12 zabitych i 44 rannych to bilans strzelanin, do których w czasie weekendu doszło w Chicago. Wśród rannych jest postrzelona w głowę 4-letnia dziewczynka.
Fala przemocy przeszła w długi weekend przez Chicago. W strzelaninach rannych zostało 44 osoby, 12 osób zginęło. W jednym z incydentów ucierpiało troje dzieci. Do zdarzenia doszło w piątek po południu: 4-latka i jej 17-letni kuzyn siedzieli w zaparkowanym samochodzie, kiedy z przejeżdżającego pojazdu padła seria strzałów. Nastolatek został postrzelony w szyję, a dziewczynka w głowę, ranna została też stojąca na chodniku 15-latka. Sprawca lub sprawcy zbiegli z miejsca zbrodni, a ofiary trafiły do szpitala - ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Do tragedii doszło na kilka dni przed planowaną przez matkę dziewczynki przeprowadzką do Minneapolis. Rodzina chce uciec przed panującą w dzielnicy Englewood przemocą.
Większość strzelanin, do których w czasie świątecznego weekendu dochodziło w Chicago, to prawdopodobnie wynik porachunków rywalizujących gangów. W wielu przypadkach sprawcy strzelali z jadących samochodów. Do tragicznych aktów przemocy dochodziło również podczas spotkań towarzyskich, napadów z bronią w ręku, domowych awantur i ulicznych sprzeczek.
(gd)
Reklama