Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 17:20
Reklama KD Market

Muzyka jest lekiem

Muzyka jest lekiem
ARTP0004

Uzbrojony w fortepian zatrzymał zamieszki w Stambule. Od blisko czterech lat podróżuje po świecie, a jego muzyka łagodzi konflikty, ucisza krzyki. W zeszłą niedzielę zagrał w chicagowskim Ogrodzie Chopina. O muzyce, jako sposobie na złapanie dystansu, wolności twórczej i niechęci do sławy, z Davidem Martello, pianistą grającym dla pokoju, rozmawia Grzegorz Dziedzic.

 

Grzegorz Dziedzic: Masz nietypowy sposób na życie. Podróżujesz z fortepianem po świecie i grasz dla przechodniów na ulicach i placach. Grasz dla pokoju. Skąd ten pomysł?

Davide Martello: Granie dla pokoju zaczęło się w Turcji, w Stambule. W 2013 r. byłem w trakcie mojej europejskiej trasy. Podróżowałem po Bałkanach, a stamtąd pojechałem do Bułgarii. Wtedy dowiedziałem się, że w Turcji trwają zamieszki, że ludzie walczą z policją. Pomyślałem: „Powinnienem tam pojechać i zagrać, żeby uspokoić ten chaos”. Pojechałem do Stambułu. Rozłożyłem instrument na środku placu Taksim i zacząłem grać.

W środku zamieszek? Jak zareagowały walczące strony?

- To było dla mnie niezwykłe doświadczenie. Nie miałem wcześniej żadnych doświadczeń z uspokajaniem tłumu. Nie wiedziałem, jak ci ludzie się zachowają. Nie słyszałem też, aby jakiś inny pianista robił takie rzeczy, był to wtedy eksperyment, działałem pod wpływem impulsu. Nie spodziewałem się, że muzyka może mieć taki wpływ na ludzi. Kiedy zacząłem grać tłum uspokoił się i otoczył mnie, ludzie słuchali muzyki, bili brawo, zamieszki zamieniły się w koncert. Grałem przez 14 godzin. Po wszystkim policja skonfiskowała mój fortepian, omal nie zostałem aresztowany. Od tego wydarzenia gram dla pokoju. Chcę, aby moja muzyka sprawiała, że ludzie zatrzymają się, wezmą głęboki oddech, uspokoją się i nabiorą dystansu. Jeżeli przy okazji wrzucą mi do pudełka jakieś drobne – tym lepiej.

Od jak dawna jesteś w drodze?

- Jestem Włochem, moi rodzice pochodzą z Sycylii, ale urodziłem się w Niemczech. Podróżuję od prawie 4 lat ciągnąc za sobą mój fortepian. Mój cel, to zagrać we wszystkich stolicach świata, w każdej jednej, na razie byłem w 35. Najdalej od domu zagrałem w Ottawie i Waszyngtonie, ale byłem też w Afganistanie i Uzbekistanie. Oczywiście koncertowałem w prawie całej Europie, oprócz Irlandii, Islandii, Portugalii i Malty. Przede mną Afryka, Azja i Ameryka Południowa.

W swojej podróży odwiedziłeś też Polskę

- Tak, od wizyty w Polsce wszystko się zaczęło. Kiedy zdecydowałem się, że mam dość pracy jako fryzjer, zagrałem mój pierwszy koncert w Berlinie. Na próbę, chciałem sprawdzić, jak odbierają mnie słuchacze. Było nieźle. To było w 2012 r., pojechałem do Poznania, następnie do Warszawy, stamtąd do Wilna, Rygi, Helsinek, potem przez Norwegię, Szwecję, Danię z powrotem do Niemiec.

Jak na Twój występ zareagowała polska publiczność?

- Bardzo miło. W Poznaniu grałem na placu Wolności. Pamiętam, że miałem duże problemy, aby ciągnąć mój fortepian po nawierzchni placu, po tzw. kocich łbach. Przypadkowi przechodnie pomogli mi i wspólnie go przenieśliśmy. To był mój pierwszy występ za granicą.

A teraz odwiedziłeś Chicago, żeby zagrać w Ogrodzie Chopina...

- Tak, to ogromny zaszczyt móc zagrać w Ogrodzie Chopina, choć przyjeżdżając do Chicago nie zdawałem sobie nawet sprawy z istnienia tego miejsca. Wojtek Putz zorganizował ten koncert w ciągu zaledwie kilku dni, choć pojawiłem się w Wietrznym Mieście bez żadnej zapowiedzi. Jestem jak burza, nikt się mnie nie spodziewa, a nagle jestem. I gram.

Dokąd wybierasz się po podróży po Stanach Zjednoczonych?

- Najpierw do Meksyku, a następnie na południe, do Ameryki Środkowej. Właśnie uczę się hiszpańskiego. Nie jest to łatwe. Myślałem, że jako Włoch będę miał łatwe zadanie, a okazuje się, że po hiszpańsku rozumiem może 10 proc. tego, co słyszę.

Ale przecież Twoim głównym językiem jest muzyka

- To prawda, muzyka, jako sposób komunikacji nigdy mnie nie zawiodła.

Z czego żyjesz? Przecież podróżowanie po świecie z przyczepą z fortepianem musi być kosztowne. Czy jesteś finansowany przez organizacje pokojowe?

- Zbieram pieniądze w czasie koncertów. Ludzie przechodzą i wrzucają datki do pudełek ustawionych obok fortepianu. Oprócz tego, moje kompozycje można kupić w internecie. Sam komponuję swoją muzykę, więc mogę ją sprzedawać. To moje główne źródło dochodu, które pozwala mi podróżować. Staram się upraszczać rzeczywistość, a nie komplikować. Wiele osób pyta mnie, dlaczego nie założę fundacji albo organizacji charytatywnej. Odpowiadam – za dużo z tym zachodu, biurokracji, papierków do wypełnienia i ludzi, od których byłbym zależny. Nie chcę być sławny, może inaczej – nie chcę być zbyt znany. Sława ograniczyłaby moją mobilność, musiałbym załatwiać wizy pracownicze, płacić podatki. A tak – podróżuję, gram i oficjalnie nie zarabiam żadnych pieniędzy. Jestem prostym człowiekiem – jeżdżę po świecie i gram na fortepianie dla pokoju.

Jaką muzykę grasz?

- Prostą i melodyjną, przyjemną dla ucha i łatwą w odbiorze. Specjaliści określają moje kompozycje mianem „modern classic”. Większość moich utworów trwa od 3 do 5 minut, nie lubię przynudzania. Każda kompozycja jest inna. Nagrałem 8 płyt. Ostatnia, pt. „I Venti & le Melodie Notturne” jest bardzo romantyczna. Co roku nagrywam kolejną płytę. Jestem płodnym kompozytorem.

Skąd czerpiesz inspiracje?

- Podróżując, przeżywam niezwykłe emocje. Kiedy byłem nastolatkiem nie miałem wielu przyjaciół, byłem raczej samotnym chłopcem. Zamiast pisać pamiętnik, wyrażałem moje uczucia grając na fortepianie. Kiedy byłem smutny, kiedy się zakochałem – komponowałem utwór. Każda kompozycja ma swoją historię i opowiada kawałek mojego życia. Grając dla ludzi często improwizuję i zaczątki nowych kompozycji powstają spontanicznie, w czasie koncertów. Nagrywam to wtedy na telefon, a następnie rozwijam i dopracowuję.

Musisz być inspiracją dla wielu ludzi. Ilu pianistów oprócz Ciebie gra dla pokoju?

- Z tego co wiem – żaden. Nie naśladuję nikogo i nie mam naśladowców. Granie dla pokoju to nie jest granie dla idei, tylko konkretna akcja. Niedawno, kiedy wybuchły zamieszki w Baltimore, chciałem tam pojechać i grać, ale awaria samochodu pokrzyżowała te plany. Zanim naprawiłem samochód – sytuacja się uspokoiła. Koncertowanie w Chicago i podobnych miejscach traktuję jako sposób na zarobienie pieniędzy, aby móc pojechać w zapalne miejsca, gdzie moja muzyka może pomóc rozwiązać konflikty, ostudzić emocje i pozwolić ludziom zacząć rozmawiać zamiast walczyć.

Dlaczego muzyka jest tak skutecznym lekarstwem na przemoc i gwałtowność?

- Myślę, że muzyka, w szczególności instrumentalna, taka, która nie niesie żadnego politycznego przesłania, ma terapeutyczną moc. Pozwala zatrzymać impuls, który łatwo przeradza się w agresję. Muzyka potrafi zmienić dynamikę sytuacji, powstrzymać walczące strony choćby tylko na chwilę. Ta chwila może uratować komuś życie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Grzegorz Dziedzic

[email protected]

Zdjęcia: Artur Partyka, Ewa Malcher, Greg Laskiewicz Photo

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama