Koszykarze Cleveland Cavaliers pokonali Chicago Bulls 106:91 w drugim meczu półfinału Konferencji Wschodniej ligi NBA. Na zachodzie Houston Rockets wygrali z Los Angeles Clippers 115:109. W rywalizacji do czterech zwycięstw w obu parach jest remis 1-1.
Cavaliers i Rockets to drużyny wyżej rozstawione i pierwsze dwa mecze odbyły się na ich parkietach. Inauguracyjne spotkania jednak obie ekipy przegrały i kolejne niepowodzenie postawiłoby je w bardzo trudnym położeniu.
"Kawalerzyści" środowy mecz rozpoczęli bardzo dobrze. Już po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 20 punktów (38:18). Później spokojnie kontrolowali przebieg gry. Najlepszy w ich szeregach był LeBron James, który zdobył 33 punkty.
- Po prostu nas zmiażdżyli - przyznał trener "Byków" Tim Thibodeau.
- Mamy problemy kadrowe, więc musiałem grać bardziej agresywnie niż zwykle. Cieszę się z kilku zagrań, które pomogły nam dziś wygrać - powiedział James. Ekipa z Cleveland musi sobie radzić przede wszystkim bez Kevina Love, którego z powodu kontuzji barku czeka kilka miesięcy przerwy.
Koszykarze Bulls wpędzili się w kłopoty, bo w pierwszej kwarcie popełnili aż siedem strat. W kolejnych częściach grali lepiej i mecz się wyrównał, ale nawet przez moment nie byli blisko zwycięstwa.
Niezbyt skuteczny był tym razem Derrick Rose, który celnie trafiał sześć razy na 20 oddanych rzutów. Ostatecznie zdobył 14 punktów. Dobrze sobie za to radził na tablicach (7 zbiórek), zaliczył ponadto 10 asyst. Jimmy Butler uzyskał 18 pkt, a Pau Gasol 11. Zupełnie niewidoczny był Joakim Noah, na koncie którego są tylko cztery punkty i tyle samo zbiórek.
Bulls przegrały walkę na tablicach (37-46), miały też gorszą procentową skuteczność z gry (40-44)
Znacznie więcej emocji było w Houston, gdzie po trzech kwartach goście prowadzili 85:83. W drużynie Clippers z powodu urazu uda znów nie mógł zagrać Chris Paul, który w środę obchodził 30. urodziny. Pod jego nieobecność jeszcze więcej stara się dawać z siebie Blake Griffin. Tym razem zanotował 34 pkt i 15 zbiórek. Do zwycięstwa to jednak nie wystarczyło.
- Chris czuje się lepiej, ale wciąż nie może się poruszać całkiem swobodnie. Nie wiem czy zagra w trzecim meczu - podkreślił trener Clippers Doc Rivers.
"Rakiety" do triumfu poprowadzili James Harden i Dwight Howard. Pierwszy uzyskał 32 pkt i siedem asyst, a drugi 24 pkt i 16 zbiórek.
- Pozwoliliśmy, by zwycięstwo w pierwszym meczu wymknęło nam się z rąk. Bardzo nie chcieliśmy ponownie do tego dopuścić - powiedział Harden.
Trzecie mecze w obu parach odbędą się już w piątek, ale tym razem w Chicago i Los Angeles.
(PAP) (DC)
Reklama