Noszą paradne mundury z czarnej gabardyny. Na głowach owalne nakrycia głowy zwieńczone pióropuszem, najczęściej w czarnym, białym, czerwonym lub zielonym kolorze świadczącym o miejscu w górniczej hierarchii. To górnicy. W Chicago jest ich kilku.
Można ich spotkać podczas obchodów dorocznego święta ich patronki, św. Barbary. Od 23 lat tradycje górnicze starają się kultywować w Wietrznym Mieście członkowie Związku Ślązaków w Ameryce Północnej organizując zabawę barbórkową.
Chicagowską barbórkę rozpoczęło odśpiewanie górniczego hymnu, błogosławieństwo kapelana ks. Waldemara Stawiarskiego i powitanie uczestników balu przez prezesa związku Józefa Więcka i jego zastępczynię Halinę Szyrzynę w obecności całego zarządu. Dla imienniczek patronki górników był szampan, a gwarkowie w mundurach otrzymali po butelce „rozweselacza”. Główna nagrodę w loterii fantowej – bilet lotniczy do Polski wylosowała Bożena Namysł. W programie artystycznym wystąpił Zespół Pieśni i Tańca „Wesoły Lud”. Dochód z imprezy górnicy z Chicago i ich goście przeznaczą dla dzieci w trzech podopiecznych domach dziecka.
Polonijnym obchodom daleko do tych, które organizowane są na Śląsku. 4 grudnia mieszkańców budzą górnicze orkiestry dęte. Górnicy w galowych mundurach uczestniczą w nabożeństwach, aby dziękować św. Barbarze za opiekę i prosić o kolejny bezwypadkowy rok pracy. Po nabożeństwach odbywają się akademie. Zasłużeni gwarkowie są odznaczani, otrzymują dyplomy i nagrody jubileuszowe za swoją ciężką i niebezpieczną pracę. Świąteczny dzień kończą odwiedziny wdów i rodzin po tych, którzy zginęli pod ziemią. Wieczorem górnicza brać tańczy na hucznych zabawach i balach. W tej części barbórkowe obchody po tej i tamtej stronie oceanu nie różnią się wcale.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP
Reklama