Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 20:32
Reklama KD Market
Reklama

Wdzięczność niejedno ma imię



Święto Dziękczynienia jak żadne inne w roku stwarza okazję, by dziękować. Także za tę pomoc, którą na przestrzeni mijających miesięcy okazała Polonia. Na naszych łamach dziękują rodzice, których ciężko chore dzieci uzyskały leczenie z inicjatywy polonijnej fundacji You Can Be My Angel i rodzice dzieci ze wspólnoty „Jaśmin”. Za wsparcie dziękuje także Barbara Kaczanowicz, matka niedawno zmarłego Andrzeja „Jędrusia” Otlewskiego i dziennikarka Małgorzata Koryś, żona nieżyjącego Tomasza Garncarza. Wdzięczność wyraża też Darek M., zdrowiejący alkoholik.

Pod skrzydłami aniołów

Dziękuję z całego serca, że Fundacja You Can Be My Angel wzięła mojego synka Adama Kalińskiego pod swoje skrzydła. Dzięki Państwa pomocy 24 czerwca 2015 roku w Klinice Uniwersyteckiej w Tybindze usunięta została resztka guza, która uciskała na worek oponowy i mogła w każdej chwili spowodować ucisk na rdzeń i paraliż. Brakuje mi słów, żeby wyrazić, jak bardzo jesteśmy wdzięczni za to, co Państwo zrobili dla Adasia. To dzięki Państwa wsparciu może cieszyć się teraz dzieciństwem. Jesteście prawdziwymi aniołami!

Edyta Kalińska

****

Drogie anioły! Mija ponad miesiąc odkąd jesteśmy w Genui. Trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno ten wyjazd wydawał się niemożliwy. Dzięki Waszej błyskawicznej odpowiedzi na naszą prośbę o pomoc jesteśmy tutaj. Justynka może być leczona na najwyższym europejskim poziomie. Często o Was myślę, dziękuję za zapał, energię i pomysłowość, z jaką organizujecie pomoc chorym dzieciom. Za każdą minutę Waszej pięknej i ważnej pracy. Z całego serca, w imieniu całej naszej rodziny dziękuję za roztoczenie nad nami anielskich skrzydeł.

Ania Pietras

****

Chcemy po raz kolejny podziękować naszym aniołkom zza oceanu, za pomoc w uzbieraniu pieniędzy na terapię Wiktorka. Dzięki tym wspaniałym wolontariuszom doznaliśmy najpiękniejszego cudu, jakim jest życie naszego dziecka! Poprzez ich zaangażowanie w zbiórkę powstał „dotyk anioła”, dzięki któremu w szybkim czasie udało nam się uzbierać potrzebna kwotę i wyruszyć w podróż po zdrowie i nowe, lepsze życie! Nigdy nie zapomnimy, co dla nas zrobiliście. Jeszcze raz dziękujemy You Can Be My Angel w imieniu swoim i Wiktorka!

Monika Karpińska

****

Fundacja You Can Be My Angel w ten czas dziękczynienia pragnie przekazać serdeczne dziękuję wszystkim darczyńcom za wszelką pomoc, za otwarte serca, za to, że każdego dnia sprawiacie cud, ratując dziecięce istnienia. Dziękujemy, że jesteście aniołami.

Fundacja YCBMA

****

Serce dla Jędrusia i jego matki

Z okazji Święta Dziękczynienia pragnę wyrazić wszystkim Przyjaciołom, Kolegom i Znajomym wdzięczność za pomoc i wsparcie, jakie okazaliście mojemu Jędrusiowi w czasie choroby, a potem w jego ostatniej drodze. Pokazaliście, jak wielkie macie serca, pełne dobroci i miłości. Kilkunastoletni pobyt mojego syna w Chicago odcisnął trwały ślad wśród Polonii chicagowskiej. Wiele osób dzięki niemu poznało bliżej polską literaturę i kulturę. Mam nadzieję, że będą oni jeszcze wiele razy wracać do polskiej księgarni D&Z przy Belmont, do pani Doroty i Zbyszka. Niestety Jędrek już nie przywita ich uśmiechem i nie zaproponuje coś do poczytania do poduszki. Jak bardzo mój syn był znany i lubiany doświadczyłam na sobie, bo to dzięki niemu zaopiekowaliście się mną jak najbliższą rodziną, doświadczyłam wiele serdeczności i pomocy od ludzi, których dopiero poznałam i trudno mi będzie wymienić ich z imienia, bo nie wszystkie zapamiętałam, ale Wasze pełne dobroci twarze mam przed oczami i zawsze będę pomimo tragedii, jaka mnie spotkała, wspominać z wdzięcznością. Dzięki Ewie (Malcher-Serocki) mam kilka numerów „Dziennika Związkowego” z artykułami poświęconymi Jędrkowi, jak organizowaliście aukcje, jak Piotr (Serocki) założył fundację, o tym wszystkim czytam i dziękuję. Z okazji Święta Dziękczynienia życzę wszystkim pracownikom „Dziennika Związkowego” wszelkiej pomyślności, satysfakcji z pracy, radości w życiu osobistym i szczęścia!

Barbara Kaczanowicz, matka zmarłego niedawno Andrzeja „Jędrusia” Otlewskiego

W objęciach Jaśminu

Mój syn Dawid (19 l.) należy do Wspólnoty Integracyjnej „Jaśmin” od 8 lat. W niej dorastał. Jaśmin stał się jego drugim domem. To tutaj poznał ludzi, z którymi się zżył i którzy od lat są częścią jego życia. Oddani, życzliwi, dobroduszni, zawsze uśmiechnięci, gotowi nieść pomoc w każdej chwili. Przez te wszystkie lata Dawid doświadczył jednych z najszczęśliwszych chwil w swoim życiu. Począwszy od niedzielnych spotkań, poprzez uczestnictwo w wielu imprezach i wydarzeniach, aż po wspólne wyjazdy na kolonie letnie oraz weekendowe wyjazdy do Camp Vista, na które czeka z utęsknieniem (codziennie sprawdza w kalendarzu, ile jeszcze dni pozostało do następnego wyjazdu). Jaśmin dostarcza mojemu synowi nie tylko rozrywki, ale także ma olbrzymi wpływ na jego rozwój fizyczny, psychiczny oraz duchowy. Dawid służy do niedzielnej mszy; uczy się samodzielności, odpowiedzialności, nabywa umiejętności społecznych. Uwielbia gotować, a wyjazdy dają mu możliwość wykazania się w tej kwestii. Zawsze otoczony jest opieką, miłością oraz troską księży oraz wolontariuszy. Dzięki takim ludziom jak „jaśminowcy” moje dziecko ma zawsze uśmiech na twarzy. Jaśmin to wspólnota ludzi o wielkich sercach i za to jestem im wdzięczna.

Teresa Czyszczon, mama Dawida

****

Jaśmin to moja druga rodzina. Wspólnie wyjeżdżamy w różne ciekawe miejsca. Jesteśmy zapraszani na interesujące wydarzenia kulturalne, pikniki, koncerty i wiele innych imprez – lista jest zbyt długa, by te wszystkie miejsca i okazje wymienić. Razem przeżywamy najważniejsze uroczystości kościelne i nie tylko. Bierzemy udział w paradzie trzeciomajowej jako organizacja. Malujemy bombki bożonarodzeniowe, robimy palmy na Wielkanoc. Staramy się brać czynny udział w akcjach charytatywnych. Mamy okazję lepiej się poznać i zintegrować na wspólnych wyjazdach. Tutaj na amerykańskiej ziemi Jaśmin jest dla mnie odnośnikiem tego, czego mi brakowało, jak wyjechałem z Polski – czyli oaz dla osób niepełnosprawnych ruchowo, organizowanych przez diecezję tarnowską, w których brałem udział przez osiem lat. Dlatego z wielką radością stałem się członkiem grupy dla osób niepełnosprawnych.

Sławek Jedryczka

****

Jesteśmy wdzięczne, że mamy Jaśmin, o. Piotra, wolontariuszy, cudowne dzieci ze swoimi rodzicami. Jesteśmy wdzięczne, że możemy się z nimi spotykać, bawić, śmiać i płakać, bo to czasami potrzebne. Modlimy się za wszystkich i prosimy Boga o dalsze lata działalności.

Marysia z mamą

****

Jestem mamą 5-letniego synka, który ma zespół Downa. Od roku należymy do Wspólnoty Integracyjnej „Jaśmin”. Spotkania z rodzinami dzieci specjalnej troski dają mi wiele dobrego. Mogę porozmawiać z osobami mającymi takie same problemy z wychowaniem i opieką nad naszymi pociechami, i mój syn świetnie się bawi wśród swoich przyjaciół. Jestem wdzięczna, że są tacy ludzie jak wolontariusze i opiekunowie naszych dzieci, którzy poświęcają swój czas, aby nam pomagać. Czas spędzony w Jaśminie jest dla mnie czymś cennym.

Regina

****

Swoją wdzięczność i podziękowania chcemy przekazać o. Piotrowi, który założył tak wspaniałą wspólnotę, jaką jest Jaśmin. Tworzą ją rodziny z dziećmi specjalnej troski oraz wolontariusze. Jest to jedyna organizacja polonijna, gdzie każde dziecko bez względu na swoje możliwości jest akceptowane i witane z uśmiechem. Za ten uśmiech, otwarte serce, cierpliwość, wyrozumiałość oraz za poświęcanie swojego czasu dla naszych dzieci chcemy szczerze i gorąco podziękować o. Piotrowi i wszystkim wolontariuszom. Dziękujemy za wspólne spotkania, wyjazdy, zabawy i za wszystko, co dla nas robicie. Jesteście wspaniałymi ludźmi o wielkich sercach.

Marta Miezal z rodziną

****

Mam synka Tomka, który jest dzieckiem jaśminowym. W Jaśminie spotkaliśmy ludzi wielkiego serca, którzy nie zwracają uwagi na inność naszego synka i traktują go jak najbardziej normalne dziecko. Jego brat Adaś znalazł kolegów i koleżanki, którzy jak on mają niepełnosprawne rodzeństwo i nikt ich nie wytyka za to palcami. My rodzice znaleźliśmy oparcie i zrozumienie nie tylko tych, którzy są w podobnej sytuacji, ale i tych, którzy bezinteresownie chcą pomagać, dawać i po prostu być razem.

Bożena

****

Mój syn Piotr kocha wszystko, co jest związane ze Wspólnotą Integracyjną „Jaśmin”. Czynnie uczestniczy we wspólnych mszach, rozrywkach i zabawach jak andrzejki, mikołajki, bale kostiumowe oraz letnie i zimowe wyjazdy do Camp Vista, a także odwiedziny na farmie u pana Józefa. Piotr zawsze mówi: „pozwól mi spotkać się z moimi przyjaciółmi”. Jesteśmy wdzięczni liderom tej grupy o. Pawłowi i o. Piotrowi oraz wszystkim wolontariuszom za ich pracę i zaangażowanie.

Basia

****

Jesteśmy wdzięczni o. Piotrowi (Kochanowczowi), że utworzył Wspólnotę Integracyjną „Jaśmin”, że jest miejsce, gdzie dzieci specjalnej troski mogą czuć się komfortowo i być sobą. Dziękujemy wolontariuszom, że dostrzegają nie tylko niesprawności, ale również możliwości i indywidualne potrzeby dzieci oraz poświęcają im swój cenny czas. Dziękujemy też rodzicom, że dzielą się własnymi doświadczeniami i informacjami, stanowią grupę wsparcia dla innych.

Renata Janik

****

Są ludzie, którzy są gotowi nam pomóc

Otrzymałam ogromne wsparcie w trudnych chwilach od różnych środowisk polonijnych. Pomagających było tak mnóstwo, że nie jestem w stanie każdemu z osobna podziękować. Wielu darczyńców nawet nie znam.

Najbardziej jestem wdzięczna za to, że dzięki wsparciu, jakie otrzymałam, mogłam spędzić ostatnie chwile życia mojego męża przy nim. To było dla mnie najważniejsze i bezcenne. I za to dziękuję najbardziej.

Bardzo dziękuję za wsparcie emocjonalne, duchowe i za pomoc finansową od osób mi bliskich i tę przekazaną anonimowo, przez ludzi zupełnie mi nieznanych. Te wszystkie rodzaje pomocy były bardzo potrzebne i ważne. Dlatego wdzięczność pozostanie we mnie na zawsze. Odzyskałam wiarę w ludzi.

Wiem, że są ludzie, którzy są gotowi nam pomóc. I często są to ci, po których byśmy się tego najmniej spodziewali.

Małgorzata Koryś, wdowa po Tomaszu Garncarzu

****

Dobro do nas powraca

Kiedyś byłem na pograniczu życia i śmierci z powodu uzależnienia, ale wiara i wspaniali ludzie sprawili, że moje życie się zmieniło. Osoby, które się mną zaopiekowały, pokazały mi, jak można żyć, nie raniąc, lecz służąc.

Jestem wdzięczny ludziom, którzy wciąż mnie kochają i pomagają mi. Dzięki nim ja też chcę pomagać, przekazać innym miłość i dobro, które od nich otrzymuję. Jestem też wdzięczny sile wyższej, Panu Bogu, bo wiara w niego dodaje mi sił, pozwala czynić dobro i dostrzec różnicę między tym, co jest ważne, a co nie.

Pamiętam czasy gdy, jako człowiek wykształcony, elokwentny i inteligentny, zupełnie nie zauważałam potrzeby bycia dla drugiego człowieka. Traktowałem ludzi z góry, choć leżałem w rynsztoku. Moje życie było koszmarem. Teraz, po dwudziestu latach zdrowienia, jestem wdzięczny za dar widzenia i za jasność umysłu. Wiem, że dobro do nas powraca.

Dawanie daje mi więcej radości niż otrzymywanie, a kiedyś było odwrotnie. Bycie potrzebnym drugiemu człowiekowi daje sens istnienia i tego mi przedtem brakowało. Choć miałem edukację i pieniądze, brakowało mi sensu życia, jaką jest służenie pomocą drugiemu człowiekowi.

Darek M., zdrowiejący alkoholik, w trzeźwości od ponad 20 lat

Zebrała Alicja Otap

[email protected]

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama