Koszykarze Cleveland Cavaliers jako pierwsi awansowali do finału konferencji w lidze NBA. Pokonali na wyjeździe Chicago Bulls 94:73, a w całej rywalizacji w play off na Wschodzie triumfowali 4-2. Siódmy mecz czeka zaś Houston Rockets i Los Angeles Clippers.
W odniesieniu pewnego zwycięstwa Cavaliers nie przeszkodziła w czwartek słabsza postawa liderów zespołu. Tego dnia nie błyszczał ani LeBron James, ani Kyrie Irving. Pierwszy z zawodników, który w latach 2010-14 był podporą Miami Heat (przechodząc do tej ekipy z Cleveland), zdobył 15 punktów, drugi - sześć, a już w pierwszej części meczu musiał opuścić parkiet z powodu skręcenia lewego kolana.
Najwięcej punktów dla drużyny gości - 19 - zanotował Matthew Dellavedova, a Tristan Thompson dołożył 13 pkt i 17 zbiórek.
"Kawalerzyści" dotarli do finału konferencji po raz pierwszy od 2009 roku.
- Ci faceci harują każdego dnia, gdy tego nie widzicie. Tak, jestem trochę zaskoczony tym, jak daleko zaszliśmy w fazie play off. Mamy w składzie kilku zawodników, dla których będzie to pierwszy finał. Chcą być dobrzy, chcą być świetni i są przygotowani odpowiednio każdego dnia. Zrobię wszystko dla mojej drużyny, zrobię wszystko dla moich kolegów z zespołu. Chcę, by mogli cieszyć się tą chwilą. Po to wróciłem. Czterech moich kolegów nigdy wcześniej nie grało w play off, a teraz odgrywają w nim kluczowe role - podkreślił James, który zanotował 11 asyst i dziewięć zbiórek. W finale konferencji zagra po raz piąty z rzędu. Poprzednie zaliczył w barwach Heat.
W ekipie z Chicago prym wiedli - Jimmy Butler i Derrick Rose - zdobywcy, odpowiednio, 20 i 14 pkt. Czwartkowe spotkanie mogło być ostatnim występem "Byków" pod wodzą Toma Thibodeau. Zgodnie z doniesieniami mediów trener jest skonfliktowany z menedżerami klubu, choć może pochwalić się imponującymi statystykami i awansem do play off w każdym z pięciu sezonów.
- Dopóki mi nie powiedzą, że już tu nie pracuję, to mam zamiar tu być. Takie mam podejście do tej sprawy - zaznaczył szkoleniowiec.
Komplementów nie szczędził mu tuż po meczu Rose. - Uwielbiam go jako trenera - skwitował 26-letni rozgrywający.
Siódmy mecz rozstrzygnie losy rywalizacji na Zachodzie. Zawodnicy Houston Rockets przedłużyli swoje szanse na awans, triumfując w Los Angeles z Clippers 119:107 i doprowadzając w play off do remisu. Jeszcze w trzeciej kwarcie gospodarze mieli 19-punktową przewagę. W czwartej części pojedynku "Rakiety" trafiły siedem "trójek", a całą tę część meczu wygrali 40:15. Same zaś poprawiły grę w defensywie, wyłączając z gry dobrze spisującego się wcześniej Blake'a Griffina.
James Harden rzucił 23 pkt dla zespołu z Houston, a Dwight Howard zakończył mecz z 20 pkt i 21 zbiórkami. Dla ekipy przeciwnej Chris Paul zanotował 31 pkt i 11 asyst, Blake Griffin dołożył 28 pkt. Decydujący mecz odbędzie się w niedzielę w Houston.
(PAP)
Reklama