Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 19:27
Reklama KD Market

LM siatkarzy – Resovia rozbiła Skrę i zagra o złoto



Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów wygrali w sobotę w Berlinie 3:0 (25:23, 25:23, 25:22) z PGE Skrą Bełchatów w meczu decydującym o awansie do finału Ligi Mistrzów. W niedzielę rzeszowianie zagrają z Zenitem Kazań o tytuł najlepszej klubowej drużyny Europy.

Asseco Resovia Rzeszów: Nikolaj Penczew, Russell Holmes, Jochen Schoeps, Marko Ivovic, Piotr Nowakowski, Fabian Drzyzga - Krzysztof Ignaczak (libero) – Łukasz Perłowski, Dawid Konarski, Paul Lotman.

PGE Skra Bełchatów: Nicolas Marechal, Karol Kłos, Nicolas Uriarte, Facundo Conte, Srecko Lisinac, Mariusz Wlazły - Ferdinand Tille (libero) - Kacper Piechocki (libero), Michał Winiarski, Aleksa Brdjovic, Andrzej Wrona.

W pierwszym secie na obie przerwy techniczne zespoły schodziły przy prowadzeniu Asseco Resovii (8:6, 16:15). W międzyczasie rzeszowianie musieli jednak odrobić jednopunktową stratę. PGE Skra zanotowała bowiem serię czterech udanych akcji z rzędu i z wyniku 8:11 wyszła na prowadzenie 12:11. Od stanu 18:18 inicjatywę ponownie przejęli wicemistrzowie Polski, którzy wypracowali sobie dwupunktową przewagę i utrzymali ją do końca partii. Rzeszowianie wygrali seta 25:23, a ostatni punkt zdobyli po nieudanej zagrywce Karola Kłosa.

Takim samym wynikiem zakończyła się druga partia, w której obie drużyny miały okresy dobrej i słabej gry. Gdy po zagrywce Facundo Conte bełchatowianie objęli prowadzenie 13:10 o przerwę poprosił trener Asseco Resovii Andrzej Kowal. Po wznowieniu gry jego podopieczni odrobili straty i czas wziął szkoleniowiec PGE Skry Miguel Falasca. Nie wybiło to jednak z rytmu rzeszowian, którzy po zagrywce Marko Ivovica i ataku Jochena Schoepsa zdobyli kolejne punkty i prowadzili 15:13. PGE Skra również jednak odrobiła straty, a przy prowadzeniu 22:21 przez moment cieszyła się nawet z kolejnego punktu. Sędziowie uznali jednak, że Mariusz Wlazły popełnił błąd na siatce (przełożenie rąk) i przyznali punkt rywalom. Protesty bełchatowian zakończyły się żółtą kartką dla Michała Winiarskiego i szybką stratą dwóch kolejnych oczek. Po skutecznej akcji Piotra Nowakowskiego Asseco Resovia wykorzystała drugą piłkę setową.

W kolejnej partii rzeszowianie, którzy po raz pierwszy grają w Final Four LM, przypieczętowali awans do finału tej imprezy. Co prawda na pierwszej przerwie technicznej podopieczni Kowala tracili trzy punkty do PGE Skry, ale na drugiej mieli już dwa więcej od rywali. Później prowadzili już 24:20 i nie zmarnowali tej zaliczki. Po ataku Schoepsa wygrali seta 25:22, cały mecz 3:0 i mogli się cieszyć z największego sukcesu w dotychczasowej historii swojego klubu.

Finał LM w berlińskiej Max Schmeling Halle rozpocznie się w niedzielę o godz. 8.45 czasu chicagowskiego. Asseco Resovia zagra w nim z Zenitem Kazań.

Po meczu powiedzieli:

Andrzej Kowal (trener Asseco Resovii Rzeszów): „Jestem dumny ze swojej drużyny. To nasz pierwszy występ w Final Four i od razu mamy szansę grać o złoty medal. Przed dzisiejszym meczem mówiłem zawodnikom, że najważniejsza będzie w nim cierpliwość. I tak się stało. Graliśmy cierpliwie i konsekwentnie, nie dawaliśmy rywalom odjechać na większy dystans punktowy, a później wygrywaliśmy końcówki. Maksymalnie koncentrowaliśmy się na swojej grze. To było dla nas najważniejsze i dzięki temu możemy teraz cieszymy się z tego awansu. To fantastyczna sprawa. Gdy gramy o takie cele, to emocje są ogromne i zmęczenie schodzi na dalszy plan. Nie robiłem jeszcze żadnej analizy Kazania, bo taką mam zasadę, że nigdy nie myślę o czymś, co może nie nastąpić. Zawsze koncentruję się na najbliższym meczu, a dla nas do tej pory najważniejszy był mecz ze Skrą”.

Piotr Nowakowski (Asseco Resovia Rzeszów): „Troszkę się obawiałem tego spotkania. Skra odpoczęła dwa dni dłużej niż my, mieli czas zregenerować siły i mieli szansę grać wreszcie w pełnym składzie. Całe szczęście, że u nas też, odpukać, wszyscy jeszcze są w dobrej formie. Tak się złożyło, że potrafiliśmy dzisiaj wszystkie końcówki rozstrzygnąć na naszą korzyść. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Cieszę się jednak, że gramy tak, a nie inaczej. Jesteśmy w dobrej formie i mamy jutro szansę powalczyć o złoty medal. Mam nadzieję, że z Zenitem zagramy jeszcze lepiej niż dzisiaj. Jeszcze nie mówiliśmy nic na temat zespołu z Kazania, nie mieliśmy też okazji oglądać ich dzisiejszego meczu, więc trudno mi coś na temat ich gry powiedzieć. Na finał LM na pewno jednak rzucimy wszystko, co najlepsze. Zostawimy serce, zdrowie i mam nadzieję, że wygramy”.

Krzysztof Ignaczak (Asseco Resovia Rzeszów): „Dzisiaj naprawdę graliśmy dobrze jako drużyna. Nie pękliśmy w żadnym momencie, nawet jak byliśmy troszeczkę pod kreską i przewaga bełchatowian była kilkupunktowa, to wiedzieliśmy, że możemy to wygrać. Nikt się jednak nie spodziewał, że będzie 3:0. Nastawialiśmy się na twardy bój. Wyszło jak wyszło i cieszymy się, że jesteśmy w finale”.

Fabian Drzyzga (Asseco Resovia Rzeszów): „Zespół to był dzisiaj klucz do naszego zwycięstwa. Wszyscy grali na bardzo równym poziomie w przyjęciu i w ataku. Zagrywką każdy z nas też zrobił delikatną krzywdę Skrze, która nie mogła się nakręcić. To były nasze atuty w tym meczu. Nie mamy jednego zawodnika, który atakuje 30 razy, tylko mamy rozdzielony ten atak. Jeśli chłopaki są w normalnej formie, tak jak w tym momencie, to myślę, że ciężko jest z nami wygrać. Siłą rzeczy w końcu przyjdzie blok, przyjdzie jakaś zagrywka i ciężko nas zatrzymać. Jutro wszystko może się zdarzyć. Może być szybkie 3:0 w każdą stronę, a może być straszna walka. To jest finał. Kazań ma na pewno większe doświadczenie w finałach LM i jest faworytem. My na pewno się jednak nie poddamy i będziemy walczyć do samego końca. Choćbyśmy nawet przegrywali 0:2 i 10:24. Finał ma tyle emocji, wyzwala tyle adrenaliny, że siły będziemy mieć na pewno”.

Mariusz Wlazły (PGE Skra Bełchatów): „Takie jest życie. Popełniliśmy dzisiaj zbyt wiele błędów, a Resovia grała dużo lepiej niż my. Życzymy im powodzenia w finale, bo to ważny mecz. My też mamy swoje zadania na jutro i skupiamy się już na spotkaniu o trzecie miejsce”.

Kacper Piechocki (PGE Skra Bełchatów): „Szkoda, naprawdę szkoda tego spotkania. Zdawaliśmy sobie sprawę, przed jaką szansą staliśmy. Pokonaliśmy już Resovię w tym sezonie i wiedzieliśmy, że możemy to zrobić również tutaj. Szkoda, że się nie udało, bo przyjechaliśmy tutaj wygrać Ligę Mistrzów. Nic już jednak nie zmienimy. Nie mam pojęcia, czego nam dzisiaj zabrakło. Resovia na pewno jest teraz na fali, gra dobrze i zasłużenie dzisiaj wygrała. Życzę im powodzenia w finale. Fajnie by było, gdyby jedna polska drużyna wygrała LM, a druga zajęła trzecie miejsce. Będziemy jutro o to walczyć. Jeśli się uda zdobyć medal, to też będzie duży sukces. Na pewno czeka nas jednak kolejny ciężki mecz, bo gospodarze nic nam nie podarują. Nie widziałem ich spotkania z Zenitem, ale wiem, że grają tu cztery najlepsze drużyny Europy i żadna nie odpuści. Musimy się pozbierać i walczyć do samego końca, bo jest o co”.

(PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama