Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 20:36
Reklama KD Market
Reklama

Kompromitacja Lecha, piękny sen Błękitnych trwa



To nie Prima Aprilis, to wielka sensacja w Stargardzie Szczecińskim. Drugoligowi Błękitni wygrali z wicemistrzem Polski Lechem Poznań 3:1 i są bliżej finału Pucharu Polski. Rewanż 9 kwietnia przy Bułgarskiej.

Piękny sen stargardzkiej drużyny trwa. Po dwóch zwycięstwach w ćwierćfinale z Cracovią, w pierwszym meczu półfinału Błękitni ograli Kolejorza i na rewanż jadą – podobnie, jak w ćwierćfinale - z dwubramkową zaliczką.

Mecz przypominał trochę spotkania sprzed kilkudziesięciu lat. Trybuny kameralnego stadionu w Stargardzie wypełniły się do ostatniego miejsca. Ludzie stali na schodach, skarpach, oblegali płot okalający boisko, a ci co nie mieli szczęścia przy kasach biletowych „wisieli” na ogrodzeniach stadionowych. Po meczu długo śpiewali swoim pupilom „Puchar jest nasz” i „Jedziemy do Warszawy”.

Początek spotkania nie zapowiadał sensacyjnego zakończenia.

Jeśli przetrwamy pierwszy kwadrans, powinno być dobrze - mówili przed meczem działacze drugoligowca. Nie przetrwali. W dziewiątej minucie długie podanie od Paulusa Arajuuriego na bramkę zamienił Zaur Sadajew.

Ta sytuacja jednak sprawiła, że po pierwszych minutach mecz nabrał szybkiego tempa i o dziwo tempo to dyktowali gospodarze. Od straty gola przez kolejne 25 min. wręcz zamknęli poznaniaków na ich połowie. Na akcje gospodarzy podopieczni trenera Skorzy próbowali odpowiadać kontrami. Te zwykle kończyły się jednak fatalnymi zagraniami Dawida Kownackiego.

A Błękitni za wszelką cenę próbowali wyróżniać. Na bramkę Jasmina Burica strzelali: Wojciech Fadecki (13. min – zablokowany), Robert Gajda (20. m.in. główą – obronił Buric), Ariel Wawszczyk (23. min. w nogi jednego z obrońców Lecha stojącego przed bramką i skończyło się rogiem).

Lechici w pierwszej części mieli jedną doskonałą sytuację do podwyższenia wyniku, ale Sadajew z trzech metrów nie trafił do bramki Marka Ufnala po podaniu Kownackiego.

W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił, ale wynik szybko zaczął się zmieniać. Nadal grę prowadzili gospodarze i w 55. min. dopięli swego. Po rzucie rożnym Sadajew wybił piłkę na oślep, a Tomasz Pustelnik pięknym, mocnym wolejem nie dał szans Buricowi. Tym razem gol nieco podziałał na lechitów, którzy zaczęli częściej tworzyć sytuacje pod bramką gospodarzy. W 60. min. Kownacki strzelał głową, ale wprost w ręce Unala.

Trzy minuty później trybuny ponownie szalały z radości. Wawszczyk zacentrował z rzutu rożnego na dalszy słupek, a tam Pustelnik strzelił głową kolejnego pięknego gola (piłka, nim wpadła do siatki, odbiła się od poprzeczki).

Gospodarze „poczuli krew” i nie zamierzali poprzestawać na skromnym zwycięstwie. W 72. min. Fadecki uciekł prawą stroną, zagrał wzdłuż linii bramkowej i centymetrów zabrakło Gajdzie oraz Piotrowi Wojtasiakowi, by wepchnąć piłkę do pustej bramki.

Trzeci raz piłka wpadła do siatki Burica w 84. min. Gospodarze znów przeprowadzili akcję prawą stroną, wprowadzony chwilę wcześniej Patryk Baranowski wypuścił Łukasza Kosakiewicza, a ten ile miał sił w nodze strzelił w krótki róg ustalając wynik spotkania.

Nerwowo grający poznaniacy jeszcze próbowali chaotycznych prób odmienienia sytuacji, a że robili to z minuty na minutę coraz bardziej nerwowo – jedynym efektem tych prób była czerwona kartka dla Sadajewa, który tym samym wykluczył się z gry w rewanżu.

Po meczu powiedzieli:

Maciej Skorża (trener Lecha Poznań): "Można szukać po takim wyniku różnych usprawiedliwień, warunków boiskowych, wiatru czy kontuzji. Nie chciałem o tym rozmawiać. Niezależnie od wszystkiego powinniśmy ten mecz wygrać. Błękitni byli drużyną lepszą pod każdym względem.

Popełnialiśmy bardzo dużo prostych błędów przy wyprowadzeniu piłki i dwa błędy przy bramkach ze stałego fragmentu gry. Liczyłem tu na coś więcej ze strony drużyny, na złość sportową, że grając o finał Pucharu Polski pokażą, że im zależy na tym awansie. Niewiele dziś funkcjonowało. Uważam, że jesteśmy wystarczająco dobrą drużyną, by odrobić tę stratę. W tej chwili ten rewanż w Poznaniu, to być może najważniejsze spotkania sezonu".

Krzysztof Kapuściński (trener Błękitnych Stargard Szczeciński): "To dla nas ogromny sukces. Przegraliśmy losowanie. Grając pod silny wiatr nie mogliśmy wyprowadzić piłki, która się cofała. W drugiej połowie było znacznie lepiej. Uff. Cieszę się niezmiernie. Wygraliśmy z topową drużyną. To jest ogromne święto piłki nożnej i największy sukces w 70-letniej historii klubu. Niezależnie od tego jak się zakończy półfinałowa rywalizacja w dwumeczu. Mimo wszystko ciągle uważam, że faworytem tego półfinału jest Lech. Błękitnym dobrze gra się z drużynami, które lubią grać piłką. Puchar rządzi się swoimi prawami. Traktowaliśmy ten mecz jak spotkanie o mistrzostwo Świata. Wszystko mu podporządkowaliśmy. Gdy Lech strzelił gola, opanowaliśmy emocje. Prosiłem chłopaków, by dowieźli to 0:1 do przerwy, bo wiedziałem, że w drugiej części stworzymy sobie jakieś sytuacje".

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama