Kilkaset osób protestowało w Chicago przeciwko brutalności policji solidaryzując się z demonstrantami w Baltimore, gdzie doszło do zamieszek po śmierci Afroamerykanina aresztowanego przez policję.
Chicagowska demonstracja − jedna z wielu w całym kraju − rozpoczęła się 28 kwietnia wieczorem przed komendą główną policji chicagowskiej w rejonie skrzyżowania alei South Michigan z 35th Street. Stąd protestujący przemaszerowali na południe do dzielnicy Kenwood-Hyde Park, zatrzymując się niedaleko rezydencji prezydenta Baracka Obamy, który tego wieczoru był w Białym Domu.
Pochód miał charakter pokojowy i nie doszło do konfrontacji z policją. Aresztowana została jedna osoba za zachowanie narażające na niebezpieczeństwo innych. Uczestnicy zgromadzenia rozeszli się zaraz po godz. 22, zapowiadając dalsze demonstracje na najbliższe dni.
W proteście brał udział brat Rekii Boyd, która została zastrzelona przez detektywa chicagowskiej policji w 2012 roku. Sprawa zbulwersowała opinię publiczną i stała się powodem protestów, po tym jak w minionym tygodniu detektyw Dante Servin został uniewinniony ze wszystkich zarzutów postawionych mu w związku zastrzeleniem 22-letniej Boyds.
W kilka dni po ogłoszeniu kontrowersyjnego wyroku szef policji chicagowskiej Garry McCarthy oświadczył, że odwiedzi afroamerykańskie i latynoskie dzielnice i spotka się z mieszkańcami, by nawiązać z nimi dialog i odzyskać zaufanie społeczeństwa.
(ao)