Borykający się z problemami finansowymi ratownicy górscy liczą na pomoc sponsorów i ludzi dobrej woli. Chicagowscy sympatycy tego niebezpiecznego i szlachetnego zawodu od lat wspomagają oddziały ratownictwa górskiego w Polsce. W minioną sobotę z okazji obchodów Dnia Ratownika, w 106. rocznicę założenia Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, w Chicago odbył się uroczysty bankiet.
Gościem honorowym imprezy, która odbyła się w sobotę, 24 października w sali Canterbury Inn, był ratownik TOPR Franciszek Łukaszczyk-Jurzyk, wiceprezes sekcji narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Sekcja ta obchodzi właśnie 105. rocznicę założenia. Z tej okazji gość z Polski wręczył jubileuszowe odznaki i legitymacje byłym zawodnikom tego najstarszego klubu narciarskiego w Polsce, którzy obecnie mieszkają w USA.
Prekursorami ratowniczej działalności w Chicago już w latach siedemdziesiątych byli Jan Bachleda, Józef Harmata i Jakub Harmata. To właśnie oni, przy jednym z kół podhalańskich, założyli klub, który od sześciu lat jest samodzielną jednostką organizacyjną funkcjonującą przy Związku Podhalan w Ameryce Północnej.
– Klub ratowników i sympatyków TOPR swoją działalnością przynosi konkretną pomoc grupom ratowników górskich w kraju. W tamtym roku o tej porze zadzwonił do mnie Michał Słaboń, szef krynickiej grupy GOPR, z prośbą o pomoc finansową, ponieważ brakowało im pieniędzy na benzynę do skuterów śnieżnych. Oczywiście zaraz dokonałem przelewu, który umożliwił im przetrwanie najcięższych chwil – powiedział prezes koła Jacek Skoczeń.
Największa bolączka TOPR-u to brak funduszy. Z puli państwowych funduszy tylko jedna czwarta jest przeznaczona na TOPR, pozostała część trafia na GOPR. TOPR i GOPR to obecnie dwie niezależne od siebie organizacje ratownictwa górskiego. W Polsce jest 278 członków TOPR-u. W Chicago w klubie działa łącznie 4 byłych członków TOPR-u i 4 GOPR-u, grono sympatyków jest większe. Mimo iż nie jest to duża grupa, za to bardzo silnie związana środowiskowo z kolegami w Polsce. Stąd doroczny bankiet na ratowanie ratowników.
Dzięki zaangażowaniu chicagowskich sympatyków ratownictwa górskiego ratownicze hasło "Na każde wezwanie, o każdej porze" nawet w płaskim jak stół Chicago nabrało ponownie pełnego znaczenia.
Tekst i zdjęcia: Artur Partyka
Reklama