Belg Jean-Michel Saive pokonał Szweda Joergena Perssona 3:2 w decydującym meczu gwiazd tenisa stołowego podczas turnieju Grubba Polish Champions w Warszawie. W tym roku mija dziesięć lat od śmierci wybitnego zawodnika jakim był Andrzej Grubba.
- Bardzo się cieszę, że po raz drugi mogłem wziąć udział i zwyciężyć w zawodach upamiętniających wspaniałego Andrzeja Grubbę. Przed rokiem w Białymstoku również wygrałem w finale z Perssonem. A teraz przede mną kolejny cel sportowy - awans na igrzysk w Rio de Janeiro - powiedział 45-letni Saive, były wicemistrz świata oraz mistrz i dwukrotny wicemistrz Europy.
Pomysłodawca i organizator turnieju Dariusz Szumacher, szef spółki Wschodzący Białystok Superliga prowadzącej rozgrywki najwyższej klasy tenisistów stołowych, zaprosił do stolicy czterech utytułowanych zawodników. Rywal Saive'a - 49-letni Persson to mistrz i wicemistrz globu z przełomu lat 80. i 90. W dorobku ma też złoty i srebrny medal ME w singlu. W stołecznym centrum handlowym Blue City wystąpili również multimedalista ME i ME Lucjan Błaszczyk oraz Daniel Górak, który triumfował w trzech ostatnich edycjach krajowego czempionatu.
- Kocham ten sport, ale jeszcze tylko rok będę grał na arenie międzynarodowej. Jestem zbyt nisko w rankingu światowym, dlatego będę uczestniczył w europejskich kwalifikacjach olimpijskich. Moim marzeniem jest start w ósmych z rzędu igrzyskach - dodał Saive.
Tenis stołowy debiutował w programie IO w Seulu w 1988 roku. Oprócz legendarnego Belga, we wszystkich turniejach olimpijskich uczestniczyli jeszcze dwaj sławni pingpongiści: Persson i Chorwat Zoran Primorac.
- Joergen ma najtrudniejsze zadanie, bowiem z każdego kraju do Rio pojechać najwyżej trzech zawodników, a w Szwecji jest wielu dobrych graczy, do tego młodszych od niego. Teoretycznie łatwiej powinien mieć Primorac, chociaż ostatnio odpadł już w pierwszej rundzie World Touru w Mińsku - stwierdził Saive w rozmowie.
I Saive, i Persson, a także wcześniej Górak z Błaszczykiem (wygrał młodszy Górak po pięciu setach) bawili publiczność nie tylko wspaniałymi zagraniami, ale też popisami... aktorskimi, a nawet artystycznymi; Saive śpiewał i tańczył. Odbijali piłeczkę nogami, głowami, siedząc na podłodze lub na stole - do wyboru, do koloru...
- To była wspaniała promocja tenisa stołowego w najlepszym wydaniu. Gwiazdy pokazały na czym polega piękno naszego sportu. Trema troszkę udzieliła się grającym w pojedynku numer jeden Jakubowi Krajewskiemu i Jakkubowi Bielickiemu, ale szybko też minęła - powiedział Szumacher, na co dzień prezes mistrzów Polski Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki.
Rok temu pingpongiści rywalizowali w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białystoku, tym razem główny stół ustawiony był w centralnym miejscu galerii handlowej.
- W przeszłości występowałem w podobnych miejscach, np. w Malezji i Sztokholmie. Dzięki temu nasze zmagania ogląda mnóstwo ludzi - dodał Persson, który w tym sezonie grał w Palmiarni Zielona Góra.
40-letni Błaszczyk, jego kolega klubowy, wyraził nadzieję, że Szwed pomoże drużynie także w następnych rozgrywkach: - Chciałbym, aby Joergen wystąpił w kilku meczach superligi. Za każdym razem, kiedy do nas przyjeżdżał, zawsze wygrywał. Jedyny problem jest taki, że Persson jest bardzo zajęty, często podróżuje do Chin, do tego pełni funkcję osobistego trenera mistrza Europy Niemca Dmitrija Ovtcharova - wyjaśnił.
Oprócz gwiazd, w niedzielę zagrali też gimnazjaliści Bielicki (Dekorglass Działdowo) i Krajewski (Dartom Bogoria), najlepsi w piątkowym turnieju szkółek. - Dla nas wielkim przeżyciem była możliwość występu przed tak znakomitymi zawodnikami - przyznali. Wszyscy młodzi pingpongiści mieli możliwość potrenowania pod okiem gwiazd w tzw. klinice tenisa stołowego.
- Tenis stołowy jest wyjątkowo uniwersalną dyscypliną, i dla najmłodszych, i dla starszych osób. Dziś przy stole wiedzieliśmy wielkich mistrzów, już liczących sobie po 40 i więcej lat, a wciąż w znakomitej formie i kondycji. Zależy nam, aby projekt Grubba Polish Champions był realizowany w następnych latach. Rozmawiałem z obecną na turnieju panią Lucyną Grubbą, żoną Andrzeja Grubby, która wyraziła nadzieję, że impreza zagości też w ich rodzinnym Sopocie - powiedziała wiceprezydent Białegostoku Renata Przygodzka. Od jakiegoś czasu to miasto promuje się poprzez sport - chodzi o markę "Wschodzący Białystok".
W lipcu minie 10 lat od śmierci Grubby, medalisty MŚ i ME, zwycięzcy Pucharu Świata. Przez wiele lat występował z sukcesami w lidze niemieckiej w barwach Zugbruecke Grenzau. W tym klubie był partnerem deblowym, a później trenerem Błaszczyka.
- Wiele zawdzięczam Andrzejowi, który bardzo mi pomógł. W pamięci mam wiele naszych meczów, zgrupowań, wyjazdów itd. Grubba zawsze słynął z niesamowitej kondycji, podczas gdy ja bazowałem na szybkości i dynamice. Podczas jednego z treningów, w kierunku na Giewont, ledwo już człapałem, a on w swoim stylu biegł i podśpiewywał. W pewnym momencie zatrzymał się i rzekł: Młody, co tak ucichłeś - wspominał Błaszczyk, który przypomniał też inną historię. - Podczas jednego z obozów, w ramach relaksu wieczorem wybraliśmy się do kina. Niestety, pani w okienku powiedziała, że poza nami dwoma nie ma nikogo, a musi być przynajmniej 15 osób, by wyświetlić film. Andrzej nie dał za wygraną, a że już parę lat grał w Bundeslidze i dobrze zarabiał, kupił... 20 biletów.
(PAP)
Reklama