Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 21:50
Reklama KD Market

Derrick Rose wrócił



Derrick Rose po trwającej 20 meczów absencji powrócił na parkiet. Zagrał w meczu z Orlando Magic 19 minut, zdobył 9 punktów, celnie trafiając trzy razy na dziewięć oddanych rzutów, zaliczył dwie asysty i popełnił cztery błędy. Bulls z jednym z najsłabszych zespołów NBA poniosły porażkę 103:105, która może zaważyć na tym, że nie utrzymają trzeciego miejsca w Konferencji Wschodniej.

- Czuję się dobrze, nie mam żadnego dyskomfortu spowodowanego przerwą, jestem szczęśliwy, że wróciłem – powiedział po meczu rozgrywający Bulls. I z tego należy się cieszyć. Mniej już z zaprezentowanej skuteczności, szczególnie rzutów za trzy punkty. Na sześć oddanych tylko jeden trafił celu.

Rose w tym sezonie miał mecze lepsze i gorsze. Ten akurat był tej drugiej kategorii. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kolejne będą dużo lepsze i nie dadzą pożywki tym wszystkim, którzy przekonani są o tym, że już nigdy nie powróci on do dyspozycji z okresu, kiedy wybrany był MVP rozgrywek, a najlepszym rozwiązaniem dla zespołu byłoby gdyby go opuścił.

Dobra dyspozycja Rose jest w ostatnich meczach sezonu regularnego niezmiernie potrzebna. Bulls przegrywając w Orlando straciły na rzecz Toronto Raptors trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej. Oba zespoły mają po 46 punktów, o jeden więcej od Washington Wizards Marcina Gortata. W czterech ostatnich meczach chicagowianie w United Center podejmować będą Philadelphia 76ers, z którą nie powinni mieć problemów i Atlantę Hawks, która wprawdzie zapewniła sobie mistrzostwo na Wschodzie, ale śrubuję klubowy rekord zwycięstw i z pewnością będzie dążyć do tego, by był on jeszcze bardziej okazały.

Dużo trudniejsze będą mecze wyjazdowe, nie ze względu na siłę przeciwników, ale na ich sytuację w tabeli. Miami Heat i Brooklyn Nets walczą o play off i porażki mogą oznaczać dla nich zakończenie sezonu. Przegrane Bulls mogą natomiast spowodować, że wylądują na piątym miejscu, a to oznacza utratę przywileju własnego parkietu i prawdopodobieństwo gry z Washington Wizards. Z jednej strony byłby to korzystne dla kibiców Marcina Gortata, którego mogliby do woli podziwiać w United Center, z drugiej jednak strony wszyscy pamiętają, jak w ubiegłym roku zakończyła się dla Bulls potyczka z „Czarodziejami” w play off. Powtórki nikt pewnie nie chciałby przeżyć.

Dariusz Cisowski
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama