Po latach bezowocnego oczekiwania na zniesienie wiz dla Polaków i po wielu zakończonych fiaskiem projektach ustawodawczych w Kongresie USA społeczność polonijna musi wziąć inicjatywę w swoje ręce. Podejmijmy wspólnie akcję na rzecz włączenia Polski do ruchu bezwizowego. Domagajmy się przyjęcia ustawy JOLT.
Domagajmy się głosowania w sprawie ustawy JOLT
W Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wciąż czeka na rozpatrzenie ustawa znosząca wizy turystyczne dla Polaków, określana skrótem JOLT (ang. Jobs Originating through Lounching Travel). Powróciła na forum Kongresu z inicjatywy kongresmenów Mike’a Quigleya, demokraty z Illinois, i Joego Hecka, republikanina z Nevady. JOLT postuluje rozszerzenie programu bezwizowego (ang. Visa Waiver program, VWP) w celu zwiększenia ruchu turystycznego i stymulacji gospodarki USA, przy równoczesnym wzmocnieniu środków bezpieczeństwa podczas przekraczania granicy. Szacuje się, że dzięki rozszerzeniu VWP do kasy federalnej wpłynęłoby dodatkowo co najmniej 50 mln dol. w skali rocznej. Ustawa JOLT (H.R. 1401) popierana jest przez liczne stowarzyszenia biznesowe. O szansach na zatwierdzenia JOLT jeszcze w tej sesji Kongresu rozmawiamy z kongresmanem Mike’em Quigleyem.
Alicja Otap: Gdyby dziś doszło do głosowania, jaki byłby jego wynik?
Kongresman Mike Quigley: Za ustawą opowiada się większość parlamentarzystów z obu partii i w obu izbach. Prezydent Barack Obama zapewnił, że ją podpisze. Jestem przekonany, że gdyby doszło do głosowania, to zostałaby zatwierdzona. Niestety nie wiadomo, kiedy odbędzie się głosowanie.
Kto decyduje o głosowaniu?
− Decyzja o głosowaniu należy do republikańskiego marszałka Izby Reprezentantów Johna Boehnera lub do przewodniczącego większości republikańskiej w Izbie Kevina McCarthy’ego. Niestety marszałek Boehner z jakichś powodów nie poddaje ustawy JOLT pod głosowanie, co jest bardzo frustrujące. Problem jest właśnie w tym, że ustawa wciąż czeka na głosowanie. Niestety nie mamy wpływu na to, co zrobi przywództwo republikańskiej większości partyjnej w Kongresie. Tak więc wciąż czekamy na to głosowanie i mamy nadzieję, że do niego dojdzie, a w międzyczasie propagujemy ustawę, upubliczniamy informacje o niej. Staramy się, by jak największa liczba legislatorów stała się jej współwnioskodawcami, ponieważ to zwiększa jej rangę. W Izbie jest już ich około 90.
Jakich argumentów używa Pan, by pozyskać poparcie parlamentarzystów dla ustawy JOLT?
− Przede wszystkim przypominam moim kolegom w Kongresie, że Polska jest nadzwyczaj lojalnym i ważnym sojusznikiem USA w NATO, naszym dobrym przyjacielem, który niestety wciąż nie uczestniczy w ruchu bezwizowym. Zwracam też uwagę, że nasza ustawa to już nie ten sam VWP, który obowiązywał dotychczas, ponieważ bardzo szczegółowo odnosi się do kwestii bezpieczeństwa. Niestety przeciwnicy regulacji nie widzą, czy nie chcą zauważyć jej pozytywnych stron. Pewna niewielka grupa parlamentarzystów z Partii Republikańskiej nie chce poprzeć ustawy i nie dopuszcza do jej zatwierdzenia.
Czy może marszałek Boehner ulega naciskom tej wąskiej grupy republikanów?
− Niestety, tak właśnie to wygląda.
Czy są jakieś metody wywarcia wpływu na marszałka Boehnera, by zmienił zdanie i zarządził głosowanie?
− Przede wszystkim trzeba skontaktować się ze swoimi federalnymi senatorami i kongresmenami i sprawdzić, czy popierają oni inicjatywę, a następnie należy ich poprosić − zwłaszcza jeśli są to republikanie tak jak Boehner − by zwracali się do niego osobiście i do lidera większości republikańskiej McCarthy’ego o desygnowanie ustawy do głosowania. Do korespondencji warto jest dodać opis osobistych doświadczeń, by uzasadnić, dlaczego jest tak bardzo dla nas ważne włączenie Polski do ruchu bezwizowego. Warto jest przypomnieć, że Polska i USA są sprzymierzeńcami politycznymi, a żołnierze obu krajów walczyli razem w Afganistanie oraz w Iraku. Każdy list, każdy telefon, czy wizyta w biurze parlamentarzysty pomaga sprawie, wywiera na niego nacisk i przekonuje, by poparł ważną dla nas sprawę. List powinien być pozytywny w swojej wymowie. Musi podkreślać, że nadawca jest wyborcą i mieszkańcem danego okręgu. Warto też przypomnieć, że w aglomeracji chicagowskiej mieszka więcej osób polskiego pochodzenia niż gdziekolwiek indziej na świecie poza Warszawą.
W 5. okręgu wyborczym, który reprezentuje Pan w Kongresie, mieszka ponad 100 tys. osób polskiego pochodzenia. Czy często przedstawiciele polskiej społeczności kontaktują się z Pana biurem, prosząc o kontynuowanie starań na rzecz zniesienia wiz?
− Oczywiście, z moim biurem kontaktuje się wiele osób, które chciałyby jak najszybszego włączenia Polski do programu bezwizowego. Znakomita większość wie, że ja jestem głównym wnioskodawcą ustawy i wyraża wdzięczność, że wciąż kontynuuję starania na rzecz jej zatwierdzenia. Zniesienie wiz wciąż budzi ogromne emocje po obu stronach oceanu. Gdy wraz z senatorem Markiem Kirkiem przebywaliśmy z wizytą w Polsce, to często nas pytano, dlaczego Polacy wciąż jeszcze potrzebują wiz, by przyjechać do USA, podczas gdy większość krajów Unii Europejskiej uczestniczy w Visa Waiver Program i ich obywatele podróżują bez wizy.
Pana biuro współpracuje z placówkami dyplomatycznymi RP na rzecz poparcia dla VWP...
− Mam bardzo pozytywne, bliskie relacje z Ambasadą RP w Waszyngtonie i Konsulatem Generalnym RP w Chicago. Nasza kooperacja układa się bardzo dobrze w sferze wspólnych wysiłków na rzecz włączenia Polski do VWP. Ambasada robi naprawdę świetną robotę. Na co dzień współpracujemy też w sprawach imigracyjnych i wizowych, które dotyczą bezpośrednio Polaków przebywających w USA, a także ich rodzin w Polsce. Mam nadzieję na kontynuację naszych wspólnych wysiłków.
Starania o zniesienie wiz prowadzi od około dziesięciu lat Kongres Polonii Amerykańskiej. Jak się układa współpraca z KPA?
− Z Kongresem Polonii Amerykańskiej mamy również wspaniałe relacje i znakomitą, bardzo owocną w skutkach współpracę. Wspólnie staramy się, aby społeczność polska była na bieżąco informowana odnośnie tego, co się aktualnie wydarza na froncie starań o zniesienie wiz. Ważne jest też, abyśmy nadal koordynowali nasze wysiłki z ambasadą i konsulatem. Trzeba także w dalszym ciągu zachęcać Polonię, by wywierała naciski na parlamentarzystów i pomagać jej poszczególnym członkom, którzy chcą się do takiej akcji przyłączyć.
Odwiedził Pan Polskę już dwukrotnie. Jest w planie kolejna wizyta?
− Pierwszy raz pojechałem do Polski zaraz po tragicznej katastrofie samolotu, w której zginął prezydent Polski, inni członkowie rządu oraz wiele innych ważnych osobistości. W 2012 r. odwiedziłem Polskę z senatorem Markiem Kirkiem. Celem wizyty było wzmocnienie i poszerzenie amerykańsko-polskich stosunków partnerskich. Właśnie wtedy rozmawialiśmy dużo o udziale Polski w programie bezwizowym, a także o tarczy antyrakietowej oraz o innych kwestiach dotyczących bezpieczeństwa. Planuję kolejną wizytę, gdyż zostałem powołany na członka wpływowej izbowej komisji ds. wywiadu (ang. House Permanent Select Committee on Intelligence, HPSCI lub Intel Committee). Pragnę przypomnieć, że w zeszłym roku odwiedziłem Ukrainę, ponieważ sytuacja polityczna w tym kraju jest przedmiotem ogromnej troski naszych polskich sojuszników. W tej chwili dopracowywane są szczegóły mojej trzeciej podróży, podczas której odwiedzę Polskę, Ukrainę i Gruzję. Będzie to wizyta poświęcona współpracy z sojusznikami USA na rzecz utrzymania bezpieczeństwa w tym rejonie.
Wielu Polaków po obu stronach oceanu zaczyna tracić nadzieję na zniesienie wiz turystycznych do USA. Co chciałby im Pan powiedzieć?
− Ja też jestem mocno sfrustrowany obecną sytuacją, ponieważ jesteśmy już niemal na mecie i ciągle nie możemy jej przekroczyć. Gdyby to zależało tylko ode mnie, to ustawa już byłaby przegłosowana, a prezydent Barack Obama już by ją podpisał i stałaby się obowiązującym prawem. Pamiętajmy jednak, że nigdy nie wolno rezygnować z rzeczy, które są dla nas ważne. Optymizm jest zdecydowanie mądrzejszą opcją, lepszą dla nas i dla naszej duszy. Nie możemy tracić nadziei. Musimy wierzyć, że pozytywne zmiany nastąpią. I jeśli będziemy pracować razem, trzymać się razem, to na pewno osiągniemy nasz wspólny cel.
Dziękuję za rozmowę.
[email protected]
Kongresman Mike Quigley sprawuje urząd od 2009 r. Demokrata reprezentuje 5. okręg, obejmujący północną i północno-zachodnią część Chicago i przedmieść, gdzie mieszka około 100 tys. osób polskiego pochodzenia. Pomimo krótkiego stażu w Kongresie Quigley szybko awansował w hierarchii izbowej, zajmując ważne strategicznie stanowiska, które umożliwiają mu bardziej skuteczne reprezentowanie interesów mieszkańców nie tylko z jego okręgu, ale rejonu całej metropolii. Jest też członkiem ważnych komisji izbowych, m.in. ds. podziału funduszy federalnych i ds. wywiadu. Zanim został wybrany do Kongresu USA, zasiadał w radzie powiatu Cook. Z zawodu jest adwokatem."