W nadchodzący weekend w Berlinie odbędzie się finałowy turniej Ligi Mistrzów siatkarzy. W gronie czterech najlepszych klubów Starego Kontynentu znalazła się PGE Skra Bełchatów, dla której będzie to czwarty występ w Final Four LM.
Bez względu na końcowy wynik tegoroczny udział w tej imprezie na pewno na trwałe zapisze się w historii bełchatowskiego klubu. Aktualni mistrzowie Polski po raz pierwszy bowiem awansowali do tego turnieju sportowo. Wcześniej grali w nim jako gospodarz imprezy.
- To bardzo cieszy, że pierwszy raz własnymi siłami doszliśmy do Final Four. Kilka razy było bardzo blisko, ale dopiero teraz się udało. Turniej w Berlinie to będzie kolejne święto polskiej siatkówki. W półfinale zagramy przecież z Resovią, więc już wiadomo, że jedna nasza drużyna na pewno będzie w finale – powiedział środkowy PGE Skry Karol Kłos.
Mistrzowie Polski nie zamierzają jednak być tym zespołem, któremu pozostanie walka o brązowy medal. Tym bardziej, że dwa takie krążki zawodnicy PGE Skry już zdobywali, kończąc na trzecim miejscu Ligę Mistrzów w roku 2008 i 2010. Finałowe turnieje odbywały się wówczas w Łodzi – pierwszy w Pałacu Sportu przy ul. ks. Skorupki, drugi w Atlas Arenie.
Ta ostatnia była również miejscem rywalizacji najlepszych drużyn LM w roku 2012, gdy bełchatowianie byli o krok od zwycięstwa w całych rozgrywkach. W finale przegrali jednak 2:3 z Zenitem Kazań. Ostatnia akcja tego meczu do dzisiaj wśród sympatyków PGE Skry wzbudza jednak ogromne kontrowersje.
Przy jednopunktowym prowadzeniu gości (16:15) po ataku Michała Winiarskiego sędziowie uznali, że piłka trafiła w antenkę. Gospodarze chcieli, żeby arbitrzy skorzystali z możliwości obejrzenia powtórki, gdyż ich zdaniem piłka odbiła się od bloku rywali. Sędziowie powtórki jednak nie obejrzeli i przyznali Zenitowi punkt, który zakończył spotkanie. Później okazało się, że rację mieli bełchatowianie.
Oprócz Winiarskiego w tym spotkaniu grali też m.in. Mariusz Wlazły i Kłos, którzy teraz też są zawodnikami PGE Skry. Rozgrywającym bełchatowian był natomiast obecny szkoleniowiec zespołu Miguel Falasca. Wszyscy po cichu liczą na to, że w Berlinie będą mogli się zrewanżować Zenitowi, który w drugiej parze półfinałowej zmierzy się z gospodarzem imprezy, niemieckim Recycling Volleys.
- Życzę tego sobie i wszystkim kibicom Skry. Dojrzewamy do tego, że możemy walczyć i bić się z najlepszymi klubami. Do Berlina pojedziemy po to, żeby wygrać, ale to jest turniej i wszystko się może zdarzyć. Dyspozycja dnia też będzie miała duże znaczenie. Mam jednak nadzieję, że będziemy w dobrej formie – powiedział Kłos.
Bezpośrednie przygotowania do Final Four LM siatkarze PGE Skry rozpoczęli w miniony piątek. Zajęcia zespołu prowadzonego przez Falskę są zamknięte dla widzów i mediów. Wyjątkiem będzie wieczorny trening w środę. Dzień później mistrzowie Polski mają zaplanowany wyjazd do stolicy Niemiec, gdzie w sobotę i niedzielę w Max Schmeling Hale odbędzie się walka o klubowe mistrzostwo Europy.
(PAP)
Reklama