Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 12 listopada 2024 09:50
Reklama KD Market

Pracujesz w święta? Nie jesteś sam



Jedna czwarta osób zatrudnionych w amerykańskich firmach pracuje w święta. W każde święta, bez wyjątku. Także w nadchodzące Boże Narodzenie. W tym gronie znajdują się reprezentujący najróżniejsze zawody przedstawiciele Polonii. Zapytaliśmy ich, czy w tym dniu nie będzie im brakować zapachu świątecznego bigosu, barszczu i choinki.

Dominika Crumlett, chicagowska policjantka

Tegoroczną Wigilię na szczęście mam wolną i przeżyję ją wspólnie z rodziną. W Boże Narodzenie będę pracować, ale na to nic nie poradzę. Taki zawód. Nasz rytm to cztery dni pracy i trzy dni wolnego. Dowództwo naszej komendy stara się jednak tak ułożyć obowiązki, żeby wszystko wyglądało w miarę sprawiedliwie. Jeśli komuś akurat wypadnie pracować w Wigilię, to ma wolne bożonarodzeniowe święto i na odwrót. Funkcjonariusze z większym stażem mają pierwszeństwo w wyborze dni wolnych, co oczywiście oznacza, że są pierwsi w kolejce do dnia wolnego w święta. Ja, ze swoim niewielkim stażem w policji jestem na dalekim miejscu tej listy. Dobrze, że chociaż wieczerzę wigilijną zjem w gronie najbliższych. Czy będzie mi smutno, że muszę spędzić święta w pracy? Wydaje mi się, że nie, bo w Ameryce te święta są trochę inne niż w Polsce. Moim zdaniem, mimo wielu pięknych dekoracji nie ma tej atmosfery świątecznej, która pamiętam z lat dziecięcych. Nie ma tej atmosfery rodzinnej, za którą tęsknię. Poza tym muszę przyznać, że jestem przyzwyczajona do faktu, że święta mijają, a mnie nie ma w domu. Zanim bowiem zostałam policjantką pracowałam w restauracjach i też musiałam tego dnia pracować zamiast biesiadować przy stole. Wydaje mi się, że i tegoroczne dni świąteczne spędzę bez większego żalu do losu, że muszę pracować. Wspólna wigilia będzie musiała mi wystarczyć.

Daniel Jarosz, terapeuta w Haymarket Center, ośrodku leczenia uzależnień w Chicago

Praca w Boże Narodzenie nie stanowi dla mnie zbyt wielkiego stresu. Jestem do tego przyzwyczajony, bo i w przeszłości niejednokrotnie zamiast przy stole z najbliższymi przebywałem ze swoimi pacjentami, którzy przecież wymagają całodobowej opieki. Zaakceptowałem fakt, że po prostu tak jest jak jest. Również moja rodzina pogodziła się z tym, że w inne dni spędzamy święta. Przykładowo Święto Dziękczynienia obchodzimy wspólnie, tylko nie w czwartek, a w sobotę. Podobnie będzie z Bożym Narodzeniem, które będziemy obchodzić pewnie dwa lub nawet trzy dni później. W moim zawodzie większość dni świątecznych muszę spędzać w pracy i to nauczyło mnie nie poddawać się niepotrzebnym nastrojom, które mogą popsuć opóźnione obchody. Niegdyś, gdy mieliśmy w Haymarket polski program, obchodziliśmy święta wspólnie tylko z polskimi pacjentami. tedy spożywaliśmy wieczerzę zgodnie z polską tradycją. Był opłatek i tradycyjne, choć nie wszystkie, polskie potrawy. Teraz organizujemy tę uroczystość na sposób amerykański. Nasi pacjenci to międzynarodowe grono, więc i potrawy mamy międzynarodowe. Dyrekcja dba, by tego dnia były specjalne potrawy, których nie ma na co dzień. Pacjenci mogą w dniu Bożego Narodzenia na godzinę zaprosić swoje rodziny, by zjeść z nimi i personelem placówki wspólny posiłek.

Anna (prosząca o zachowanie anonimowości), opiekująca się starszą osobą

Pracuję pięć dni w tygodniu, od poniedziałkowego poranka do sobotniego rana, a w weekendy mam zmienniczkę. Ta pani pracuje "na domkach" już 30 lat i nigdy nie miała wolnej Wigilii. Z tego względu właśnie w tegoroczną Wigilię zgodziłam się dać mojej zmienniczce wolne; sama będę pracować. To moja pierwsza Wigilia "na domku" i cieszę się, że spędzę ją wraz z panią, którą się opiekuję. Będzie mi wprawdzie brakowało najbliższej rodziny, bo w ubiegłym roku o tej porze byłam w Polsce, a teraz święta samotnie z dala od rodziny i przyjaciół. Muszę jednak zagryźć wargi i przetrzymać ten trudny okres, bo wiem, po co tu przyjechałam. Zdaję sobie sprawę, że trzeba znieść różne rzeczy i tak będzie w Wigilię. Moja podopieczna jest Greczynką, która też obchodzi święta. Mamy już choinkę i pachnie lasem. Z całą pewnością podzielimy się opłatkiem. Podopieczna może się samodzielnie poruszać, więc wspólnie zasiądziemy przy stole i zjemy polskie i greckie potrawy. Ja tu więcej rządzę niż gospodyni, więc chyba będzie przewaga potraw polskich. Jest nadzieja, że może w Boże Narodzenie będziemy uczestniczyć we mszy świętej. Mam jednak też inną nadzieję: że ta pierwsza Wigilia, którą spędzam z dala od rodziny, będzie ostatnią. Długiej rozłąki z najbliższymi chyba nie zniosę.

Maciej Stebel, strażak w Gardner w Nevadzie

Mieszkam i pracuję w Nevadzie, zaledwie pięć mil od granicy z Kalifornią. Dlatego też w akcjach gaśniczych uczestniczę dość często, bo pomagamy strażakom z sąsiedniego stanu, a oni, oczywiście też nam. A pożary wybuchają w obu stanach dość często, szczególnie w lasach. Jak trzeba, to jeździmy nawet do Oregonu, gdzie są duże powierzchnie zalesionych terenów. Tak więc prawdopodobieństwo, że akurat w święta będę musiał wyjechać z akcją gaśniczą jest stosunkowo duże. W okolicy paliło się w tym roku nawet do końca listopada, więc, kto jak kto, ale strażacy są wyjątkowo zajęci. Jednak ci, którzy spędzą święta w remizie, a ja razem z nimi, będą się starali obchodzić je uroczyście. Wiadomo, że załoga remizy to wyznawcy różnych wyznań i religii, więc staramy się łączyć różne tradycje. Okres świąt to także czas, gdy do członków załogi mogą przyjść rodziny, by posiedzieć z nimi dłużej. Strażackie rodziny przyjmowane są wielką, międzynarodową ucztą.
Ja zwykle spędzam święta ze swoją rodziną na dwa sposoby. Z moją żoną Filipinką celebrujemy polskie i filipińskie tradycje świąteczne. Staramy się też zaszczepić je naszemu dziecku. Myślę, że w przyszłości będzie brało od obu narodów wszystko to, co najlepsze.

Urszula Zochowska, osoba sprzątająca w Advocate Condell Medical Center w Libertyville

Muszę pracować w co drugie święta, czyli jak miałam wolne Święto Dziękczynienia, to muszę pracować w Boże Narodzenie. Taki system rotacyjny obowiązuje w naszym szpitalu już od lat i myślę, że są z niego wszyscy zadowoleni, bo przecież pracujemy siedem dni w tygodniu, bez dnia przerwy. Nadchodzące święta będę więc obchodziła w pracy, ale muszę przyznać, że nie będę odczuwać większego żalu z tego powodu, bo po tylu latach po prostu się przyzwyczaiłam. Wiem, że jedne święta będę pracować, ale już w następne będę z najbliższymi. To pocieszająca perspektywa. Zgodnie z tym rozkładem rozplanowuję sobie czas. W tym roku pracuję na poranną zmianę w Boże Narodzenie, więc wszelkie spotkania rodzinne zamierzam odbyć tego dnia po południu. Wtedy zjem obiad z siostrą i jej rodziną. Ale i praca tego dnia będzie przebiegać nieco inaczej. W dniu świątecznym zwierzchnicy oferują wszystkim pracownikom bezpłatny obiad. Tak było w święto Dziękczynienia, tak będzie w Nowy Rok. My w grupie polskich pracowników podczas dłuższej przerwy na lunch zasiądziemy razem do stołu i złożymy sobie życzenia. Pewnie, jak to bywało w przeszłości, powspominamy, jak przebiegały święta w dzieciństwie. A może zaintonujemy kolędy...

Monica Anderson, stewardessa linii lotniczych United

Kiedyś, gdy byłam początkującą stewardessą, pracowałam w święta bardzo często. Teraz rzadziej. Ale pamiętam jedną Wigilię, gdy przyjechałam na lotnisko O'Hare w Chicago, by polecieć do Nowego Jorku. Oczy mi zaszły łzami, gdy pomyślałam o najbliższych, którzy niedługo zasiądą za stołem. Już na pokładzie samolotu, niemal kątem oka zauważyłam, że jedną z pasażerek jest stewardessa. Poznałam, bo była w służbowym uniformie. Zapytałam wprost, czy nie zechciałaby tego wieczoru przejąć moich obowiązków, skoro i tak leci do Nowego Jorku. Odpowiedź była pozytywna. Krótka rozmowa z pracodawcą i... miałam wolny wigilijny wieczór. Nic nikomu nie mówiąc, wróciłam do rodzinnego domu. Weszłam akurat w chwili, gdy wszyscy dzielili się opłatkiem. Na mój widok niemal każdy uronił łzę. Przy stole było, jak każe tradycja, wolne nakrycie. Najwyraźniej czekało na mnie.

Ryszard Wróbel, taksówkarz z ChicagoŚwięta to w naszym taksówkarskim fachu okres nieobliczalny.

Czasem to okres spokoju, a czasem mam kurs za kursem i nawet nie mam czasu pomyśleć i odczuć żalu, że rodzina siedzi w domu przy stole, a ja za kółkiem. Oczywiście, że wolę spędzać okres świąteczny w domu, ale pracy w święta nie odmawiam. Jak zdarzy się zamówienie, to je wykonuję, bo wiadomo, że pieniędzy nigdy za dużo. Czasem między kursami mogę wpaść do domu i poświętować z najbliższymi. Gdy zdarzy się jazda na północ, a mieszkam w południowej dzielnicy Chicago, to tracę dużo czasu w oczekiwaniu na klienta, bo na pusto nie opłaca się jechać. Tracę więc czas, który zawsze w święta ceni się inaczej i nigdy już nie da się nadrobić.

Ewa Łysak, technik medyczny w Westlake Hospital w Melrose Park

Praca w święta? Na pewno ma swoje dobre, jak i złe strony. Dobre jest to, że otrzymuję wtedy dużo wyższe wynagrodzenie za swoją pracę niż w regularny dzień. To z pewnością rekompensuje częściowo fakt, że nie spędzam tego czasu z rodziną, chociaż bardzo go sobie cenię. No cóż, mogę sobie za to pozwolić na droższe prezenty dla najbliższych za rok. Zazwyczaj jednak staram się nie pracować w święta, ale czasami nie da się tego uniknąć. Mój szpital, tak jak każdy inny musi mieć pracowników do dyspozycji w razie potrzeby. Pamiętam taką wigilię, kiedy zaprosiłam rodzinę do siebie i po zjedzeniu pysznej kolacji zabraliśmy się do rozpakowywania prezentów, kiedy zadzwonił telefon ze szpitala. Mój prezent musiał poczekać z rozpakowaniem aż do mojego powrotu, chociaż byłam bardzo ciekawa, co też mi przyniósł św. Mikołaj. Na szczęście miałam tylko jednego pacjenta i po godzinie dołączyłam ponownie do swoich gości. W inne święta zostałam wezwana na dłużej. Gdy wróciłam było już późno. Przy stole nie było już nikogo. Nadchodzące święta również będę spędzać pod telefonem.
Zenon Kręcisz, kierowca ciężarówki w firmie z bazą w Melrose Park

Ile świąt spędziłem poza domem? Chyba nie zliczę. Mimo, że mam rodzinę, to często spędzałem je samotnie. Jak jest ładunek do przewiezienia, to nie można czekać. Załadunek i w trasę. Świątek, piątek czy niedziela. Wigilię obchodzę w drodze. Czasem samotnie, ale ostatnio korzystam z najnowszej technologii. W wigilijny wieczór, gdzieś na truck stopie, łączę się z rodziną i za pośrednictwem Skype'a rozmawiam z nią i łamię się opłatkiem. Czasem trwa to nawet godzinę, ale zdaję sobie sprawę, że to nie to samo, co usiąść z nimi przy wspólnym stole czy zaśpiewać kolędę przy choince. Tylko wigilia z ludźmi “na żywo” ma prawdziwą wartość. Czasem z innymi polskimi truckerami zjedziemy się w jednym miejscu i pomarzymy o naszych polskich prawdziwych świętach. Zwłaszcza, gdy jesteśmy w którymś z ciepłych stanów, gdzie palmy są przystrojone bombkami. Wtedy szczególnie brakuje tej magii świąt – pierogów, zapachu barszczu, choinki... W takich chwilach trzyma mnie tylko nadzieja, że następne będą już w kapciach, przy stole, obok choinki i, co najważniejsze, w gronie najbliższych.

Andrzej Bogdański, pracownik stacji benzynowej BP w Chicago

Do świąt spędzanych w pracy przywykłem. Zdarza mi się to często. W Boże Narodzenie nie ma u nas dużego ruchu. Będę miał trochę pracy przy komputerze, wykorzystam na to ten leniwy czas. Wigilię spędzę w gronie lokatorów. Na pewno będzie opłatek i kolędy. I, jak zwykle, narzekanie, że kolejne święta mijają z dala od rodzinnego domu. Wszyscy moi współmieszkańcy (a jest ich trzech) chcą kiedyś do Polski wrócić, więc zachowują się tak, jakby byli na wygnaniu i nasze obchody traktują jako namiastkę świąt, które prawdziwie, pełną gębą i całkiem po polsku będą celebrować dopiero po powrocie.

Wysłuchał: A. Kazimierczak

[email protected]

working

working

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama