Członek zarządu PZPN Kazimierz Greń, wobec którego Komisja Dyscyplinarna związku wszczęła postępowanie za rzekomą sprzedaż biletów przed meczem z Irlandią w Dublinie, oznajmił we wtorek, że jest niewinny. Zapowiedział pozwy do sądu przeciwko niektórym mediom.
Greń - od 2004 roku szef Podkarpackiego ZPN - w trakcie godzinnego spotkania z dziennikarzami w jednym z warszawskich hoteli przedstawił na slajdach m.in. fragmenty artykułów w polskiej prasie na jego temat, do których się odnosił, zdjęcia z Dublina oraz wydruk billingów ze swojego telefonu. Po zakończeniu prezentacji opuścił salę, nie czekając na pytania.
- Cieszę się, że są tutaj dziennikarze, którzy chcą poznać prawdziwą prawdę, a nie prawdę przedstawianą przez niektóre media - rozpoczął Greń. Później tłumaczył, że jest niewinny i sugerował, że dziennikarze piszący nieprzychylnie na jego temat mogą mieć związki z ludźmi z PZPN.
Irlandzka prasa już dzień po meczu eliminacji Euro 2016 z Polską (1:1) napisała, że Greń (oraz towarzysząca mu kobieta) sprzedawał nielegalnie bilety, za co trafił do aresztu. Przyznał on wówczas, że była rozprawa, ale został uniewinniony. Jak dodawał, nie handlował biletami, a jedynie przywiózł 12 sztuk dla przyjaciół. We wtorek podtrzymał tę wersję.
- W ogóle nie powinno być tej sprawy. Dwa zarzuty wobec mnie w sądzie w Irlandii zostały oddalone. Oświadczam, że nie pojechałem tam w celach zarobkowych. Z powodów mi nieznanych zatrzymano mi 12 biletów, które miałem dla przyjaciół z Polski. Byłem w Dublinie za własne pieniądze. Niektórzy piszą, że tam zarobiłem. To brednie. Czy ktoś mnie złapał, że brałem jakieś pieniądze do kieszeni? Że ktoś mi wręczał lub odbierał ode mnie bilety? Policja wydarła mi z kieszeni te dwanaście, jakie miałem. Z kieszeni, a nie z ręki. Zabrano mi również telefon - tłumaczył.
- Policja znalazła przy mnie 840 funtów. To były pieniądze na pamiątki. Gdzie zatem kilka tysięcy euro, które niby miałem uzyskać ze sprzedaży biletów? Ludzie płacili mi podobno w złotówkach, gdzie więc są te moje złotówki? Skoro niby brałem po 600 zł za bilet, to gdzie te pieniądze? - dodał.
Jak zaznaczył, sprawa w sądzie trwała zaledwie siedem minut. - Jedynym oficjalnym dokumentem jest uniewinnienie mnie przez sąd w Dublinie - podkreślił.
Zaznaczył, że rozprawa miała się odbyć już w niedzielny wieczór, ale ostatecznie doszło do niej następnego dnia rano. Jak podkreślił, osoby, do których dzwoniła policja, potwierdziły jego wersję wydarzeń.
Greń podczas spotkania z dziennikarzami sugerował, że może być ofiarą intrygi i jest niewygodny dla władz PZPN.
- Najdziwniejsze jest to, że zatrzymano tylko mnie, a nie koników polskich czy irlandzkich. To przypadek, że policjanci podeszli tylko do mnie? Że o nic nie pytali, a od razu wyrwali mi bilety z kieszeni. Po co miałbym sprzedawać tam wejściówki? Gdybym chciał zarobić, zrobiłbym to przez osoby trzecie. Byłem na wielu meczach, kilku turniejach o mistrzostwo Europy i świata. Znam procedury i wiem, gdzie jest monitoring pod stadionem - podkreślił.
Odniósł się także do liczby 49 wejściówek, wymienianej w niektórych mediach.
- Prezes Boniek stwierdził, że miałem 49 biletów. Tyle miał Podkarpacki ZPN, a nie ja. Przedstawiam faktury na zakupienie przez Podkarpacki ZPN tych wejściówek. Stoję na drodze niektórym osobom. Będę domagał się w sądzie odszkodowań, nawet milionowych - zapowiedział, wymieniając tytuły kilku mediów.
Odniósł się także do wypowiedzi w mediach jednej z osób, która twierdzi, że kupiła od Grenia cztery wejściówki.
- To powiedział kibic o imieniu Krzysztof. Dlaczego nie chce ujawniać swojego nazwiska? Czego się boi? Co ja mu sprzedawałem? Broń, granaty, prochy, czołgi? - pytał Greń. - Rzekomo handlowałem biletami m.in. po 70 euro. Podkarpacki ZPN miał tylko wejściówki po 50 euro. Przedstawiam dowody wpłaty - podkreślił.
Jak dodał, w niektórych mediach pojawiały się informacji, że miał na sobie tego dnia granatowe spodnie i sweter. "Byłem wówczas ubrano na czarno" - stwierdził, pokazując dziennikarzom elementy swojego ubioru.
- Dlaczego pan Boniek nie chciał się ze mną spotkać? Prezes tak wielkiej firmy? Nikt się nie chce ze mną spotkać. Dlaczego nie wszczęto postępowania wyjaśniającego, a od razu dyscyplinarne na podstawie doniesień medialnych? - żalił się Greń.
Decyzję o ewentualnym zawieszeniu jakiegokolwiek członka zarządu PZPN można podjąć na posiedzeniu tego gremium, kary nakłada także Komisja Dyscyplinarna, natomiast wykluczyć członka zarządu może formalnie Walne Zgromadzenie PZPN. W tym roku odbędzie się 9 czerwca.
Greń twierdzi, że zna już scenariusz. "W piątek zostanę zawieszony przez zarząd, a później wykluczony ze struktur" - stwierdził szef Podkarpackiego ZPN, dodając, że w ten sposób nie będzie mógł uczestniczyć w zmianach w statucie związku.
Według władz PZPN 52-letni Greń nie był w oficjalnej delegacji na niedzielny mecz, poleciał tam prywatnie. Jako członkowi zarządu PZPN przysługiwały mu dwie wejściówki. W czwartek wszczęto przeciwko niemu postępowanie w piłkarskiej federacji.
- W związku z pojawiającymi się w ostatnich dniach w zagranicznych i polskich mediach licznymi informacjami dotyczącymi wydarzeń z udziałem członka zarządu PZPN Kazimierza Grenia Komisja Dyscyplinarna PZPN postanowiła wszcząć z urzędu postępowanie w przedmiotowej sprawie - poinformowano wówczas w oświadczeniu.
Jak dodano, "PZPN podjął szereg działań polegających na bezpośrednim i pośrednim kontakcie z sądem w Dublinie, irlandzką policją i federacją piłkarską oraz Ambasadą RP w Irlandii".
PZPN poinformował także o wystosowaniu oficjalnego pisma do Podkarpackiego ZPN, w którym zwrócił się o przekazanie do krajowej federacji konkretnych informacji. Po pierwsze - chodzi o dowody dokonania zapłaty za zamówione 49 biletów na mecz przez osoby, które miały je otrzymać i których szczegółowe dane zostały uprzednio przekazane związkowi (imię i nazwisko, nr PESEL), a po drugie - chodzi o informacje, kto z wyżej wymienionych osób, którym przydzielono bilety na mecz, faktycznie udał się do Dublina i uczestniczył w meczu.
"W wyniku przeprowadzonych powyższych działań PZPN uzyskał protokół irlandzkiej policji opisujący przedmiotowe zdarzenie, w tym numery seryjne 14 biletów, które zarekwirowano zatrzymanym osobom. Wewnętrzna analiza potwierdziła, że ww. bilety pochodziły z puli zamówionej przez Podkarpacki ZPN" - poinformował wówczas PZPN.
(PAP)
Reklama