zaowocowało późniejszymi pojedynkami z Julio Chavezem i Nathanem Cleverlym. W boksie niekiedy jest tak, że dostając propozycje walki o mistrzostwo świata, trzeba ją brać, bo następnej może już nie być. To jest dobry czas dla Artura. Trenując w Houston, zrobił duże postępy, jest pod opieką świetnego szkoleniowca, ma już wystarczające doświadczenie wyniesione z ringów amatorskich i zawodowych, dlaczego więc miał odmówić.

Czy tak ciężki nokaut będzie miał jakieś konsekwencje na dalszą sportową karierę Szpilki? Fonfara jest ostrożny w prognozach, twierdząc, że zależy to od wielu czynników.

- Władimir Kliczko też był trzy razy nokautowany, a mimo to później rządził i dzielił w wadze ciężkiej, nie mając sobie równych. Ja również przegrałem z Derrickiem Findleyem w ten sposób, chociaż tamten nokaut nie miał takiego rażenia jak ten w Nowym Jorku. Przede mną nie zgasło światło, przed Arturem na kilka minut. Wszystko będzie zależało od jego psychiki, czy nie będzie miał urazu, czy nie będzie czuł strachu, czy ten cios nie będzie blokował jego ringowych poczynań. I najważniejsze, czy nie zostawił śladu na jego zdrowiu. Pięściarze różnie z takich sytuacji wychodzą, pozostaje mieć nadzieję, że Artur jest na tyle mocny psychicznie, że poradzi sobie i pokaże jeszcze na co go stać.

Od poniedziałku podopieczny trenera Sama Colonny wznowił regularne treningi, przygotowując się do walki, która prawdopodobnie odbędzie się na przełomie kwietnia i maja.

- Była propozycja pojedynku z Lucianem Bute, Rumunem mieszkającym w Kanadzie, byłym mistrzem świata IBF w kategorii super średniej. Jednak jego obóz się wycofał. Podążamy dalej tropem kanadyjskim, a to oznacza, że Adonis Stevenson jest na naszym celowniku. Za wcześnie jeszcze mówić, czym to się zakończy, ale nie ukrywam, że rewanż za przegraną walkę w Montrealu jest moim celem. Od poniedziałku podjąłem treningi, planowany jest obóz w Kalifornii. Przygotowania do następnego pojedynku ruszyły, mimo że nie jest jeszcze znana jego data, miejsce, ani przeciwnik z którym bedę walczył.

Dariusz Cisowski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama