Kamil Stoch był piąty w ostatnim w sezonie konkursie Pucharu Świata w lotach narciarskich na mamucim obiekcie w Planicy. Wygrał Słoweniec Jurij Tepes. Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej wywalczył Niemiec Severin Freund.
Drugi w niedzielnym konkursie był Słoweniec Peter Prevc, a trzeci Norweg Rune Velta. Piotr Żyła uplasował się na 10. pozycji.
Prevcovi do zwycięstwa w Pucharze Świata potrzebne było zwycięstwo w konkursie w Planicy oraz zajęcie przez Freunda miejsca czwartego lub gorszego. Tylko wtedy Słoweniec, który przed niedzielnym konkursem tracił do lidera PŚ Freunda 44 pkt, mógł zdobyć Puchar Świata.
Po pierwszej serii ten scenariusz sprawdzał się idealnie. Prevc skoczył 236,5 m i prowadził, drugi był Stoch - 235 m, a trzeci Norweg Rune Velta - 230,5 m. Freund miał 222,5 m i był sklasyfikowany na siódmej pozycji. Piotr Żyła miał taki sam skok jak Niemiec i był jedenasty.
W czołowej "10" obok Prevca znalazł się także jego rodak Jurij Tepes. Zajmował czwarte miejsce po lądowaniu na 230,5 metrze, za co otrzymał od sędziów trzy maksymalne noty - po 20 pkt i dwie po 19,5 pkt. Jednak skok wcale nie był tek perfekcyjny, jak świadczyć mogą o tym noty. Był rzeczywiście poprawny technicznie, daleki. Takich jednak było kilkanaście w wykonaniu innych zawodników, ale żaden z nich nie został tak wysoko oceniony.
W drugiej serii Stoch miał słabszą próbę niż w pierwszej, doleciał tylko do 222,5 m, w efekcie w klasyfikacji spadł na piąte miejsce. Żyła miał 220,5 m, co dało mu awans o jedną pozycję - na 10.
Walka o Kryształową Kulę miała się toczyć między Freundem a Prevcem. Jednak niespodziewanie włączył się do niej Tepes, syn byłego znanego skoczka, który od wielu lat jest najbliższym współpracownikiem dyrektora Pucharu Świata Austriaka Waltera Hofera.
Pierwszy skakał Freund. Uzyskał 226 m i choć dostał od sędziów cztery maksymalne noty po 20 pkt wiedział, że ten skok może być za krótki, aby nadal realnie marzyć o pierwszej w karierze Kryształowej Kuli. Po nim Austriak Stefan Kraft miał 229,5 m. Freund miał coraz mniej szans na miejsce na podium. Był trzeci, po chwili już czwarty.
Gdy Tepes ponownie błysnął formą, wylądował najdalej ze wszystkich - na 244 metrze, za co dostał wszystkie pięć maksymalnych not i objął prowadzenie w konkursie, u Freunda pojawiła się iskierka nadziei. Na to, że Prevc nie poleci tak daleko, że może będzie drugi, a może trzeci. Wtedy Freund już nie musiałby się martwić o swoje miejsce w tym konkursie. Mógł być siódmy, by rywala pokonać.
Szczęście w niedzielne południe uśmiechnęło się do niemieckiego skoczka. Prevc nie zdołał pokonać Tepesa, w finale miał 233,5 m i zajął drugie miejsce. Wymarzone przez rywala, gdyż obaj zrównali się dorobkiem sezonu - mieli po 1729 pkt. Ale taki rezultat - zgodnie z regulaminem PŚ - dawał triumf Freundowi, który miał na koncie więcej zwycięstw w sezonie - dziewięć, podczas gdy Prevc tylko trzy.
Na otarcie łez Prevc po raz drugi z rzędu zdobył małą Kryształową Kulę za zwycięstwo w pucharowej klasyfikacji w lotach. Podczas uroczystości dekoracji nie tryskał jednak humorem.
Za to skoczkowie Niemiec mieli powody do świętowania. Oprócz tego, że lider ich ekipy wywalczył Puchar Świata, zespół trenera Wernera Schustera utrzymał także prowadzenie w Pucharze Narodów. Triumfował po 13 latach przerwy.
(PAP)
Reklama