Najstarsi parafianie pamiętają lata, kiedy nawet księża nie chcieli mówić po polsku kazań, bo takie były czasy. Dziś na szczęście gospodarze parafii św. Władysława - jezuici nie mają takiego problemu. Parafia jest ciągle polska, choć młodzi uciekają na przedmieścia...
„Parafia bez dzwonu kościelnego to tak jak mężczyzna bez krawatki. Dlatego też postarano się o sprowadzenie dzwonu, a w lipcu roku 1919 odbyło się jego poświęcenie” – czytamy w „Pamiętniku” wydanym przez parafię św. Władysława w 1939 roku z okazji jubileuszu 25-lecia.
Polacy zaczęli przybywać w okolicę obecnego Władysławowa w 1911 roku. Było to wtedy rozwijające się, głównie rolnicze osiedle na obrzeżach Chicago. W niedzielę jeździli na msze do parafii, z których się przenieśli, a taka wyprawa zajmowała często pół dnia. Szybko rosnąca grupa mieszkańców zaczęła zbierać pieniądze na własny kościół usytuowany "po sąsiedzku".
W 1914 r. mieszkało na Władysławowie już około pięćdziesięciu rodzin. Wybrany komitet udał się do diecezji z prośbą o wyznaczenie księdza dla rozbudowującej się okolicy. Zadanie zorganizowania parafii pod wezwaniem św. Władysława otrzymał ks. Ferdynand Ścieszka, proboszcz parafii św. Wacława. Przy obecnym zbiegu ulic Lockwood i Roscoe stanął mały drewniany kościółek, mieszczący 150 osób.
Parafianie niezwłocznie zaczęli się organizować. Powstało Bractwo Niewiast Różańca Świętego, żeńskie Towarzystwo Królowej Jadwigi, męskie Towarzystwo św. Władysława i kilkunastoosobowy chór św. Jakuba.
Za zebrane wcześniej pieniądze kupiono 5 akrów ziemi i rozpoczęto budowę nowego kościoła, który został ukończony w sierpniu 1915 roku. W części budynku znalazły się dwie klasy szkolne i mieszkanie dla nauczycielek – sióstr nazaretanek. We wrześniu zaczęło naukę 125 dzieci. Do parafii przybył jej pierwszy proboszcz – ks. Antoni Hałgas.
Władysławowo intensywnie się rozbudowywało. Wobec szybko rosnącej liczby parafian i dzieci w wieku szkolnym – w 1924 r. wzniesiono nową szkołę i powiększono kościół. Przybywało organizacji parafialnych, podczas nabożeństw śpiewało już kilka chórów.
Pamiętnym wydarzeniem w parafii była w 1934 r. wizyta gen. Józefa Hallera, uświetniona uroczystością w audytorium pobliskiego Parku Chopina. W 1955 r. stanął pierwszy na Władysławowie murowany kościół, a w 1964 r. zbudowano dom sióstr, nową szkołę i plebanię.
Od 2013 r. parafię objęli jezuici. Proboszczem został ks. Marek Janowski SJ, który mówi z podziwem o Polakach w Chicago, o ich ofiarności i oddaniu sprawom religii. „Przecież im się bardzo trudno żyło w tamtych czasach. Ciężko pracowali – w stalowni, w rzeźni – marnie zarabiali, a budowali tak imponujących rozmiarów kościoły. To świadczy o ogromnej wierze”.
Formalnie parafia św. Władysława jest polsko-amerykańska. Większość parafian to Polacy, a jest też wielu Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy mówią trochę po polsku. W ostatnich latach wiele rodzin wyprowadziło się na przedmieścia, zwłaszcza młode małżeństwa. Jednak kościół wciąż jest pełny. W niedzielę jest 6 mszy – cztery polskie i dwie amerykańskie.
„Kiedy patrzę na księgę historyczną, widzę same polskie nazwiska. To pierwsze pokolenie, które tu przyjechało. Pierwszym językiem ich dzieci był już angielski i parafia przestawiała się na ten język. Wstydzono się wtedy mówić po polsku, a starsi parafianie pamiętają czasy, kiedy nawet księża nie chcieli mówić po polsku kazań. Teraz mamy księży znających obydwa języki” – opowiada ksiądz proboszcz.
Na polskie msze przychodzi łącznie około 1600 osób i od dwóch lat liczba ta jest dość stabilna. Jednak wyprowadzanie się młodszych rodzin spowodowało zamknięcie w zeszłym roku szkoły, prowadzonej od początku przez siostry nazaretanki. Ksiądz mówi ze smutkiem, że to jedna z sześciu zamkniętych szkół, a przyjdzie też kolej na inne.
Parafia współpracuje z polską szkołą im. Kościuszki, w której prowadzona jest katechizacja w języku polskim. Natomiast w parafii dzieci ze szkół publicznych uczą się religii po angielsku. W ostatnim roku w kościele św. Władysława po polsku pierwszą komunię przyjęło około setki dzieci, a 70 przystąpiło do bierzmowania. „To dzieci z różnych parafii, ale chodzą do szkoły Kościuszki” – wyjaśnia ks. Janowski.
Kiedy patrzę na księgę historyczną, widzę same polskie nazwiska. To pierwsze pokolenie, które tu przyjechało. Pierwszym językiem ich dzieci był już angielski i parafia przestawiała się na ten język. Wstydzono się wtedy mówić po polsku, a starsi parafianie pamiętają czasy, kiedy nawet księża nie chcieli mówić po polsku kazań. Teraz mamy księży znających obydwa języki"
Przy parafii w dalszym ciągu działa wiele klubów i stowarzyszeń. 20-lecie obchodzi Klub Polski, zrzeszający około 50 przeważnie starszych osób, które zajmują się wieloma sprawami; dbają o otoczenie kościoła, o ogrody, grota Matki Bożej jest zawsze pięknie zadbana. Pomagają przy takich wydarzeniach jak opłatek, święconka, sprzedaż ciast, w ten sposób pomagają parafii istnieć. Organizują pielgrzymki autokarowe do różnych miejsc w Chicago i w całym kraju, m.in. do Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Wisconsin. Spotkania formacyjne ma grupa Rodzin Nazaretańskich. Wspólnota Życia Chrześcijańskiego to grupa młodych parafian w wieku od 20 do 35 lat, spotykająca się regularnie w każdy piątek z ks. Janowskim, organizująca akcje w parafii z piosenkami i muzyką, czuwania z okazji świąt. Ksiądz wikary Damian Mazurkiewicz SJ prowadzi grupę biblijną. Jest też grupa młodzieżowa dla Amerykanów.
Działa Sodalicja Mariańska. „To są panie, które mają nawet 99 i 100 lat, pamiętają początki tej wspólnoty. Ostatnio nie było spotkania po mszy, bo liderka się rozchorowała, ale zawsze spotykają się co miesiąc – mówi ksiądz. – Jest też grupa duszpasterstwa mężczyzn. Przychodzą na mszę w pierwsze soboty miesiąca, odmawiają różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego, potem rozmawiają przy kawie i cieście. Mamy chór młodzieżowy Promyczki Pana Boga, który prowadzi organista Zdzisław Koc z żoną Justyną. Pięknie działają, współpracują muzycznie przy momentach skupienia, przy czuwaniu z okazji świąt. Mamy ministrantów, w większości polskich, liczną grupę lektorów, kościelnych…”.
Kościół jest otwarty tylko w czasie nabożeństw, bo okolica nie jest do końca bezpieczna. Były nawet kradzieże w kościele. Natomiast we wtorki jest otwarty przez cały dzień, od ósmej do ósmej, trwa wtedy adoracja Najświętszego Sakramentu. Koniec dnia jest Wieczorem Miłosierdzia. „Cały ten dzień i wieczór poświęcony bożemu miłosierdziu jest bardzo charakterystyczny dla naszej parafii. Dużo ludzi przychodzi, na mszy wieczornej jest zawsze kilkadziesiąt osób. W środy mamy nabożeństwo do matki Bożej Nieustającej Pomocy, a w czwartki jest bardzo polski akcent – wieczór poświęcony św. Janowi Pawłowi II. Mamy jego kaplicę, jego relikwię – kroplę krwi. Czasem na mszach wtorkowej i czwartkowej jest więcej ludzi niż na niedzielnych. Wszystkie wieczorne msze od poniedziałku do piątku są odprawiane w języku polskim” – mówi ksiądz proboszcz.
Księża dobrze się czują w serdecznej atmosferze, jaka ich otacza. Parafianie lubią ich i darzą szacunkiem. Po raz pierwszy w historii Władysławowa są tam zakonnicy – jezuici. Do czasu tej zmiany dwa lata temu byli księża diecezjalni, więc, jak przyznaje ks. Janowski, na początku było trochę trudno. Jednak pierwsze lody zostały szybko przełamane, a ludzie są życzliwi i zaangażowani w życie parafii.
Problemem jest starzenie się parafii, bo młodzi wyjeżdżają poza miasto. Polaków jest wciąż zdecydowana większość, ale przybywa coraz więcej Latynosów. Ci z nich, którzy znają angielski, przychodzą na msze anglojęzyczne, jednak księża widzą potrzebę odprawiania w przyszłości mszy po hiszpańsku.
Zapytany na koniec rozmowy o umieszczone na wieży kościelnej urządzenia, ksiądz wyjaśnia, że to telefonia komórkowa. „Niestety inaczej nie dalibyśmy sobie rady finansowo. Musimy sobie jakoś radzić”.
Krystyna Cygielska
Zdjęcia: Krystyna Cygielska, arch. parafii św. Władysława
Bliższe informacje o działalności parafii św. Władysława można znaleźć na stronie internetowej www.stladislauschurch.org