Prezes PZPN Zbigniew Boniek złożył w czwartek wniosek do Polskiego Kolegium Sędziów o natychmiastowe zawieszenie Pawła Gila i Piotra Sadczuka w sędziowskich obowiązkach. Dodatkowo szef polskich arbitrów Zbigniew Przesmycki został upomniany naganą.
Decyzje Bońka są pokłosiem kontrowersyjnych wydarzeń, do jakich doszło w doliczonym czasie gry w środowym meczu 33. kolejki ekstraklasy Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (1:0).
Najpierw sędzia główny (Gil) uznał, że piłkarz Jagiellonii Przemysław Frankowski nie był faulowany w polu karnym, a kilkadziesiąt sekund później - po sygnalizacji asystenta (Sadczuka) - podyktował "jedenastkę" dla gospodarzy po zagraniu ręką Gruzina Giorgiego Popchadze. Rzut karny wykorzystał Portugalczyk Orlando Sa.
- Ostatnie kolejki decydujące o mistrzostwie Polski czy spadku z ekstraklasy są pełne emocji. Nie odczuwam potrzeby analizowania każdej sędziowskiej kontrowersji. Jednak dopuszczenie sędziego asystenta meczu Legia – Jagiellonia Piotra Sadczuka do prowadzenia spotkania odbyło się w dwuznacznej sytuacji - przyznał prezes PZPN.
Jak dodał, Sadczuk nie zdał egzaminów z przygotowania fizycznego w marcu tego roku.
- Tydzień przed meczem Legii z Jagiellonią - w okolicznościach, które musimy wyjaśnić – takie egzaminy miał pomyślnie zdać... Także postawa sędziego głównego Pawła Gila w ostatnich minutach środowego meczu wymaga analizy i spokojnego namysłu - podkreślił Boniek.
Szef PZPN zaznaczył, że zwrócił się do przewodniczącego Polskiego Kolegium Sędziów o jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy.
- Do czasu jej rozstrzygnięcia wnioskuję do Polskiego Kolegium Sędziów o natychmiastowe zawieszenie Pawła Gila i Piotra Sadczuka w sędziowskich obowiązkach. Sam przewodniczący Przesmycki, wobec braku nadzoru nad sędziowską obsadą, został upomniany przeze mnie naganą - zakończył Boniek.
Przesmycki przyznał, że w meczu Legii z Jagiellonią (1:0) nie powinno być rzutu karnego dla gospodarzy.
- Siedząc na trybunie widziałem, że Paweł nie chciał podyktować karnego. Jednak taką decyzję zasugerował mu sędzia liniowy. Pomyślałem: Paweł nie daj się przekonać. Ale stało się inaczej. Być może gdyby był to inny moment spotkania, odbiór tej sytuacji byłby inny - powiedział Przesmycki.
- Zagranie gracza Jagiellonii było nierozmyślne, a ręka nie zwiększyła obrysu powierzchni ciała. Poza tym zawodnik starał się reagować w naturalny sposób - dodał.
Dzięki zwycięstwu na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Legia ma tylko punkt straty do prowadzącego Lecha. Jagiellonia natomiast traci do lidera cztery punkty.
(PAP)
Reklama